-Oczywiście że nie!- powiedziałam sama do siebie i przewróciłam kolejna stronę. Domyślałam się co wydarzy się potem, jednak nie chciałam psuć sobie smaku lektury więc starałam się nie myśleć o zakończeniu. Nagle mój spokój został przerwany, Odłożyłam książkę na bok i spojrzałam za okulary na klienta. Była to dość młoda dziewczyna, która nie wyróżniała się w tłumie niczym. I to było bardzo podejrzane. Obserwowałam ją kontem oka, wyczuwając nieprzyjemny zapach. Zwykły człowiek by nie zwrócił na to uwagi, jednak z jej buzi było czuć odór rozkładającego się mięsa który próbowała zatuszować miętówką. Odkąd babcia mnie tutaj wysłała mało rzeczy się działo. Lecz starałam zachowywać 100% czujność.
-Mogę w czymś pomóc?- zapytałam z uśmiechem.
-Nie dziękuje..- wzięła książkę kucharską i podeszła z nią do kasy. Dzięki temu mogłam jej się lepiej przyjrzeć. Podczas pakowania i wydawania reszty dostrzegłam cechy charakterystyczne dla Wendigo. "To by w sumie wyjaśniało ten smród, dziewczyna dzisiaj spożywała pewnie jakieś martwe zwierze." pomyślałam. Pożegnałam się z klientką i wzięłam swoją torebkę.
-Pewnie idzie zapolować na coś większego..- burknęłam i zamknęłam księgarnie wcześniej, pisząc jednocześnie właścicielowi, że wypadło mi coś ważnego. Muszę przyznać gdyż po moim ciele przechodziły dreszcze ekscytacji gdy tropiłam swoją ofiarę. Dość szybko zrobiło się ciemno, a ja doszłam do obozowiska w lesie jakiś turystów.
-A więc chcesz się zabawić w Hannibala słodko~ szepnęłam i z bezpiecznej odległości obserwowałam najprawdopodobniej kolacje Wendigo. Turyści pili dość duże ilości alkoholu, przez co ich czujność spadła i są bezbronni jak małe owieczki. Jednak ma to swój plus.. będą myśleć że to wszystko to tylko jakieś chore halucynacje. Gdy ognisko powoli zaczęło wygasać, grupka mężczyzn weszła do namiotu a kobieta jeszcze dla pewności sprawdzała czy ogień całkowicie zgasł. W tej chwili pojawiła się za nią dziewczyna pokazując swoją potworną naturę.
-Uciekaj!- krzyknęłam do kobiety i rzuciłam w stronę stwora sztylet. Człowiek upadł i z szoku stracił przytomność.
-W sumie lepiej dla ciebie, złotko~ podbiegłam do zaskoczonego Wendigo. Widać że doświadczenia to on miał mało.
-Zostaw mnie!- doszło do istoty że musi walczyć o życie. Od razu zaczęło uciekać w głębie lasu. Nie wahałam się i ruszyłam za nim. Wyciągnęłam z torebki srebrny sztylet i korzystając z nieuwagi dziewczyny rzuciłam się na nią od razu wbijając ostrze w tył jej głowy a potem serce.
-Niech skończą się twoje cierpienia, a niech twe ofiary odetchną gdyż ich śmierć została pomszczona..- powiedziałam i podniosłam się z martwego ciała poprawiając włosy.
-Ignis~ polałam trupa cieczą która zaczęła płonąć. Babcia zawsze mnie uczyła że lepiej spalić dla pewności. Poczekałam z dobre 20 minut gdy po Wendigo pozostała kupka prochu.
-Zadanie skończone!- ziewnęłam głośno i wyciągnęłam z kieszeni telefon.
-Dobry internecie powiedz mi gdzie jest wyjście z tego mrocznego i mokrego lasu!- pokazała się nawigacja.
-Dziękuje Google Maps!- uniosłam smartphone do góry i ruszyłam przed siebie. W głowie właśnie leciała mi piosenka z Króla Lwa. Gdy nagle usłyszałam szmery, i to na pewno nie był lisek tylko coś większego.
<Ktoś chętny? *^*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz