20 lis 2016

Od Ellen do Adriena

Szybko, ale dość niezdarnie przeskoczyłam przez siatkę, łapiąc w locie bluzę Adriena. Pognałam do przodu, posłuszna jego nakazowi i biegłam dopóki nie zdałam sobie sprawy, że jestem już daleko. Z trudem łapałam kolejne oddechy, czując jakby moje płuca płonęły greckim ogniem. Każdy wdech rozpalał moje gardło, a wydech brzmiał jak sapanie starego labradora. Oparłam się plecami o ceglaną ścianę budynku, chcąc uspokoić bijące szaleńczo serce i usiadłam na ziemi. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że zostawiłam Riena samego. Nieświadomie przycisnęłam do siebie jego bluzę i rozejrzałam się dookoła, próbując rozpoznać, gdzie się znajduję. Spróbowałam iść dalej ciemną uliczką, a gdy drogę zagrodził mi mur, po chwili wahania zdecydowałam się cofnąć. Ostrożnia stawiałam kroki, rozglądając się wokół w poszukiwaniu śladu braci przyjaciela. Nie zauważywszy żadnego z nich ruszyłam chodnikiem w stronę mieszkania. Zdziwił mnie brak jakichkolwiek śladów bijatyki, tym samym mnie uspokajając. Znaczyło to, że udało mu się uciec.
Znalazłszy się w domu nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Kilka minut spędziłam w kuchni, a następnie udałam się do salonu uporządkować książki, układając je alfabetycznie. Gdy skończyłam to robić usiadłam na kanapie, tam również nie mogąc spokojnie usiedzieć. Wierciłam się przez dłuższą chwilę, skończywszy z głową zwisającą z sofy.
- Szlag by to - mruknęłam, wbijając wzrok w cicho grający telewizor. Koty jakby czując mój ponury nastrój wtuliły się w mój brzuch, leżąc nadzwyczaj zgodnie. Ciszę panującą w pomieszczeniu przerwało ciche pukanie w okno, przez co zerwałam się jak oparzona. Zauważywszy na parapecie sporych rozmiarów kota, bez chwili namysłu wpuściłam go do środka. Zwierzę, gdy tylko dotknęło łapami podłogę zmieniło się w Adriena. Nim zdążył cokolwiek zrobić zamknęłam go w uścisku.
- Jesteś takim idiotą - zarzuciłam mu, wtulając twarz w bluzkę kotołaka. Odsunąwszy się, ujęłam jego twarz w dłonie uważnie jej się przypatrując. Nie znalazłam jednak nawet najmniejszego zadrapania. Dla pewności odgarnęłam mu z oczu, ciemne i odrobinę za długie włosy.
- Nic mi nie jest - odepchnął mnie żartobliwie. Spojrzałam na niego ze złością, na co uśmiechnął się lekko. - Naprawdę El.
- Jeszcze o tym pogadamy - fuknęłam, popychając go w stronę kanapy. - Ale najpierw herbata.
Ruszyłam w stronę kuchni, obróciwszy się jeszcze w jego stronę. Nasze spojrzenia się spotkały, na co on zrobił minę typu "Co znowu?"; jedna brew uniesiona, usta delikatnie wykrzywione. W odwecie tylko zmarszczyłam nos.

Rien? :3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz