12 lis 2016

Od Elenor do Jamie

- Przejrzałaś nasze plany – mruknął stary Greg Lestrade, podnosząc się z krzesła i pochylając nad Moriarty, opierając dłonie na blacie stołu – Ale niedługo nie będziesz miała swoich źródeł. Zgadłaś. Przenosimy cię do opuszczonej fabryki. Zatrzymasz sprzęt malarski. Codziennie będziesz dostawiać kopię obrazu Eycka i poranny The Daily Mail. Nie będziesz żyła w luksusie.
- W końcu to opuszczona fabryka, trudno żeby żyła w luksusie w takim miejscu – odezwałam się, podnosząc się z krzesła – Po prostu przenieście tam Oswald i zostawcie ją z ochroną. - skinęłam głową całemu szanownemu zgromadzeniu i wyszłam z pomieszczenia.
Kupiłam sobie kawę i oparta o ścianę zaczęłam powoli sączyć napój. Za parę minut odbędzie się przesłuchanie pana Brocka, on też nic nie powie, jestem tego pewna. Z sali przesłuchań wyprowadzono Moriarty i wprowadzono socjopatę. Mężczyzna spojrzał na mnie spode łba. Gdy wypiłam espresso, wyrzuciłam kubek do kosza. Z pomieszczenia wyszedł wściekły Atkins.
-Powinieneś nauczyć się panować nad swoją złością, Alexander. - westchnęłam, pobłażliwie patrząc na detektywa.
-Czyżby, Harvey? - warknął mężczyzna. - Za to ty powinnaś jeszcze dużo się nauczyć o pracy detektywa, siedzibę Moriarty odkryłaś przez przypadek.
-Tak, oczywiście, Atkins. Jesteś lepszy ode mnie  we wszystkim. Po prostu nie możesz znieść myśli, że tak długo Jamie wymykała ci sie z rąk. Nieraz miałeś ja tuż pod nosem, wiem o romansie z niejaką Sophie Turner. A jednak nie wykorzystałeś tej okazji, morderczynię ujęła inna osoba, również kobieta w dodatku. To cię zżera od środka.
Alexander oparł ręce o ścianę, tym samym nie pozwalając mi się od niego odsunąć, za mną była ściana.
-Nigdy cię nie lubiłem, Elenor. Ale jesteś ładna, nawet piękna, brałabym cię. - mruknął pocierając mój kącik ust kciukiem.
Odtrąciłam jego rękę. Spojrzałam na niego zimno.
-A ja nie. Nie pociągasz mnie, jesteś jedynie żałosny. - prychnęłam. - Brałeś heroinę, to widać. - odepchnęłam mężczyznę i podeszłam do Watson.
-Nic nie powiedział, prawda? - zapytałam.
-Nie, przez całe przesłuchanie milczał, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Alexandra. - odparła kobieta.
-Zauważyłam. Dzięki za informację, do zobaczenia kiedyś, Joan.
Wyszłam z budynku policji. Skierowałam się w stronę opuszczonej biblioteki. Ludzie opuszczali budynek w pośpiechu. Zabrali wszystko, nie zostało nic wartościowego. Na głównym korytarzu było mnóstwo śladów ubłoconych butów. W takie chwile deszcz jest na prawdę przydatny. Ukucnęłam i zaczęłam przyglądać się wszystkim tropom. Jeden z nich, odcisk ciężkich, wojskowych butów noszonych przez kobietę różnił się rodzajem ziemi na nim. Część była z tych okolic, część z drogi do Londynu. Wynoszą się stąd, przynajmniej na razie.
***
Minęło kilka tygodni. Zdążyłam się zorientować, że Moriarty kontaktuje się ze swoimi agentami, jednak nie miałam obowiązku kogokolwiek o tym powiadamiać. Codziennie wieczorem zaglądamłam do morderczyni, sprawdzając, czy czegoś nie knuje, chociaż prędzej, czy później i tak ucieknie. Tym razem było tak samo. Kapitan Proctor wpuścił mnie do pomieszczenia, szczelnie zamykając za mną drzwi. Kobieta zerknęłam na mnie zza gazety, gdy wpatrywałam się we własny portret. Uchyliła rąbek gazety, patrząc w moją stronę z uśmiechem.
- Przepraszam – stwierdziła. – Ale jestem artystą i moją pracą jest obserwowanie i malowanie pięknych kobiet.
-Nie przepraszaj, Moriarty. W twoich ustach brzmi to zbyt sztucznie. - odparłam, uważnie przyglądając się obrazowi.
Ciężko było mi to przyznać, ale portret był piękny, bardzo realistyczny. Nigdy nie nosiłam bluzek odsłaniajacych prawy obojczyk, a mimo to na portrecie blondynka namalowała również moją bliznę. Ciekawe

Mori? xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz