- Naprawdę musimy to załatwiać tutaj? – zapytałam, opierając
głowę na zaciśniętej pięści. Machinalnie rozejrzałam się dookoła, szukając
potencjalnego zagrożenia, jednak ostatecznie skupiłam się na rozmówcy – Ktoś może
nas usłyszeć. Ktoś, kto nie powinien. Będziemy musieli go zlikwidować.
- Spokojnie, muzyka zagłusza nasze słowa, nikt nie dowie się,
co planujemy – odpowiedział spokojnie, dopijając kolejną szklankę alkoholu –
Jeszcze raz Grouse – zwrócił się do barmana, który po chwili podał mu kolejną
porcję whisky – Widzisz? Nikt się nami nie interesuje.
- To nadal jest zbyt ryzykowne – warknęłam, zaciskając palce
na szklance z Grant’s – Maskotki Scotland Yardu są wszędzie. Dodatkowo, wiedzą
jak wyglądamy.
- Więc wygól i wytatuuj sobie bok głowy – zaśmiał się.
Drgnęłam, gdy zrozumiałam, jak alkohol działa na pana Brocka – Mi w żadnym
stopniu nie przeszkadza to, że wiedzą o nas zbyt wiele – dodał, upijając łyk
trunku – Odwróć się – powiedział, prawie niezauważalnym ruchem głowy wskazując
na osobę znajdującą się za mną. Zerknęłam za siebie, by móc ujrzeć wpatrującego
się we mnie ciemnego blondyna – Udawaj pijaną, może okazać się przydatny. Jeśli
nie, oskórujemy go. Będę cię obserwował. – szepnął, po czym oddalił się, lekko
zataczając. Nieznajomy mężczyzna podszedł do mnie, uśmiechając się szarmancko.
- Witaj, piękna. – odezwał się, przystając. Spojrzałam na
niego pozornie tępo, jednak tak naprawdę przyglądałam mu się uważnie, oceniając
stopień zagrożenia. Spojrzałam na jego twarz, która spokojnie mogłaby uchodzić
za przystojną, na jego mięśnie, rysujące się pod obcisłą koszulką.
- Witaj. – odparłam po chwili, przypominając sobie jego
wcześniejsze słowa
- Czy mógłbym poznać twe imię? – zapytał, obrzucając mnie
spojrzeniem jasnych oczu.
- Susanne O’Donnell. – odpowiedziałam szybko, zdecydowanie
za szybko, by te słowa mogłyby być prawdą. Jednak nie wyczuł tego niezbyt
subtelnego kłamstwa.
- Anthony Wilson. – przedstawił się, muskając palcami moją
dłoń. Uśmiechnęłam się fałszywie.
- Jest pan naprawdę… Piękny. Niezwykła symetria. Jako
artystka jestem wyuczona, by jej szukać i odnajdywać w ludziach podobnych panu.
– uśmiechnęłam się w jego stronę, ściskając jego błądzące palce.
- Jeśli dobrze myślę, spędzi pani ze mną wieczór w tym
cudownym mieście. Czy się pani zgodzi, czy nie, zostawię panią z czym zastałem –
zaczął, przejeżdżając kciukiem po knykciach – Zapewniam jednak, że będziemy się
cieszyć ze wspólnego towarzystwa. Nie zamierzam pani zmuszać.
- Nie jest pan nudny. – dopowiedziałam, skupiając się na
jego jasnych oczach.
- Staram się. – wzruszył ramionami, dopijając alkohol.
- Zgadzam się, ale mam jedno pytanie. Już powiedziałam, że
jest pan niezwykle piękny i widzę, jak pan na mnie patrzy. Dlaczego musimy
wychodzić gdziekolwiek indziej, niż własne mieszkania, żeby cieszyć się swoim
towarzystwem?
- A więc gramy o wysokie stawki. Pozwoli pani? – uniósł wolną
rękę, patrząc na mnie wyczekująco. Uśmiechnęłam się, chwytając ją. Anthony
odłożył szklankę i wziąwszy haust powietrza, powoli, delikatnie, wyprowadził z
klubu. Będąc na zewnątrz, ukryci w cieniu, chwyciłam kołnierzyk jego bluzki i
pociągnęłam w dół, sprawiając, że spojrzał mi prosto w oczy. Przycisnęłam go do
ściany budynku i pocałowałam – długo i namiętnie - wplatając dłoń w jego włosy,
podczas gdy dopiero co poznany mężczyzna objął mnie w pasie. Odsunęłam się od
niego, oddychając ciężko i śmiejąc się cicho.
- Nie jest pani nudna – zaśmiał się, potrząsając głową i
prowadząc mnie do swojego samochodu. Otworzył drzwi, poczekał aż wsiądę, zamknął
drzwi i dopiero wtedy sam wsiadł.
- Staram się. – odpowiedziałam, patrząc w jego stronę.
Odpalił samochód, cały czas zerkając na mnie.
Przejazd od klubu do mojego mieszkania nie zajął długo –
podałam mu potrzebne informacje, jak ognia unikając szczegółów. Wprowadziłam
Anthony’ego do lokum, a gdy tylko zamknęłam za nami drzwi, mężczyzna przycisnął
wpił się w moje usta, objął i niezdarnie poprowadził do pokoju. Opadliśmy na
kanapę. Zdjęłam z niego ciemną bluzkę, a on rozpiął koszulę i rzucił ją na podłogę,
tuż obok jego ubrania. Znowu mnie pocałował, błądząc dłońmi po plecach.
Gwałtownie odepchnęłam go od siebie i wyśliznęłam się spod niego. Usiadłam na
stołku, postawionym przy sztaludze z czystym płótnem. Ścisnęłam w dłoni pędzel,
patrząc na półnagiego mężczyznę ze złośliwym uśmiechem.
- Rozbieraj się – machnęłam ręką w jego stronę, pochylając się
nad pudłem z farbami – Namaluję akt, a będziesz na nim ty. Szybko!
Anthony?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz