Spuściłam wzrok na swoje stopy, bezmyślnie miętoląc rąbek bluzy Adriena, którą zostawił u mnie w mieszkaniu podczas poprzedniej wizyty. Była na mnie za duża, ale materiał z którego była zrobiona był miękki i ładnie pachniała.
- Mhm... rozumiem - mruknęłam bez większego przekonania i gestem zachęciłam kotołaka, aby przysiadł na skraju łóżka. Gdy stał na środku pokoju i wpatrywał się we mnie swoim przenikliwym wzrokiem czułam się strasznie niekomfortowo. Przyjaciel zrobił to o co prosiłam i po chwili objął mnie, a ja dla większej wygody oparłam głowę na jego ramieniu. - Ale chyba nie wszystkie wilkołaki takie są...
- Hm?
Wzięłam głęboki oddech, aby odpowiedzieć najspokojniej jak umiem. Przed oczami mignęła mi przyjazna twarz Alexa, który zawsze zachowywał się jak gentleman i nigdy nie mnie nie uraził.
- Jakiś czas temu poznałam jednego i nie sądzę, żeby zrobił mi krzywdę... - zaczęłam ostrożnie, zerkając ukradkiem na Riena.
- El, teraz to nie byłby on. Wilk wewnątrz przejąłby nad nim kontrolę, a szansa, że w porę się opamięta jest naprawdę niewielka. Gdyby to nie było ważne, nie czepiałbym się o to.
- Okej, będę grzeczna - odpowiedziałam już pewniej i wstałam. - Herbata wystygnie, a tego byśmy nie chcieli.
- Masz ciastka? - spojrzał na mnie z nadzieją, a mnie uderzyło podobieństwo jego spojrzenia do błagalnego wzroku Replay'a.
- Myślałam, że tęskniłeś za mną, a nie za wypiekami piekarni! - wyrzuciłam mu żartobliwie, siadając na kanapie.
- Zaprosiłaś mnie. Powinnaś się liczyć z tym, że będę głodny po przebyciu tylu kilometrów - uśmiechnął się szelmowsko i sięgnął do półmiska z maślanymi kwiatkami.
- Mówisz jakbyś biegł pieszo - chciałam trzepnąć go w rękę, ale zdążył ją zabrać, nie puszczając przy tym słodkości.
- Skąd wiesz, że tego nie robiłem? - odparował, delektując się przysmakiem. Pokręciłam tylko głową z udawaną rezygnacją, a następnie przysunęłam się do niego. W telewizji leciało jakieś talking - show, które mimo starań prezenterki było strasznie nudne i przewidywalne. W pewnym momencie dłoń przyjaciela znalazła się na moim kolanie, toteż zaczęłam rysować na niej przeróżne zawijasy, które miały mi pomóc zebrać myśli. Zaskoczyła mnie jego reakcja na wieść o ciąży. Martwiłam się, że po prostu trzaśnie drzwiami i zniknie na zawsze w tej samej chwili. Nie chciałam jednak by nasza relacja, ze zwykłej luźnej, ale jednak zobowiązującej do pewnych rzeczy przyjaźni zmieniła się w obowiązek, który zepsuje nasz dobry kontakt.
- Nad czym tak myślisz? - jego cichy głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nieważne, takie tam przemyślenia - zbyłam go wymuszonym uśmiechem.
- Chętnie posłucham - spojrzał na mnie wyczekująco. Napisałam mu na nadgarstku "frajer", na co kotołak zaśmiał się krótko. - No już, przecież cię nie zjem.
Westchnęłam ciężko.
- Chodzi o to, że ja nie chciałabym, żebyś czuł się winny za to co się stało... Gdybyś miał poczucie obowiązku i spędzał ze mną czas z przymusu, czułabym się okropnie. Nie miałabym ci za złe gdybyś teraz wyszedł i już więcej nie wrócił - wyrecytowałam na jednym wydechu, nawiązując do pewnej rozmowy z przeszłości.
Rien? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz