- Nigdy nie - zamyśliłem się na chwilę - Nie zaliczyłem dziewczyny - parsknąłem śmiechem.
Atsushi spojrzał na mnie zaskoczony, był zdezorientowany. Tak kolego, zaczynamy z grubej rury.
- Nie piję - uśmiechnął się.
- Przynajmniej nie jestem sam! Teraz twoja kolej - odparłem.
- Nigdy nikogo nie zabiłem - powiedział.
- No cóż ja też, jak tak dalej pójdzie to zastaniemy jeszcze bardzo długo trzeźwi - zaśmiałem się znów.
- Jasne - prychnął.
- Nigdy nie...kradłem - mówię szybko.
- Ja też nie!
- Zmieńmy zasady! - proponuję - Mówimy teraz co robiliśmy...i jeśli coś podobnego nam się zdarzyło to pijemy? Co ty na to?
- No dobra, spróbujmy - No to...miałem dziewczynę.
- Piję! - odparłem.
Po chwili miałem przed sobą szklankę szkockiej, szybko ją opróżniłem.
- I jak? - zapytał.
- Dobrze! Więc ja uciekłem z domu...- odparłem pod wpływem napływającego szczęścia od trunku. Atsushi sprawnie wypił alkohol. Byłem zdziwiony, że on także dał dyla z domu. I tak raczej nic nie będziemy pamiętać po tej nocy.
- Wbrew pozorom jestem grzecznym chłopcem - powiedział.
- Ale twój lis to diabełek - zaśmiałem się i wypiłem kolejną szklankę.
Rozejrzałem się po ludziach, którzy tańczyli, dostrzegłem jedną, samotną kobietę. Uśmiechnąłem się szeroko i zacząłem szturchać Atsushiego.
- O cooo chodzi? - zapytał.
- No popatrz! - wskazałem mu dziewczynę skinięciem głowy - Dawaj, zatańcz z nią!
- Co...- popatrzył na mnie zdezorientowany.
- No to! - zepchnąłem go z siedzenia.
Atsushi? Wybacz za tyle czekania :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz