Uśmiechnąłem
się mimowolnie i przewróciłem oczami. Nawet nie musiałem zastanawiać się nad
odpowiedzią.
TrashKing:
Mimo, że
brzmi zachęcająco, nie wiem czy zauważyłeś, ale nie jestem raczej osobą, która
nadawałaby się do klubu :v
YourShinki:
Tak,
zauważyłem, słońce. Jak sobie chcesz, gnij sobie w swojej jaskini.
TrashKing:
Moja
jaskinia jest spoko, przynajmniej jest w niej kot.
HeyKids:
Kotkotkotkotkot
YourShinki:
Pozdrów
Ernesta. Btw, znowu popsułeś HeyKids.
HeyKids:
Mopsmopsmops
YourShinki:
...
TrashKing:
Dzięki za
uciszenie go. Ja uciekam w świat żywych. Bawcie się dobrze. ^^
Your Shinki:
Oj, z
pewnością będziemy >:)
HeyKids:
Żegnaj!
Po raz
kolejny na mojej twarzy na mojej twarzy zagościł uśmiech. Oderwałem wzrok od
ekranu laptopa i powoli go zamknąłem. Art Yato stanowczo zajął mi za dużo
czasu. Złapałem wzrokiem spojrzenie Ernesta. Chyba muszę go nakarmić, nie chcę
znaleźć klawiszy w jego kuwecie. Zebrałem się z łóżka i sięgnąłem do szafki po
karmę. Gdy napełniłem jego miskę zacząłem się zastanawiać, czy ja mam może coś
do jedzenia. Po szybkim zajrzeniu do lodówki i stwierdzeniu, że nie, stało się
dla mnie jasne, że muszę wybrać się do sklepu. Stanąłem przed lustrem i
oceniłem swój wygląd. Wyglądałem okropnie. Ale cóż, trzeba z tym żyć. Zmieniłem
koszulkę na czystą i voila, jestem gotowy.
- Zaraz
wracam Eleonorkuś – powiedziałem, po czym schowałem się za drzwiami zanim
dosięgnęły mnie pazury zwierzaka. Zamknąłem drzwi na klucz, po czym zbiegłem
klatka schodową. Dojście do sklepu nie zajęło mi zbyt wiele czasu. Byłoby
krócej, ale najbliższy sklep nie ma tego czego potrzebuję. W moim koszyku
wylądowała kocia karma, parę mrożonek, parę jogurtów, woda i z 5 paczek chipsów
o smaku octu.
Gdy zapłaciłem i opuściłem sklep w mojej głowie pojawił się nowy
pomysł. Było w miarę ciepło, więc zamiast do domu, swoje kroki skierowałem w
stronę niewielkiego parczku. Doszedłem do jednej z ławek i rzuciłem na nią i
reklamówkę, i siebie. Patrząc w niejasny
punkt zacząłem planować resztę tygodnia. Mam dwa zlecenia do wykonania, ale nie
są one specjalnie znaczące i nie zajmą mi dużo czasu. Nawet klienci mi się
trafili nieźli, zostawili mi swobodę wykonania. Ale reszta tygodnia…
Prawdopodobnie spędzę ją w mieszkaniu, zabierając się za jakiś nowy serial. To
najbardziej lubię, ale z chęcią wyrwałbym się z kimś. Myśli zaczęły mi krążyć
wokół znajomych z forum. HeyKids i YourShinki… Znaczy Dean. Ze zdziwieniem uświadomiłem sobie, że nie znam imienia jednego z nich.
Będę musiał później zapytać. Z zamyślenia wyrwała mnie para przechodząca obok.
Niska kobieta zabawnie kontrastowała z wysokim partnerem. Dzięki nim
zauważyłem, że zrobiło się już dosyć późno i zabierając swoją siatkę z zakupami
porzuciłem moją ławeczkę. Czas było wracać do domu, Ernest zaczynał się martwić,
gdy zbyt długo mnie nie było, a wtedy miał tendencję do demolowania moich
książek i mang stojących na półkach. Na szczęście tym razem stały na miejscu, o
czym przekonałem się gdy wróciłem. Z westchnieniem zabrałem się do pracy. Temat wydawał się całkiem prosty, Miałem zaprojektować ulotki dla lokalnej pizzerii. Nic wielkiego i całkiem przyzwoita zapłata. Idealnie.
Sam projekt zajął mi niecałą godzinę. Dzięki Ci ojcze, że nie muszę pracować, wychodząc z domu. Mogę puszczać The Cab na głośnik i nikt na mnie nie nakrzyczy. W ciągu rysowania zajrzałem na forum i odświeżyłem dwa razy. Żadnych nowych wiadomości, cisza. Czyżby rzeczywiście wyszli do klubu? Rzuciłem się na poduszkę i zacząłem myśleć nad możliwym powodem, przez którego nie mam żadnych przyjaciół, którzy raczej nie mają możliwości okazania się 40-letnimi seryjnymi mordercami. Albo niebezpiecznymi hackerami. Zaśmiałem się w duchu. Chyba starczy na dzisiaj. Stwierdziłem, że daję sobie spokój z projektem i z Ernestem na brzuchu udałem się w cudowną krainę snów.
Sam projekt zajął mi niecałą godzinę. Dzięki Ci ojcze, że nie muszę pracować, wychodząc z domu. Mogę puszczać The Cab na głośnik i nikt na mnie nie nakrzyczy. W ciągu rysowania zajrzałem na forum i odświeżyłem dwa razy. Żadnych nowych wiadomości, cisza. Czyżby rzeczywiście wyszli do klubu? Rzuciłem się na poduszkę i zacząłem myśleć nad możliwym powodem, przez którego nie mam żadnych przyjaciół, którzy raczej nie mają możliwości okazania się 40-letnimi seryjnymi mordercami. Albo niebezpiecznymi hackerami. Zaśmiałem się w duchu. Chyba starczy na dzisiaj. Stwierdziłem, że daję sobie spokój z projektem i z Ernestem na brzuchu udałem się w cudowną krainę snów.
Ella?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz