- Bardzo chętnie - odpowiedziałam niemal od razu. Po tych słowach szybko spojrzałam na wyświetlacz komórki, chcąc sprawdzić godzinę. - Za godzinę muszę być z powrotem w domu, więc nie mamy zbyt dużo czasu.
Elias skinął głową na znak, że rozumie i jednocześnie zgadza się na tą wyjątkowo krótką przechadzkę. Gdybym mogła, pewnie odwołałabym spotkanie, bowiem mężczyzna wyglądał na naprawdę sympatyczną osobę. Jednak już przez tyle czasu zbywałam swoją siostrę, że gdybym zrobiła to i tym razem, najpewniej strzeliłaby soczystego focha i musiałabym zmarnować cały weekend na przepraszanie jej. Oczywistym jest, że zależało mi na niej, ale odkąd została nauczycielką całą swoją wizytę papla o ulubionych albo tych nieznośnych uczniach, którzy zatruwają jej życie. Fakt faktem lubię dzieci, ale już tyle razy nasłuchałam się o wspaniałych osiągnięciach kochanej Astride i irytującym buntowniku Arnaudzie, że miałam ochotę zakleić Henriette usta, gdyby ta ponownie zaczęła temat swoich podopiecznych.
I to z tego powodu najbardziej żałowałam, że przechadzka ma skończyć się tak szybko. Ale hej, jeśli będzie miła zawsze można ją przecież powtórzyć.
- Niedaleko stąd jest park - dodałam jeszcze po chwili, obracając twarz w kierunku miejskiego zieleńca, wtedy jeszcze niewidocznego zza spadzistych dachów stojących przy ulicy domków. - Psy będą mogły się tam wybiegać, a my nie będziemy musieli pilnować, żeby nie wbiegły na ulicę i nie wpadły pod jadący samochód. Co pan na to, panie Russel?
Mężczyzna uniósł kącik ust delikatnie ku górze, układając je w nieznaczny uśmiech.
- Świetny pomysł, panno...? - tu się zawahał, jakby nie był do końca pewny, czy wcześniej przedstawiłam się również nazwiskiem, czy jednak nie.
- Caillte.
- To z irlandzkiego? - zapytał kilka chwil później, kiedy już szliśmy w stronę parku.
W odpowiedzi wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia, nigdy nie sprawdzałam. Jakoś mnie to nie interesowało.
- Ale ty chyba nie jesteś Irlandką? Miałabyś inny akcent - zwrócił twarz w moim kierunku, lekko przekrzywiając głowę, jakby to miało mu ułatwić przejrzenie mnie na wylot.
- Zawsze uważałam, że dość wyraźnie słychać, iż pochodzę z Francji - w tym momencie przerwałam na moment, sprawdzając wyraz twarzy Eliasa. Jednak on jedynie dalej przypatrywał mi się z ciekawością. - Ale jeśli nie było to dla ciebie proste zadanie to znaczy, że zaczynam poddawać się wpływowi brytyjskiemu. Nie żebym miała coś przeciwko, to bardzo ładny akcent i przyjemnie się go słucha. A ty? Gdzie się urodziłeś?
Elias?
Elias skinął głową na znak, że rozumie i jednocześnie zgadza się na tą wyjątkowo krótką przechadzkę. Gdybym mogła, pewnie odwołałabym spotkanie, bowiem mężczyzna wyglądał na naprawdę sympatyczną osobę. Jednak już przez tyle czasu zbywałam swoją siostrę, że gdybym zrobiła to i tym razem, najpewniej strzeliłaby soczystego focha i musiałabym zmarnować cały weekend na przepraszanie jej. Oczywistym jest, że zależało mi na niej, ale odkąd została nauczycielką całą swoją wizytę papla o ulubionych albo tych nieznośnych uczniach, którzy zatruwają jej życie. Fakt faktem lubię dzieci, ale już tyle razy nasłuchałam się o wspaniałych osiągnięciach kochanej Astride i irytującym buntowniku Arnaudzie, że miałam ochotę zakleić Henriette usta, gdyby ta ponownie zaczęła temat swoich podopiecznych.
I to z tego powodu najbardziej żałowałam, że przechadzka ma skończyć się tak szybko. Ale hej, jeśli będzie miła zawsze można ją przecież powtórzyć.
- Niedaleko stąd jest park - dodałam jeszcze po chwili, obracając twarz w kierunku miejskiego zieleńca, wtedy jeszcze niewidocznego zza spadzistych dachów stojących przy ulicy domków. - Psy będą mogły się tam wybiegać, a my nie będziemy musieli pilnować, żeby nie wbiegły na ulicę i nie wpadły pod jadący samochód. Co pan na to, panie Russel?
Mężczyzna uniósł kącik ust delikatnie ku górze, układając je w nieznaczny uśmiech.
- Świetny pomysł, panno...? - tu się zawahał, jakby nie był do końca pewny, czy wcześniej przedstawiłam się również nazwiskiem, czy jednak nie.
- Caillte.
- To z irlandzkiego? - zapytał kilka chwil później, kiedy już szliśmy w stronę parku.
W odpowiedzi wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia, nigdy nie sprawdzałam. Jakoś mnie to nie interesowało.
- Ale ty chyba nie jesteś Irlandką? Miałabyś inny akcent - zwrócił twarz w moim kierunku, lekko przekrzywiając głowę, jakby to miało mu ułatwić przejrzenie mnie na wylot.
- Zawsze uważałam, że dość wyraźnie słychać, iż pochodzę z Francji - w tym momencie przerwałam na moment, sprawdzając wyraz twarzy Eliasa. Jednak on jedynie dalej przypatrywał mi się z ciekawością. - Ale jeśli nie było to dla ciebie proste zadanie to znaczy, że zaczynam poddawać się wpływowi brytyjskiemu. Nie żebym miała coś przeciwko, to bardzo ładny akcent i przyjemnie się go słucha. A ty? Gdzie się urodziłeś?
Elias?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz