Biegłem przez las, skoczyłem nad powalonym drzewem, od razu przemieniając się w III formę. Byłem wilkiem, większym niż przeciętny osobnik gatunku, czarne futro połyskiwało przy złowieszczym księżycu i milionach gwiazd. Nie daleko były tory. Postawiłem uszy i nasłuchiwałem, 3 mile od tego miejsca jechał pociąg, niedługo pewnie tędy przejedzie i zatrzyma się na stacji, często tu kursował. Usiadłem, spojrzałem na niebo. Zawyłem, oddałem w tym cały swój smutek, który czułem. Jeśli nie mógłbym żyć po swojemu, wolałbym zgnić. Heh.. Wszyscy za jednym, jeden za wszystkich - wieczne więzy wilkołaczej krwi. Trochę mnie boli, że tak łatwo, wcześniej, pozwoliłem pogrzebać marzenia. Czasami czułem się jak bezpański pies, bez przyszłości i przeszłości oraz mienia. Tyle wariantów istnieje za i przeciw życiu, czuję się czasem za bardzo świadomy. Młodość we wnykach dogorywa. Ostatnio nie mam jakoś szczęścia. Postanowiłem wracać. Potruchtałem w stronę stacji dworcowej. Jakieś 500 m przed celem zatrzymałem się i przemieniłem w człowieka. Znów byłem wielkoludem o lodowatych oczach, ubrany w dżinsy i dresową bluzę. Wlazłem na peron, był oświetlony. Ruszyłem w kierunku miasta. Wcześniej nie miałem domu, moje życie opierało się wędrowaniu, imprezach, które z czasem prowadziły by do wyniszczenia. Jednak za bardzo kocham życie, nie popełnię zdrady wobec niego. Nagle coś na mnie wpadło, raczej ktoś, przy okazji wybudzając mnie z rozmyślań. Spojrzałem w dół. Napotkałem brązowe tęczówki. Poczułem dziwną energię. Była wilkołakiem...
- Wybacz - wymruczałem - Jestem Alex Fosher, a ty? - powiedziałem nieco głośniej.
Dziewczyna spoglądała na mnie. Trwała chwila milczenia. Słychać było przejeżdżające samochody oraz cichy gwar wytwarzany przez rozmowy ludzi.
Allijay?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz