10 lis 2016

Od Elenor do Jamie

- Co teraz? – zapytała Moriarty, mierząc mnie nienawistnym spojrzeniem – Tak po prostu wydasz mnie policji? Nie będziemy walczyć? Kompletnie nic? – syknęła wściekle, widząc wyraz mojej twarzy – Każda bajka potrzebuje starego, dobrego złoczyńcy i bohatera, który go pokona, a ty po prostu tak się poddasz?
-Nie jestem bohaterką. Robię, to, co uwielbiam i tyle. Nie potrzebuję artykułów o mnie,  wystarczy satysfakcja z pokonania mojego odwiecznego wroga, chociaż nie watpię, że uciekniesz nie raz, zapewne masz znajomości również wśród policji. - powiedziałam, nie opuszczając pistoletu. - Byłabym niezłym kieszonkowcem.. - wyciągnęłam broń, którą wcześniej niepostrzeżenie odebrałam Moriarty. -Przyda się drugi pistolet, gdyby ten twój socjopata sprowadził kogoś, zanim przybędzie policja. Nie jest głupi, więc jeśli już wezwie posiłki to będziecie mieć przewagę liczebną. No cóż, takie życie.
Do pomieszczenia weszli podwójni agenci, prowadząc bruneta.
-Na kolana. - powiedział jeden z nich.
Mężczyzna, z grymasem na twarzy uklęlnął obok Jamie.
-Coś ocalało? - zapytałam.
-Tak, nam się uratować część dokumentów.
-A przeszukaliście go dokładnie?
-Miał przy sobie mały nóż i pistolet.
Zauważyłam, że przestępcy wymieniają sie ukradkowymi spojrzeniami. Socjopata skinął głową.
-Cholera. Zabieramy tych dwoje i się wynosimy. - powiedziałam, rozglądając się z lekką paniką.
-Co? Dlaczego? - dopytywali się zdezorientowani agenci.
-Nie gadać tyle, ruszajcie się, chyba nie chcecie zostać kartą przetargową.
W szybkim tempie wyszlismy z pokoju. Moi ludzie szli przodem, pilnując bruneta. Ja zamykałam pochód, prowadząc przed sobą Moriarty. Nagle mocno oberwałam czymś w tył głowy. Zatoczyłam się mocno, starając sie utrzymać pozycję pionową. Oparłam się o ścianę, jednak dostałam zawrotów głowy, zamroczyło mnie i upadłam. Gdy otworzyłam oczy, klęczałam, z nadgarstkami związanymi za plecami. Zamrugałam, by wyostrzyć obraz. W miejscu, w które ktoś mnie uderzył, zdążył już pojawić się guz. Rozejrzałam się. Po mojej prawej stronie klęczeli dwaj agenci. Wokół zebrało się sporo ludzi. Westchnęłam z rezygnacją.
-Mówiłam. - mruknęłam.
Moja rywalka podeszła do mnie, bawiąc się moją bronią, którą musiłam upuścić.
-Teraz role się odwróciły, droga Holmes. - szepnęła blondynka.
-Nie zabijesz mnie strzałem z pistoletu, to by było zbyt proste. - powiedziałam z irytacją.
Po kilku minutach do pomieszczenia wkroczyli uzbrojeni policjanci. Jamie przyłożyła mi nóż do gardła, moich towarzyszy spotkało to samo.
-Rzucić broń! - krzyknął dowodzący.
-Nigdy. - powiedziała Moriarty.
Gdy mężczyzna zrobił krok w naszą stronę, kobieta bardziej przycisnęła mi nóż do gardła, w ranie, którą zrobiła zebrało się trochę krwi.
-Ani kroku dalej, chyba, że chcecie, byśmy zabili tę trójkę. Szczególnie smutno będzie utracić takiego geniusza, jak pani Harvey..
***
Dzięki kolejnemu podwójnemu agentowi w organizacji Moriarty, udało się dotrzeć na komisariat. Nie obyło się bez paru ofiar, trudno. Rozmasowałam nadgarstki, a których wcześniej zaciśnięta byla lina. Siedziałam na krześle w pokoju przesłuchań. Spokojnie słuchałam starań policji wyciągnięcia z blondynki czegokolwiek.

Mori? xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz