9 lis 2016

Od Jamie do Elenor

- Idealnie pasujesz do roli detektywa – uśmiechnęłam się fałszywie, odchodząc kilka kroków od pani Holmes – Wszyscy ćpacie, bo nikt nie może was zrozumieć, jesteście samotni w świecie, który doskonale rozumiecie. Ty, Atkins, nawet bezwartościowa Adler. Wszyscy jesteście tacy sami. Przypominacie czyste żelazo, czarne, twarde i mocne, ale kruche. Prędzej się złamiecie niż ugniecie – dodałam obojętnie, patrząc na szare, brudne ściany – Może coś sobie życzysz? – odwróciła się do przyjaciółki, przywołując na twarz kolejny sztuczny uśmiech – W swoim... Zbiorze posiadam wiele... Substancji. Może sama ich nie zażywam, ale są idealną bronią dla podobnych tobie.
- Wybacz mi, moja droga Jamie – uśmiechnęła się kpiąco, ukrywając dłonie w kieszeniach kurtki – Ale już dzisiaj przyjęłam swoją dawkę.
- Och, no cóż – westchnęła aż zbyt teatralnie, sięgając do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Przeszukałam materiał, jednak nie znalazłam w nim broni. Szarpnęłam ubraniem, wyrywając dłoń spod niego – Liczyłam na przyjemne spotkanie, w mniej... Nieprzyjemnych warunkach.
- Coś się stało? – zapytała drwiąco, zerkając na morderców stojących przy ścianie – Wydajesz się być nerwowa.
- Skądże – odpowiedziałam, spoglądając za siebie – Twoje towarzystwo sprawia mi niesamowitą radość. – dodałam, zaciskając i otwierając pięść, tym samym dając znak sadyście, by wyszedł z pokoju.
- Moriarty – zwróciła się do mnie Elenor, mierząc we mnie z broni, którą przed chwilą miałam w kieszeni płaszcza. Spojrzałam na moich agentów, którzy także celowali w moją stronę. Detektyw musiała się z nimi porozumieć, gdy zajmowałam się brunetem – Czyżbyś poniosła porażkę?
- Nigdy nie przegrywam – warknęłam, sięgając po swoją broń. Jej także nie było na swoim miejscu – Nawet teraz.
- Wątpię. – wtrącił morderca, zbliżając się w naszą stronę. Będąc już blisko, lufą pistoletu musnął moją skroń.
- To koniec twojej przestępczej kariery i całej organizacji. – powiedziała pani Holmes, uśmiechając się zwycięsko.
- Moja... Maskotka was przechytrzyła. Tamten – wskazałam ba miejsce, gdzie wcześniej stał sadysta – Właśnie niszczy wszystkie ważne dokumenty.
- Na ziemię i ręce za siebie. – warknął kolejny. Wykonałem polecenie, klękając i krzyżując ręce na plecach.
- Kiedyś obiecałam przecież, że prędzej, czy później załatwię ci wakacje za kratami – odparła detektyw, stając przy mnie i obserwując co się dzieje – Będziesz odsiadywać wielokrotne dożywocie. A wy zajmijcie się tymi dokumentami. – zwróciła się zdrajców, a ci posłusznie wykonali rozkaz, wychodząc z sali. Kobieta nadal we mnie mierzyła, przez co obawiałam się nawet drgnąć.
- Co teraz? – zapytałam, mierząc ją nienawistnym spojrzeniem – Tak po prostu wydasz mnie policji? Nie będziemy walczyć? Kompletnie nic? – syknęłam wściekle, widząc wyraz jej twarzy – Każda bajka potrzebuje starego, dobrego złoczyńcy i bohatera, który go pokona, a ty po prostu tak się poddasz?

Elenor?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz