19 lis 2016

Od Gwendoline do Aleca

Podążyłam wzrokiem za wściekłym mężczyzną. Wrzasnąwszy coś do towarzyszącego mu stworzenia, szarpnął drzwi, tym samym wyrywając je z zawiasów i ruszył w głąb jakiegoś pomieszczenia, znikając w ciemności. Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w cień, dopóki z otępienia nie wyrwał mnie kobiecy głos, należący do młodszej siostry Aleca.
- To zawsze się tak kończy – westchnęła ciężko. Szybko odwróciłam wzrok, skupiając się na niej – Wspomnę choćby słowem o jego matce, ten wybucha, co skutkuje pójściem do piwnicy, gdzie przemienia się w wilka i szaleje, aż do wyczerpania – dodała, obrzucając spojrzeniem stół – Nie mam zamiaru tego sprzątać, niech choćby raz on coś zrobi – zachichotała, podnosząc się – Pójdę już spać. Tobie też to radzę, Alec nie przyjdzie do rana.
- Ja… - jęknęłam, zerkając na zegarek – Zapomniałam, że mam nocną zmianę w pracy. Bardzo chętnie bym została, ale sama rozumiesz – uśmiechnęłam się sztucznie, choć niezwykle żałośnie, podnosząc z krzesła – Dziękuję za naprawdę… Miłą… Wizytę. Przekażesz to Alecowi, prawda? Dziękuję – dodałam szybko, kierując się do wyjścia. Sięgnęłam po kurtkę, założyłam ją i otworzyłam drzwi – Na razie. – pożegnałam się, wyszłam i zamknęłam je za sobą, przez chwilę opierając się o nie.
Oddaliłam się na tyle, by mieć pewność, że Alice nie zacznie mnie śledzić. Niepewnie rozejrzawszy się, wyjęłam telefon z kieszeni spodni i odblokowałam go. Przyjrzałam się kranowi, szukając numeru Maisie. Gdy tylko odnalazłam odpowiedni ciąg cyfr, wybrałam go i zadzwoniłam do przyjaciółki. Ta, jakby na złość, odebrała przy drugiej próbie.
- Czego znowu chcesz? – mruknęła wściekle.
- Przyjedź po mnie. – odpowiedziałam twardo, zaciskając palce na komórce.
- Co znowu zepsułaś? – zapytała podejrzliwie, by za chwilę zacząć cicho chichotać – No dobra, gdzie jesteś?
- Ten park przy centrum, w którym ostatnio pokłóciłaś się z… Joel, tak się nazywał?
- Tak, nie musiałaś mi o tym przypominać, Stark – warknęła – Wiem, gdzie to jest. Już jadę. Czekaj tam. – dodała i rozłączyła się. Zablokowałam telefon, schowałam urządzenie do kieszeni i rozejrzałam się niespokojnie dookoła. Dzisiejsze wydarzenia skutecznie pogłębiły mój strach przed przemienionymi wilkami, a jednocześnie sprawiły też, że jeszcze bardziej pragnęłam poczuć się jak prawdziwy przedstawiciel swojego gatunku. Zapewne znowu zajmę się notatkami na temat procesu zmiany formy, będę poszukiwać kolejnych informacji, w czym pomoże mi, jak zawsze zresztą, Maisie. Na przyjaciółkę czekałam kilkanaście minut, a gdy tylko przyjechała, wsiadłam do jej samochodu.
- I jak było? – zapytała, gdy zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na nią niepewnie, przygryzając wargę i wbijając paznokcie w otwartą dłoń.
- Normalnie? – odpowiedziałam cicho, odwracając wzrok i wpatrując się w szybę. Dziewczyna westchnęła ciężko, ruszając.
- Miałam na myśli coś innego… Co robiliście? – westchnęła ciężko, jakby z mojej naiwności.
- Zaprosił mnie na kolację, a potem zabrał do domu.
- I tego nie wykorzystałaś? – zapytała z pozornym wyrzutem, zaciskając palce na kierownicy - Czasami nie wierzę, że jesteśmy przyjaciółkami – zaśmiała się cicho, zerkając w moją stronę.
- Nie jestem tobą, Tyrell – odparłam, wzruszając ramionami – Nie pieprzę się z każdym, kogo spotkam.
- Też tego nie robię… Albo robię, ale tylko czasami.
- Jeśli przez czasami rozumiesz zawsze, to się zgadzam.
- Nie przesadzaj. – westchnęła, przyspieszając. Kolejne kilka minut podróży milczałyśmy, nie próbując podtrzymać rozmowy. W przyjemnej ciszy wysiadłyśmy z pojazdu i poszłyśmy do bloku, a następnie do własnego mieszkania.
Przez kilka dni starałam się za wszelką cenę unikać kontaktu z Aleciem, jednak doskonale wiedziałam, że i tak mnie znajdzie, prędzej czy później. Odnalezienie mojego miejsca pracy nie było łatwe, wystarczyło zapytać o restaurację na specjalne okazje, a już wiedziało się, że jest nią 221B Baker Street. Właśnie wychodziłam z restauracji tylnym wyjściem, gdy usłyszałam charakterystyczny dźwięk. Wyjęłam telefon i odblokowałam go. Niemal natychmiast zobaczyłam wiadomość od Maisie „Czekam – M”. Uśmiechnęłam się i skierowałam w stronę miejsca, gdzie zawsze po pracy czekała brunetka. Teraz też tak było. Podeszłam do niej szybkim krokiem i ścisnęłam jej dłoń, gdy znalazłam się wystarczająco blisko.
- Na pewno? – zapytała, ruszając. Podążyłam za nią, równając krok – Ostatnio, gdy to oglądałyśmy nie skończyło się najlepiej.
- Tym razem zabiorę ci wino. – odparłam, chichocząc i jednocześnie wzruszając ramionami. Po chwili Maisie szturchnęła mnie łokciem.
- To nie jest ten Alec? – zapytała szeptem, zwalniając nieco. Podążyłam za jej spojrzeniem i mimowolnie drgnęłam. Nie chciałam go tu widzieć, przynajmniej nie teraz.
- To on – odszepnęłam, zwracając się do przyjaciółki – Ale nie wiem co tu robi.
- Ostatnio w ogóle z nim nie rozmawiałaś – odpowiedziała z wyrzutem – Pewnie chciał cię zobaczyć, w końcu cię kocha. To widać, Stark.
- No tak – westchnęłam ciężko – Ale ja nie chcę go widzieć. Nie w tym momencie.
- Powodzenia – poklepała mnie po ramieniu i oddaliła się. Westchnąwszy ciężko, podeszłam do Aleca stojącego nieopodal.

Alec?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz