15 lis 2016

Od Jamie do Elenor

Ścisnęłam w dłoni kolejną stronę z obszernego na temat popełnionych i zaplanowanych przeze mnie przestępstw. Pani Harvey powiązała ze mną największe ze zbrodni popełnionych w San Lizele – bestialskie morderstwa, tajemnicze porwania i niepozorne, choć kryjące w sobie ziarnko mrocznej tajemnicy, wypadki – to najczęściej pojawiało się na stronach folderu należącego do wspaniałej detektyw Elenor Meredith Harvey. Po znalezieniu odpowiednich informacji, odłożyłam dokumenty i, westchnąwszy teatralnie, odwróciłam się do wymęczonej pani Harvey.
- Miło, że wpadłaś, Jamie – mruknęła, podnosząc się z zakurzonej podłogi. Zmierzywszy mnie złowrogim, choć nieco nieprzytomnym spojrzeniem, podeszła i stanęła obok mnie – Podleczyłaś się już nieco po utraceniu takiej ilości krwi? – zapytała, porządkując przeglądane przeze mnie dokumenty.
- Dziękuję, że tak się o mnie martwisz, moja droga – uśmiechnęłam się do niej – Ale cóż, nadal mam problem z poruszaniem prawą ręką, sama rozumiesz, nieźle pocięłam się szkłem. Chociaż… I tak skończyłam lepiej niż biedny kapitan Proctor. A właśnie! Jak idzie współpraca z maskotką? Joan Watson?
- Genialnie – odpowiedziała, odkładając folder na stos książek – Watson gromadziła pakta spraw, w których oczywistym jest twój udział – dodała, odwracając się i patrząc mi w oczy.
- No tak, tylko to jest wam potrzebne, by wyrok okazał się kilkukrotnym dożywociem, a przecież nie potrzebujesz więcej informacji o mnie – odparłam, splatając dłonie za sobą – Na pewno znasz dokładną datę urodzenia, włącznie z godziną. O miejsce nawet nie śmiem zapytać.
- Jedenasty lutego, tysiąc dziewięćset… Tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty drugi. Jedenaście po czwartej, rano – westchnęła ciężko, jakby dopiero teraz przekonała się, jak daleko sięga jej obsesja – Reading.
- Dokładnie tak, słodziutka – odparłam – A teraz moja kolej. Na świat przyszłaś trzeciego marca tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego piątego roku, w Londynie, oczywiście. Dziesiąta pięćdziesiąt… Osiem, wieczorem. Pobawmy się dalej. Masz jednego brata, starszego o siedem lat. Nazywa się… Connor, prawda?
- Oczywiście. Masz troje braci, wszyscy starsi. Benjamin, który ma czterdzieści lat. James, trzydziestoośmioletni i Isaac, najmłodszy, mający trzydzieści siedem.
- Cudownie! Och… Dimitri Reiter. Twój kochanek. W chwili śmierci miał trzydzieści trzy lata. Zginął na rozkaz mojego, no cóż, już martwego, pająka.
- Kit Coleman, zginął mając dwadzieścia pięć lat, w wypadku samochodowym, spowodowanym przez twojego agenta. Byliście małżeństwem trzy lata, mieliście dziecko, które oddałaś do adopcji. Dziewczynka, Lydia Capaldi, ma teraz dwanaście lat i nie wie, że jej matka jest jednym z najgroźniejszych przestępców. Hugh Oswald, sześćdziesięciodwulatek, zaplanował twoje małżeństwo z Colemanem. Louise, sześćdziesiąt lat, przytaknęła temu.
- Anne Harvey, zmarła przy porodzie w wieku dwudziestu siedmiu lat. Jackob Harvey, lat pięćdziesiąt dziewięć, przestałaś się z nim kontaktować.
- Sztuki piękne.
- Prawo – odpowiedziałam szybko, widząc jak detektyw wyjmuje telefon i krzywi się, patrząc na ekran – Czyżby pan Atkins chciał powrócić do prowadzenia sprawy? Zabrałaś mu maskotkę…
- To Watson – westchnęła, chowając komórkę do kieszeni bluzy – Zaraz tu będzie.
- Naprawdę? – zapytałam, uśmiechając się – Stęskniłam się za nią, naprawdę. Podczas przesłuchań była taka… Nieswoja. Podobnie jak ty. Zapomniałaś zażyć odpowiednią dawkę, prawda? To dlatego wyglądasz tak blado.
- Choć raz zamilcz – warknęła Elenor i, odwróciwszy się, odeszła, kierując w stronę drzwi. Rękoma oparłam się o blat stołu i westchnęłam ciężko, słysząc kobiece głosy. Po chwili przyjemnego spokoju, do zagraconego pomieszczenia weszła pani Harvey i jej towarzyszka, pani Watson.
- Joan – zwróciłam się do maskotki Atkinsa, gdy ta spojrzała na mnie złowrogo – Ostatnio widziałyśmy się w mniej… Przyjaznych okolicznościach. Ale teraz jest zdecydowanie lepiej, w końcu nie jesteśmy na komisariacie, nie ma tutaj ani Grega, ani Alexandra, towarzyszy nam tylko zmęczona pani Harvey.


Elenor?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz