27 mar 2017

Od Williama do Elli

Rzuciłem szybko wzrokiem w stronę Elli. Zrobiłem parę kroków w jej stronę i kucnąłem opierając dłonie na jej nogach.
- Nie wiem jak z nią - powiedziałem i spojrzałem zaniepokojony w stronę Deana. Mężczyzna podszedł bliżej i stanął nad nami. Odwróciłem się z powrotem do nadal spiętej kobiety. Podniosła roztrzęsiony wzrok i spojrzała mi w oczy.
- Wszystko okej, tylko czuję się jakbym ktoś zrobił ze mnie sorbet. Jagodowy - uśmiechnęła się niewyraźnie. Kretynka.
- Możesz wstać? - spytałem się i wyciągnąłem do niej rękę. - Powinniśmy stąd wyjść.
- Słoneczko ma rację - wtrąca Dean a ja westchnąłem. Ella złapała moją dłoń i powoli stanęła na nogi. Wstałem za nią i zrzuciłem z ramion moją bluzę, by rzucić ją na głowę niskiej kobiety. Spojrzała na mnie spode łba. Oparłem dłoń na jej plecach by nieco ją wesprzeć. Dean nas pokierował a my powoli poczłapaliśmy za nim. Wyszliśmy na świeże powietrze i mężczyzna zaczął kierować nas w stronę swojego auta. Oparliśmy się o karoserię jego Mustanga GT Premium. Bogaty skurczybyk.
A ja nadal pieszo. Może czas zacząć oszczędzać. Ella znowu usiadła, tym razem na trawie, owinięta moją bluzą. Dean rozszerzył swoje ramiona oferując jej uścisk, a ona tylko spojrzała na niego z głupim wyrazem twarzy i odwróciła się do mnie niemo błagając o ratunek. Dean wstał i zaczął grzebać coś w bagażniku mamrocząc do siebie, że gdybym to był ja, to pewnie już byśmy siedzieli przytuleni. Nie dziękuję, miałem wystarczająco przytulania na jeden dzień. Mimo to przyklęknąłem przy niej i zacząłem sprawdzać czy nie ma żadnych widocznych obrażeń.
- Coś Cię boli? - spytałem mądrze, Kobieta jest wychłodzona, a ty zadajesz tępe pytania. Przeanalizowałem w głowie jedyne mądre opcje i kładąc dłonie na jej barkach skupiłem się na rozgrzewaniu. Maści rozgrzewające też istnieją, też leczenie, nie? Na jej twarzy pojawiło się lekkie zaskoczenie, ale automatycznie przysunęła się bliżej, lgnąc do ciepła. Przytrzymałem ją tak przez parę minut, aż Dean zatrzasnął bagażnik.
- A ja? - spytał żartobliwie, ale miał rację. Był w o wiele gorszym stanie niż my dwoje. Zmusiłem go do zajęcia miejsca obok Elli i zacząłem badać jego auto poszukując apteczki, Jedna standardowa, samochodowa i jedna, wyraźnie używana przez Deana. Gdy zobaczyłem jej stan szybko chwyciłem tę pierwszą i igłę i nić z drugiej oraz znalezione pod siedzeniem butelki piwa i wróciłem do znajomych. Usiadłem obok Deana i zacząłem od przemycia jego ran. W paru miejscach wykonałem szybkie, ale precyzyjne szwy. Dzięki tato, czasami się przydajesz. A tak poza tym, mógłbyś przestać straszyć dziewczyny, które są w moim mieszkaniu. Opatrzyłem resztę ran i wykorzystałem trochę swoje "talenty" by zniwelować większe siniaki. Dean i Ella przyglądali się całemu procesowi.
- Zatrzymamy go, nie El? - rzucił mężczyzna, a ja uśmiechnąłem się tylko. Po skończonej robocie podałem im butelki i siadając po drugiej stronie Elli. Siedzieliśmy tak, pijąc piwo i nucąc w tle stary przebój zespołu Kansas.
***
Dean podwiózł mnie do mojego mieszkania, Ella sama wróciła do siebie. Okropnie zmęczony wdrapałem się po schodach. Czułem, że siniaki zostaną mi przez najbliższe 1,5 tygodnia, pewnie dłużej, Prawdopodobnie mam też trochę uszkodzony łokieć lewej ręki. Przynajmniej będę mógł nadal rysować. Nacisnąłem klamkę i drzwi rzecz jasna były otwarte. No ale cóż, trudno pamiętać o zamknięciu drzwi kiedy twoja znajoma ryzykuje złamaniem kręgosłupa a potem dowiadujesz się, że twój kumpel ma jakieś kłopoty. Cóż, wszedłem do środka i westchnąłem. Na kanapie siedział Apollo, spoglądając nieufnie na Ernesta. Na moje wejście zareagował lekkim podskokiem. Jakby tego nie przewidział.
- Herbatę? - rzuciłem i zahaczyłem o łazienkę, żeby szybko ogarnąć brud na twarzy i dłoniach.
- Nie, dziękuję - tata odpowiedział spokojnie. Wyszedłem z łazienki i zacząłem robić herbatę dla siebie, nie to nie. Odwróciłem się i oparłem o blat rzucając Apollo pytające spojrzenie.
- Więc... - zważyłem słowa w moich ustach. - Coś jeszcze pozostało niejasne? - Udało mi się to powiedzieć bez cienia złośliwości w głosie. Odepchnąłem się od blatu i rzuciłem się na drugi koniec kanapy. Ojciec obrzucił mnie spojrzeniem i wyciągnął dłoń w moją stronę. Moja skóra zaczęła nabierać zdrowego koloru a siniaki zaczęły schodzić.
- Wróciłeś poobijany - skwitował.
- Wiedziałem na co się piszę - opuścił dłoń i zapadła niezręczna cisza.
- Mogę Ci zaufać? - Apollo rzucił mi spojrzenie, pełne konfliktu.
- Tak - rzuciłem szybko. Nie jestem dzieckiem i mogę o siebie zadbać. Ojciec wstał, rzucił kolejne nieufne spojrzenie Ernestowi i dziwny uśmiech w moją stronę. Niezbyt przekonujące. Po chwili już go nie było a w salonie pozostał tylko zapach okropnej wody kolońskiej. Zbyt wyczerpany by zrobić cokolwiek innego zacząłem bawić się telefonem. Zalogowałem się na forum i moją uwagę zwrócił wpis od Elli w osobnym wątku.
HeyKids:
Ani razu nie powiedziałeś do niego tato.

Ella?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz