Obserwowałem z uśmiechem wymianę zdań między Ellą i Deanem. Pociągnąłem kolejny łyk piwa. Rozejrzałem się po barze. Na mój gust był całkiem spory tłum. Paru gości grało sobie w rzutki (nie wiem czy to bezpieczne, patrząc na ilości alkoholu pochłanianego przez nich), w kącie jakaś para próbowała się nawzajem pożreć, przy jednym z większych stolików siedziało z 10 kobiet, głośno się śmiejąc. Tam się chyba nie wybieram. Złapałem wzrok jednej z nich. Puściła mi oczko. Yupp, trzymam się stamtąd z daleka. Przy barze siedziała dwójka mężczyzn, nieco starszych. Wyglądali na przygnębionych i smętnie popijali piwo. Poczułem, jak Ella kopie mnie pod stołem. Przerzuciłem swój wzrok na nią.
- Prawda, że Dean powinien załatwić sobie psa? - spytała, rzucając mi wymowne spojrzenie. Przewróciłem oczyma.
- Nie wiem co Ci przeszkadza. Jakiś czas temu narzekałaś, że nie chce Ci się podnosić, żeby wyjść z Pepper - Dean rzucił mi uśmiech. Ella skrzyżowała ramiona na piersi i ponownie kopnęła mnie pod stołem.
- Trzeba załatwić Ci krzesełko dla dzieci, na tym nogi Ci jakoś mocno latają - wyszczerzyłem się w jej kierunku.
- Grabisz sobie, William - zmrużyła oczy.
- To ja ucieknę zanim zaczniecie się bić jak baby i pójdę zamówić kolejne piwa - powiedział Dean i przeciągając się, wstał od stolika. Wzruszyłem ramionami i sięgnąłem po chipsa. Zaległa cisza. Spojrzałem na El. Patrzyła na coś za moimi plecami.
- Jak myślisz? - spytała, a ja odwróciłem się i podążyłem za nią wzrokiem. Do baru weszła trójka mężczyzn.
- Który?
- Ten z koszulką Arctic Monkeys baranie - w sumie, miało to sens. Przyjrzałem się mu. Facet był nieco niższy ode mnie, miał ciemne włosy i niecodzienny kolor oczu. Nieco żółte, z domieszkami brązu. Ubrany był schludnie, poza wspomnianą koszulką miał na sobie czerwoną, rozpinaną bluzę i zwykłe jeansy. Wraz z kolegami ruszył w stronę barmana. Oderwałem od niego wzrok. Ella nadal się w niego wpatrywała. Jak łowca w swoją zwierzynę.
- Gust muzyczny ma niezły - powiedziała spokojnie, a moje plecy przeszedł dreszcz i w umyśle zobaczyłem obraz Deana, mnie i Elli kręcących się po uliczce. Nieco pijanych. Pokręciłem głową.
- Możesz próbować - choć raczej marne efekty to przyniesie, dopowiedziałem sobie w myślach. Do stolika wrócił Dean.
- Próbować czego? Oprzeć się mi? - powiedział ze swoim charakterystycznym, przerażającym uśmiechem.
- Tamtego gościa - Ella wskazała nieznacznie swój cel. Dean przyglądał mu się sekundę.
- Wygląda porządnie. Leć, ja potem spróbuję sił u tamtych pań - rzucił i pomachał wcześniej wspomnianym kobietom. Wszystkie wręcz synchronicznie zachichotały. Wzdrygnąłem się i wróciłem do swojego piwa. Ella zeskoczyła z krzesła a ja ukryłem uśmiech w moim trunku. Dean klepnął ją po plecach a ona skierowała swoje kroki w stronę baru. Pogrążyłem się w mało zajmującej rozmowie z Deanem, lecz szybko mnie opuścił, spełniając swoje wcześniejsze słowa i siedział teraz razem z tamtymi kobietami. Jak na mnie nakrzyczą, że zjadłem całe chipsy, to powiem, że mogli mnie nie zostawiać. Ruch małego stworzenia, oddalającego się od baru przykuł mój wzrok. Ella powoli zbliżała się z rozgoryczonym wyrazem twarzy.
- Świętują jego coming out - rzuciła szybko. Usiadła a ja pogłaskałem ją po głowie. Syknęła i strąciła moją rękę. Rozejrzała się w poszukiwaniu Deana ale jej wzrok zatrzymał się na mężczyźnie mijającym nasz stolik. Co, kolejny? Szybko go obejrzałem. Chłopak wydawał się być mniej-więcej w wieku Elli. Był od niej znacznie wyższy (pewnie ma parę centymetrów więcej ode mnie). Ubrany był w koszulę i jeansy, ale jego wygląd był niepokojący. Znaczy, wyglądał bardziej jak dziecko, ale niesamowicie przypominał moją towarzyszkę. Ciemne włosy, jednakowo wielkie oczy, tylko w innym kolorze niż jej. Można by uważać, że są spokrewnieni. Chłopak zauważył spojrzenie Elli i przystanął na sekundę. Dziewczyna wyraźnie zbladła, a on tylko puścił jej oczko i ruszył dalej. Wysłałem pytające spojrzenie w kierunku Elli. Pokręciła tylko głową i wstała.
- Chodź, późno się robi. Kradniemy Deana i idziemy - byłem nieco zaskoczony. Chłopak zniknął, zapewne w barowej toalecie. Kobieta złapała mnie szybko za nadgarstek i pociągnęła w stronę Deana. Szepnęła mu coś do ucha, a on pożegnał się z kobietami. Skomentowały to tylko równie zsynchronizowanym jak wcześniejszy chichot, jękiem. Wyszliśmy na zewnątrz a krótkie nogi Elli chyba instynktownie skierowały się w stronę mojego mieszkania. Za miły dla niej jestem. Wyrównałem z nią tempo.
- Skąd ten pośpiech? - spytałem, a dziewczyna uśmiechnęła się tylko.
- Uznaliśmy, że na pierwszy raz w takim miejscu, naszej małej dziewicy wystarczy - uderzyłem ją brzegiem dłoni w głowę a ona przydepnęła moją stopę. Skręciliśmy zgodnie w mniejszą uliczkę, żeby przejść skrótem. Dookoła nas stała tylko jedna, czarnoskóra kobieta, paląca papierosa, nieco starsza. Poczułem dreszcz na moich plecach. Zaczęliśmy ją mijać, a ja nie mogłem odwrócić od niej wzroku. Jej oczy błysnęły na żółto, upodabniając się do oczu węża. Zatrzymałem się szybko a moja ręka sama powędrowała do sztyletu. Drakaina przybrała już swoją normalną formę, a Dean i Ella zorientowali się, że coś się dzieje, dopiero po zrobieniu paru kroków. Dean stanął obok mnie z pistoletem w ręku, Ella, bez broni zatrzymała się z tyłu. Z buzi kobiety wyłonił się rozdwojony język.
- Dziessssię Apolla. Ressssta mosssse ssssię wysssofać - wysyczała.
- Tak powinniście zrobić. Grecka. Nic poza bronią z niebiańskiego spiżu jej nie skrzy
wdzi, a broń palna zrobi dużo zamieszania. Wycofajcie się - rzuciłem szybko a kreatura uśmiechnęła się.
- Cóż ssssa heroissssm - zaczęła powoli się przybliżać na swoich wężowatych kończynach. Darakainy zazwczaj trzymają się grup. I jej pojawienie się tutaj nie było zbyt uzasadnione. Usłyszałem delikatne szuranie, gdy Dean i Ella zaczęli się cofać. Uśmiechnąłem się i rozpocząłem atak. Skoczyłem na prawą stronę kreatury, przerzucając zręcznie sztylet do lewej dłoni, by zadać cios w plecy, niestety - uchyliła się a moje ostrze tylko drasnęło jej łuski. Syknęła i szybko rzuciła się na mnie. Odskoczyłem zręcznie w drugą stronę, odciągając ją od tamtej dwójki. Z nimi zazwyczaj jest problem, ale ta nie powinna stanowić zagrożenia. Sama ludzka forma, stanowiła dla mnie podpowiedź, że ta jest nieco słabsza. Tej najsilniejsze maskują się w młodszych postaciach. Po raz kolejny zaatakowała, obnażając kły. Odczekałem chwilę, by tym razem zaatakować jej pierś, tym razem z lepszym skutkiem. Sztylet wbił się na głębokość paru centymetrów. Nie zatrzymało to jej i powaliła mnie na ziemię. Podbiegł do nas Dean, wbijając zwykły nóż, o sztyletowym ostrzu w plecy potwora. Odwróciła się z sykiem a ja skoczyłem na nią i zawijając wokół niej ramiona wyciągnąłem szybko sztylet i podciąłem krtań, tak, że jej głowa zawisła na paru centymetrach wężowej skóry. Po paru sekundach kreatura rozsypała się a ja upadłem. Podniosłem się sprawnie i otrzepałem. Dean i Ella rzucali mi rozbawione spojrzenia.
- Jeszcze trochę, a bym na ciebie poleciała - kobieta uśmiechnęła się do mnie. Westchnąłem i klepnąłem Deana w plecy.
- Dzięki.
Ella?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz