7 lis 2016

Od Alex'a do Allijay

Dziewczyna zaprzeczyła. Dla jej bezpieczeństwa, by przetrwała w tym zepsutym świecie, trzeba ją uświadomić.
- Więc - zacząłem - Chodźmy szybszym krokiem, a ja opowiem Ci kim są łowcy.
- Dobrze - była zdezorientowana.
Poruszaliśmy się szybkim marszem.
- Od lat w tym miasteczku ludzie dzielą się na 3 grupy:
¤ Zwykłych ludzi - zupełnie nieświadomych o istnieniu dwóch pozostałych ras.
¤ Nadnaturalnych - czyli my, są też demony, półbogowie i inni.
¤ Łowcy - polują na nas, my od nich uciekamy lub dochodzi do konfrontacji.
Jeśli nie ucieklibyśmy z tamtego miejsca, skończyłoby się źle.
- Ale dlaczego tak jest? - spytała.
- Taka jest kolej rzeczy, nic się nie poradzi - odparłem - Pilnuj się teraz mnie.
Wstąpiliśmy do lasu. Allijay trzymała się całkiem blisko mnie. Przedzieraliśmy się przez krzaki. Znów to poczułem...to ten sam łowca.
- Padnij - wyszeptałem.
- Co? - spytała.
- Padnij! - powiedziałem nagle.
Słyszałem strzałę pokonującą opór powietrza. Grot wbił się w pień drzewa.
Znałem ten las, lecz Allijay...tu był mały problem.
- Nie ruszaj się stąd - wyszeptałem.
Ruszyłem na przeciw łowcy. Czułem jego zapach. Zacząłem się czołgać. Dostrzegłem go, cicho stąpającego po ziemi z łukiem w ręku, cięciwa była napięta. Postanowiłem spróbować go zmylić. Nie daleko mnie leżał kamień. Chwyciłem martwy przedmiot i cisnąłem przed siebie. Wywołał on szelest i hałas, na co łowca odwrócił się i wystrzelił w tamtym kierunku strzałę. Skorzystałem z okazji, szybko powstałem i skoczyłem, przemieniając się w II formę. Powaliłem go i obróciłem przodem do siebie. Uwolniłem swoją wewnętrzną bestię. Drugie ja nie czekało długo, poderżnęło dla łowcy gardło i miotło nim w pobliskie zarośla, warcząc złowrogo. Po chwili przemieniłem się z powrotem w człowieka. Wróciłem do Allijay.
- Chodźmy - powiedzialem normalnie.
Wstała i ruszyła za mną. Czułem na sobie jej wzrok. Postanowiłem nie reagować. Właśnie weszliśmy na chodnik.
- Emm - odezwała się dziewczyna - Znasz jakiś hotel?
- Jasne - odpowiedziałem - Sam mieszkam w hotelu. Chodź zaprowadzę Cię.
Szliśmy w ciszy. Po ok. 10 minutach staliśmy naprzeciwko hotelu "Crooked Mile". Weszliśmy do środka.
-  Sama już chyba sobie poradzisz? - dopytałem.
- Tak - odpowiedziała.
- To ja będę u siebie - odparłem i podałem jej numer swojego pokoju.
Po wejściu do swego lokum padlem na łóżko, zaskrzypiało, był to ciężki dzień. Jednak coś nie dawało mi zmrużyć oka.


Allijay?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz