7 lis 2016

Od Allijay do Alex'a

Peron, godziny wieczorne, a ja stoję na brzegiem i zastanawiam się czy czasem nie byłoby łatwiej skończyć to wszystko pod pociągiem, niż ciągnąć dalej coś co i tak nigdy nie będzie miało przyszłości. Z nostalgicznych przemyśleń wyrwało mnie trąbienie pociągu, zdezorientowana zachwiałam się do tyłu. Na szczęście coś, a w zasadzie ktoś zamortyzował mój upadek, więc nie bolało tak bardzo. Żeby nie robić widowiska szybko się podniosłam i otrzepałam.
-Wybacz - wymamrotał - Jestem Alex Fosher, a ty? - zapytał, tym razem już głośniej. 
Nie odezwałam się, nie od razu. Musiało wyglądać to trochę głupio, ale przyglądałam mu się uważnie, dawno nie widziałam wilka, więc była to dla mnie okazja żeby poznać w końcu kogoś takiego jak ja. 
-Allijay Timoore - podałam chłopakowi rękę, a ten ją uścisnął.
-Musisz bardziej uważać - odparł spoglądając na pociąg, który właśnie ze zgrzytem zatrzymał się na stacji - Jeszcze trochę a może nic by z ciebie nie zostało. 
-Pewnie masz rację - wzruszyłam ramionami, a jednak jego troska mi zaimponowała, w tych czasach to było coś mało spotykanego.
-Jesteś nie tutejsza - wsadził dłonie w kieszenie 
Pokiwałam twierdząco głową, na prawdę musiałam wyglądać jak jakaś przybłęda skoro widać to gołym okiem. 
-Dopiero przyjechałam - uśmiechnęłam się lekko, w środku czułam jakby od mojego wyjazdu minęło co najmniej kilka lat, tak dużo zdążyło się zmienić wciągu tych kilku godzin. 
-Co taka panienka robi w takim miejscu? - rozejrzał się dookoła i znów wbił wzrok we mnie, miałam wrażenie, że dokładnie mnie analizuje. 
-Ehhh no wiesz, powiedzmy, że to mój nowy start - wbiłam wzrok w ziemię, to zdecydowanie nie temat, który chcę teraz poruszać.
Alex już chciał coś powiedzieć, ale nawet nie zaczął. Cały się spiął, i nerwowo rozejrzał dookoła, jakby czegoś szukał, a może unikał?
-Nie możemy tu zostać - chwycił mój plecak z ziemi - Chodź.
-O co chodzi - wzięłam kota na ręce i dogoniłam chłopaka - Czemu?
-Tu nie jest bezpiecznie - spojrzał na mnie - To twoje? - zobaczyłam zdumienie w jego oczach, ale nie zwolniliśmy, a nawet miałam wrażenie, że przyśpieszamy coraz bardziej. Szliśmy wzdłuż torów, nie wiedziałam nawet czy mogę mu ufać, ale swój swojemu nic nie zrobi, chyba...
-Cholera! - przeklną kiedy obejrzał się do tyłu
-Możesz wyjaśnić mi o co chodzi?! - teraz już biegliśmy przedzierając się przez tłum ludzi i walizek.
-Nie gadaj tylko skacz! - wskazał mi drugą stronę stacji. Od niej dzieliły nas tylko tory i jadący w naszą stronę pociąg.
-Zwariowałeś?!
-Teraz! Już! - skoczył.
Wahałam się. Skoczyłam za nim, uprzednio rzucając mu kota. Wszystko trwało sekundy, kiedy przelatywałam na drugą stronę pociąg przejechał tuż za mną, czułam podmuch powietrza na plecach.
-Możesz mi powiedzieć, co tu się właśnie stało? - usiadłam pod ścianą, zakręciło mi się w głowie, myślę, że to za dużo jak na jeden dzień.
-W tym miejscu roi się od łowców - odparł, ale powiedział to tak jakby było to coś normalnego, a ja nie rozumiałam o co chodzi. 
-Od kogo? - skrzywiłam się kiedy poczułam ukłucie w klatce, nigdy nie byłam dobrym sportowcem, ale nie myślałam, że jest ze mną aż tak źle. 
-Ludzi, którzy polują na takich jak ja czy ty - spojrzał na mnie, lekko w szoku - Na prawdę nie spotkałaś jeszcze nikogo takiego?
Zaprzeczyłam. 

<Alex? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz