Westchnęłam ciężko, aż nazbyt teatralnie i, złożywszy
gazetę, odłożyłam ją na bok. Skupiwszy wzrok na zamyślonej pani Harvey,
podniosłam się i podeszłam do detektyw, wciąż uważnie wpatrującej się we własny
portret. Po dłuższej chwili milczenia ze
strony kobiety, odwróciłam się na pięcie i oddaliłam, chcąc zająć się ostatnimi
szczegółami na kolejnym obrazie, tym razem przedstawiającym londyńską panoramę.
Rzuciłam pierwszy, lepszy materiał na stół, ścisnęłam w palcach pędzel, którym
najlepiej malowało się najmniejsze elementy i usiadłam na stołku, ustawionym
przy sztaludze. Wylałam ciemną farbę na drewnianą paletę i zamoczyłam w niej
włosie pędzla. Przybliżyłam się do obrazu i zajęłam się domalowywaniem
ostatnich, najdrobniejszych, a zarazem najtrudniejszych elementów.
- Kolor tła, wraz z cudownym kolorem twoich włosów idealnie
się komponują – odezwałam się, na moment odrywając od malowania – Dobór kolorów
był zdecydowanie najtrudniejszą częścią podczas procesu tworzenia tego… Dzieła.
- Uchwyciłaś nawet najmniejsze szczegóły. – odpowiedziała,
podchodząc bliżej i zatrzymując się tuż za moimi plecami. Machinalnie zerknęłam
na nią, ale, chcąc to ukryć, znowu skupiłam się na obrazie, pochylając się przy
nim.
- Och… Chodzi ci o bliznę? – zapytałam, dodając kolejne
szczegóły. Detektyw skinęła głową – Nie, to akurat było najprostsze.
Trudniejsze okazało się naszkicowanie twojej twarzy. Przyzwyczaiłam się do
malowania niesymetrycznych, bliższych mojej. A twoja – uśmiechnęłam się, odsuwając
od płótna i odwracając w jej stronę – Twoja jest uroczo symetryczna, na swój
sposób, oczywiście. – ponownie się odwróciłam, wracając do malowania obrazu.
- Nie wysilaj się, to wszystko w twoich ustach nadal brzmi
sztucznie – odparła, wpatrując się w płótno – Gdyby powiedział to ktoś inny,
mniej nikczemny, niebędący przestępcą, zapewne bym uwierzyła – dodała – Rzadko
zdarza ci się powiedzieć cokolwiek zawierającego choćby ziarno prawdy, zgadza
się?
- Masz rację, jak zawsze, moja droga – uśmiechnęłam, się
zerknąwszy w jej stronę – Ale powróćmy jeszcze do obrazów, które przedstawiają
najwspanialszą detektyw w tym całym mdłym kraju. Powiem ci w sekrecie, tylko
nikomu o tym nie mów, zwłaszcza Atkinsowi i Adler, nadal coś do mnie czują –
zachichotałam cicho, pociągając pędzlem w rogu obrazu – Ale zajmuję się aktem,
na którym będzie, jakżeby inaczej, ty. Na razie pojawił się tylko szkic, ale
już możesz go obejrzeć. Jest za „Walczącą
Temeraire” – machnęłam ręką w stronę opartych o ścianę obrazów. Kobieta
podeszła do nich i odchyliła inny obraz – Nie to, słodziutka, nie to! To „Deszcz, para, szybkość”. O właśnie, ten
z tym statkiem. Wspaniale – odłożyłam pędzelek, wytarłam brudne dłonie w
materiał i, podniósłszy się, podeszłam do kobiety, wpatrującej się w szkic –
Zawsze myślałam, że moje malarstwo nic nie wniesie, a teraz, spójrz,
namalowałam już trzy własne dzieła, kolejne jest w drodze. W niewoli ludzie
tracą rozum.
- Masz obsesję. – powiedziała twardo, zaciskając dłonie na
obrazie, tak mocno, że pobielały jej knykcie.
- Nie tylko ja – odpowiedziałam szybko – Ty także wiesz o
mnie dużo. Ile lat to się już ciągnie? Dziewięć? Dziesięć?
- Dziewięć.
- Właśnie. Obie mamy obsesję na swoim punkcie. Ja jestem
ważna dla ciebie, ty jesteś ważna dla mnie. Bez siebie nie przeżyjemy choćby
dnia.
- Dlatego nie możemy nawzajem się zastrzelić. To byłoby zbyt
proste.
- Dokładnie. Zapewne doskonale wiesz, że ucieknę, może nawet domyśliłaś
się, kiedy mam zamiar to zrobić – westchnęłam, odwracając się w jej stronę, by
móc spojrzeć na jej profil – Ale nie zamierzasz interweniować, prawda? –
zapytałam, odchodząc kilka kroków i stając za detektyw, która skinęła głową.
Objęłam ją w pasie, na co kobieta drgnęła silnie, niespokojnie, jednocześnie nie wyrywając się z uścisku – Spokojnie – szepnęłam, unosząc głowę, by dosięgnąć jej ucha.
Delikatnie przygryzłam je, czując, jak pani Harvey wbija paznokcie w moją dłoń.
Szarpnęłam zębami skórę i oderwałam się od niej, oddychając coraz ciężej.
Elenor?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz