15 mar 2017

Od Aleca do Koyori

O co jej mogło chodzić? Nie jestem chyba przyzwyczajony, że jakakolwiek osoba śmieje się patrząc na mnie. Tak robiła tylko moja siostra, która specjalnie i złośliwie prowokowała mnie do poprawy sobie jak i mi humoru. Totalnie zbił mnie z tropu widok szeroko uśmiechniętej Koyori, która nie długo po tym wyjaśniła całą sprawę. Moje brwi opadły, a wzrok powędrował w stronę leżącego obok telefonu. Chwyciłem go w dłoń i nadal z zdezorientowaną miną, spojrzałem na czarny, odbijający ekran. No tak... dowód, że jednak nie potrafię jeść wydaje się dość niepodważalny. Odłożyłem telefon, przenosząc spojrzenie na dziewczynę, która z uśmiechem dopijała swoją kawę.
- Bardzo śmieszne. Komu przesłałaś to zdjęcie? - oparłem się o krzesło, odstawiając kubek swojego beżowego napoju na bok.
Japonka zrobiła zdziwioną minę, delikatnie spinając ramiona w geście niewinności, kręcąc przy tym delikatnie głową.
- Ja? Skądże... Przecież nie mogłabym komukolwiek wysłać takiego zdjęcia - przewróciła oczami.
- Kłamczucha - na mojej twarzy zagościł uśmiech. Wytarłem leżącą obok chusteczką od drożdżówki usta, sprawdzając na wypadek jeszcze raz siebie w odbiciu ekranu telefonu. - Jak na spowiedzi. Kto doznał zaszczytu zobaczyć moje cudowne zdjęcie? - pochyliłem się w jej kierunku, splatając palce i kładąc dłonie przed siebie.
Pokręciła głową, zaciskając usta chyba aby powstrzymać szeroki uśmiech, który powoli pojawiał się na jej twarzy. Wziąłem głęboki wdech, potwierdzając upór dziewczyny charakterystycznym skinieniem i mimiką.
- Nie? W takim razie konfiskuję telefon do czasu wyjaśnienia sprawy - chwyciłem urządzenie, przyciągając do siebie z złośliwym, mimowolnym uśmiechem.
Koyori otworzyła usta chcąc coś wydusić, ale uniosłem oczy, wpatrując się prosto w nią i oczekując zaprzeczenia z jej strony. Jak to było w naturalnym odruchu każdego człowieka.
- Panie policjancie, nie dostanie się pan bez hasła - przybrała triumfalną postawę, przechylając głowę na bok.
Uniosłem brwi w celu zapytania czy jest tego na pewno pewna. Jej głowa delikatnie się poruszyła, a między nami zapadła chwilowa cisza, z którą dziewczyna traciła coraz bardziej pewność siebie. Po chwili zmrużyła oczy, próbując wyczytać ze mnie moje myśli czy intencje. Jej wzrok biegał to po mojej twarzy to po telefonie, które trzymałem w swojej ręce.
- Nie znasz moich zdolności - wzruszyłem ramionami. - Spokojnie mógłbym zostać hakerem - zdanie to wypowiedziałem nieco ciszej, aby zbudować chwilę napięcia.
- Nie zrobisz tego... - podkreśliła mocno słowa, na które odpowiedziałem tylko wzruszeniem ramion. Spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie. Dochodziło południe, a to znaczy, że zasiedziałem się całe pół godziny. Dla mnie to nie do dopuszczenia. Wypuściłem głośno powietrze z płuc, chwytając torby, w których znajdywały się zakupy - Niestety muszę zbierać. Władza totalitarna w domu to okropność - dopiłem na szybko kawę, wykładając z portfela pieniądze i wstałem z krzesła, kierując się od razu ku wyjściu.
- Czekaj! - dziewczyna w pośpiechu złapała swoją torebkę i potrzebne rzeczy, wybiegając za mną.
Odwróciłem się na szybko, ukrywając uśmiech.
- Spieszę się, wybacz - rzuciłem szybko.
- A telefon? - podbiegła, pociągając delikatnie za moją skórzaną kurtkę.
-Telefon? Jaki telefon? - pokręciłem głową z teatralnym zdziwieniem - Mówiłem, że go dokładnie przejrzę. To dowód na twoją winę.
Koyori spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek z coraz bardziej rozszerzającym się uśmiechem. Po chwili powagi, zrobiłem zrezygnowaną minę, wyjmując jej telefon z kieszeni kurtki.
- Dobrze. Udam, że tym razem nic nie widziałem. Ale w zamian pomogę ci nieść te torby, bo patrząc na to z daleka można by pomyśleć, że zarwiesz się pod ich ciężarem - wystawiłem rękę, tym samym udzielając dziewczynie pomocy.
- Nie jestem taka słaba - pokręciła głową, oddając mi jedną z białych reklamówek.
Idąc już wolnym krokiem po chodniku, wzruszyłem ramionami w odpowiedzi, śledząc wzrokiem stojące nieopodal pojazdy. Ruch o tej porze dnia wzmógł się. Ludzie pewnie szukali jakiejś spokojnej ostoi na powolnie mijającą niedzielę, czyli ostatnie chwile relaksu przed przychodzącym tygodniem pracy. Właśnie, praca... Raport, pismo, zaległe rachunki i sprawa, która nie dawno wpłynęła na konto Agencji. Boże daj jak najszybciej kolejny weekend.
- Nie twierdzę, że nie dałabyś sobie rady. Nie wyglądasz na taką co by sobie nie poradziła. Po prostu jestem z gatunku dżentelmenów, a skoro nawet kobieta za mną biegła to wypada jej pomóc - dodałem uszczypliwie.
Poczułem jak wzrok Koyori powoli przenosi się na mnie. Moja twarz delikatnie drgnęła, lecz nie odwróciłem głowy w jej stronę, czekając raczej na reakcje ze strony dziewczyny.
- To gdzie moje zdjęcie wylądowało? - powróciłem do tematu.
- "Święty Mikołaj w nowej wersji" wysłane do Aoi`ego, mojego młodszego brata. Nie odpuszczasz? - zablokowała z powrotem telefon, tym razem wrzucając go do torebki.
- Pozdrowienia. Nigdy, a przynajmniej staram się - posłałem dziewczynie ukradkowe, szybkie spojrzenie.

Koyori?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz