- Cholera - zaklęłam i nie mając innego wyjścia, zamieniłam bluzkę na ciemnofioletowy golf, zakrywający mi połowę szyi. Później po raz kolejny usiadłam na materacu. Właśnie w takich chwilach brakowało mi przyjaciółki, która doradziłaby mi co w tej sytuacji począć. W razie potrzeby przyjechałaby do mnie z pudłem lodów i obejrzała ze mną jakąś tandetną komedię romantyczną. Wypłakiwałybyśmy oczy w chusteczki i wspólnie stwierdzałybyśmy, że życie jest bez sensu. Jednak teraz nie miałam ani przyjaciółki ani lodów, a na to drugie miałam straszną ochotę. Wiedziałam, że w końcu będę musiała wyjść z pokoju, bo toaleta jest po drugiej stronie mieszkania. Fakt, że jest dziś sobota dodatkowo mnie denerwował. Od dawna nie tęskniłam tak bardzo do swojego stanowiska firmie. Zebrawszy się na odwagę, wyszłam z sypialni i skierowałam się do kuchni, gdzie jak się okazało siedział już Adrien.
- Dzień dobry - wydusiłam, unikając jego spojrzenia i wstawiając wodę na herbatę. Otworzyłam szafkę w poszukiwaniu tabletek przeciwbólowych, a gdy już pogodziłam się z myślą braku ich, Rien wyciągnął ku mnie rękę, na której leżały. Podziękowałam mu skinieniem głowy i czym prędzej zabrałam je z jego dłoni. Drgnęłam nerwowo, gdy kotołak wstał, by włożyć talerz do zlewu i odsunęłam się od niego na tak zwaną "bezpieczną odległość". Napięcie między nami było wręcz namacalne, dlatego gdy tylko woda się zagotowała czmychnęłam do salonu. Właśnie wystukiwałam refren jakiegoś sezonowego hitu, gdy po drugiej stronie kanapy usiadł Rien i wbił wzrok w telewizor. Te kilkanaście centymetrów między nami było jak mur, który oddzielał nas od siebie.
- Adrien... - zaczęłam i wzięłam głęboki oddech. Wayland zwrócił ku mnie swoją twarz, a jego oczy miały intensywnie zieloną barwę. - Porozmawiajmy o tym... w przeciwnym razie to nie da nam spokoju...
Rien? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz