Burza to nie jest dobry czas na przesiadywanie poza domem. Te wszystkie pioruny i błyskawice, choć niby straszne, wcale aż tak nie przeszkadzają. Deszcz jest zdecydowanie o wiele gorszy. Fiodor przeobraził się w kota. O ile w normalnych warunkach lepiej mu podróżować w ciele człowieka, gdy jest się mniejszych rozmiarów łatwiej się schować. Z powodu złej pogody nie było nikogo, ale chłopak i tak rozejrzał się przed przemianą, tak na wszelki wypadek. Na czterech łapkach świat wygląda inaczej. Zwierzęcy instynkt lekko przyćmiewa ludzki umysł. Ciało bardziej nastawione jest na ucieczkę lub atak, niż na analizowanie czy wymyślanie planów. Na szczęście, by ukryć się przed deszczem nie potrzeba być geniuszem. Fiodorek możliwie szybko znalazł się w idealnej w jego mniemaniu pozycji, czyli w starym kartonie leżącym obok śmietnika na tyłach jednego ze sklepów. Można tu było się zdrzemnąć i przeczekać niesprzyjające warunki pogodowe w nadzieji, iż pchły się tobą nie zainteresują.
Obudził go najcudowniejszy i najwspanialszy zapach, jaki do tej pory spotkał. Przynajmniej w tamtej chwili tak mu się wydawało. Musiał bardzo wygłodnieć w trakcie tej kilkugodzinnej drzemki. Wcześniej nawet nie zauważył, że w tym śmietniku obok jest jakaś ryba, a tu proszę. Zbyt długie przebywanie w skórze kota tak na niego działało. Jego umysł z każdą chwilą zapominał o człowieczeństwie i stawał się zwierzęcy. Jedzenie starej, zepsutej ryby wcale nie budziło w nim obrzydzenia, a stanowiło tylko smakowity kąsek. Wygramolił się więc ze średnio wygodnego legowiska i zabrał się za pałaszowanie zdobyczy. Dobiero, gdy napełnił żołądek, zmienił się na powrót w Fiodora-człowieka i po przeciągnięciu się wyruszył na miasto. Piękne widoki zawsze poprawiają mu nastrój, a miejsce, w którym się znalazł akurat było bardzo przyjemne dla oka, mimo że była noc. Mężczyzna z wielkim uśmiechem na ustach dumnie przemierzał ulicę. Dopiero po kilkunastu minutach przypomniał sobie, że jest bezdomy i wypadałoby znaleźć jakieś lokum na dłużej, jeżeli chce tutaj zamieszkać na stałe. Przez powiedzenie "na stałe" rozumie się przynajmniej kilka miesięcy, może lat? Nadzieja wszak umiera ostatnia. Olśniło go zapewne na widok pewnej uroczej, rudowłosej niewiasty. Niewiedzieć czemu stała samotnie przy witrynie sklepowej przedstawiającej jakieś mało znaczące dla kotołaka przedmioty, a widocznie dla niej interesujące. Znalazł więc ustronne miejsce za rogiem i zamienił w puszystą kuleczkę, co było równoznaczne z rozpoczęciem "polowania na opiekunkę". Jak on kocha to określenie.W taki oto sposób dość brudny kot znalazł się pod nogami dziewczyny i głośno miałcząc, zwrócił na siebie uwagę conajmniej tej pary przechodzącej obok, ale to nie na tych ludziach mu zależało.
Camille?
Camille?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz