Patrząc na paniczny strach inspektora nie mogłam powstrzymać śmiechu. Odchyliłam głowę i roześmiałam się szczerze.
-Można o to obwiniać kapitana Proctora, ostrzegałam go, by wzmożył czujność. - powiedziałam, poważniejąc.
-Jest pewien ważny szczegół.. Kapitan nie żyje. - skrzywił się mężczyzna. - Został zabity szkłem od słoików na farbę.
-Gratuluję Moriarty pomysłowości, jednak zdażało jej się używać szkła już wcześniej.
-Pani Harvey, to poważna sprawa. - rzucił ze zirytowaniem Lestrade.
-Panie inspektorze, ja traktuję to bardzo poważnie. - westchnęłam.
-Widzę, że panią to bawi, mimo, iż nie powinno.
-Zdecydowanie jest z czego się śmiać. Wiem już, gdzie przebywa Jamie Oswald. - wyciągnęłam komórkę i wybrałam pierwsze lepsze miejsce na mapie.
Stanęłam obok Grega Lestrade, wskazując je palcem i jednocześnie sięgając do kieszeni płaszcza, w której sądząc po jego zachowaniu miał coś ważnego. Niepostrzeżenie wyciągnęłam jego legitymację policyjną.
-Wątpię, pani Harvey. - prychnąl inspektor, patrząc na wskazywany przeze mnie cmentarz.
-I prawidłowo. Nie znam aktualnie miejsca, w którym przebywa Moriarty. Chodziło o zupełnie co innego. Powinien pan bardziej pilnować swoich rzeczy. - podałam Lestrade'owi dokument, uśmiechając się kpiąco.
-Coraz bardziej mnie pani zadziwia.. - westchnął detektyw. - Wyjaśni mi pani swą tajemnicę?
-Pokazałam panu losowe miejsce w San Lizele, tym samym odwracając pana uwagę. Miałam pełny dostęp do pana płaszcza. Wiedziałam, w której kieszeni jest coś cennego, ciągle pan do niej sięgał, sprawiając, czy legitymacja jest. Nie jestem przestępca, czy chociażby kieszonkowcem, a okradłabym pana z łatwością.
Mężczyzna odebrał dokument, kręcąc głową.
-Pan Atkins został odsunięty od sprawy. Zajmie się nią pani, wraz z panią Watson.
-Cudownie. Pozwoli więc pan, bym udała sie do pokoju, w którym więziona była pani Oswald. - nie czekając na odpowiedź skierowałam się do pomieszczenia.
Pod ścianą, obok drzwi bezwładnie leżał kapitan Proctor. W czaszkę i szyję powbijane miał szklane odłamki. Uważnie rozejrzałam sie po pokoju. Na ścianie pozostała plama zaschniętej, zielonej farby, której słoik rozbiła Moriarty. Uklękłam i przyjrzałam się krwi na podłodze, niepołączonych kajdankach i elektryce RFID. Wokół ciała kapitana również było pełno zaschniętej już, szkarłatnej cieczy. -Pozbyła się wszystkiego, co ją unieszkodliwiało dzięki szkle, przy okazji bardzo się raniąc. Ale czego się nie robi, by odzyskać wolność? - mruknęłam.
Prowadziłam śledztwo wraz z Joan Watson. Mimo wytężonej pracy nie mogłyśmy odnaleźć Jamie Oswald. Miałam możliwość osobistego kontaktu z morderczynią, jednak nie zamierzałam tego próbować. Siedząc w swoim biurze pośród wszechogarniającego bajzlu przeglądałam akta zbrodni, które powiązałam z Moriarty. Od paru dni nie spałam, czasami jedynie posiłkując sie kawą. Agentów ma również wśród policji, więc może śledzić każdy mój ruch, sama się nie ujawniając. Musiałam się zorientować, kto jest łącznikiem przestępczyni ze Scotland Yardem. Sięgnęłam po kubek z mocną, czarną kawą, jednak kofeina na tak niewypoczęty organizm działa słabo. Zamknę oczy tylko na chwilę, zaraz pójdę po heroinę.. i zasnęłam. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam postać w czarnym płaszczu, stojąca w pewnej odległości ode mnie i przeglądając jakieś dokumenty. Wyciągnęłam pistolet spośród sterty papierów i włożyłam ręce do kieszeni bluzy, tym samym ukrywając broń, tak na wszelki wypadek. Podniosłam sie z podołgi, Moriarty odwróciła sie w moją stronę.
-Miło, że wpadłaś, Jamie. Podleczyłaś się już nieco po utraceniu takiej ilości krwi? - zapytałam, podchodząc do niej i układając dokumenty, które oglądała spowrotem na miejsce, jeśli można to tak nazwać.
Moriarty?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz