30 paź 2016

Od Cassie do Gwen

Pojadę do rodziny w Londynie, spotkam znajomych, spędzę tam dwa dni  i wrócę znów do owego miasta. No cóż… Marne plany. Czasem mimo pewności siebie, przyszykowanie się do wyjścia  na ostatnią chwilę nie wypala, bo pociąg odjeżdża zanim ty zorientujesz się, ile tak naprawdę czasu minęło. Czas mija szybciej, jesteś zła, ale potem dochodzisz do tego, że to w rzeczywistości obojętność. Odzież miałam na miejscu, więc nie musiałam zabierać bagaży.  Jedyne co ze sobą wzięłam to czarna, skórzana torebka zarzucona na ramię, na której zwisa biała koszulka z kołnierzykiem. Mimo czarnej bomberki nadal było mi zimno. Cisza na stacji sprawiała, iż serce biło wolniej, a czas stawał w miejscu- mimo że zegar cykał nieubłaganie szybko. Przestałam wpatrywać się w zardzewiałe tory i lekko przekręcając głową rozejrzałam się po okolicy. Nikogo nie było. Szum wiatru zagłuszyło trzaśnięcie drzwiami. Gwałtownie odwróciłam się, żeby zobaczyć bibliotekę. Przez szklane okna ujrzałam rudowłosą kobietę wchodzącą w głąb labiryntu książek. Postanowiłam, że również tam wejdę, ponieważ zimno nie dawało spokoju. Z uwagi na to również, iż w środku była także kawiarenka.
~ ~
Od trzydziestu minut czekałam na jakąś głupią czekoladę. Dlaczego jej to tyle zajmowało? Nie było tam nikogo oprócz mnie i dziewczyny, która wpatrywała się w książki. Nerwowo stukałam paznokciami o stolik. Na następny pociąg musiałam czekać całe 3 godziny, ale to niewystarczająco dużo, aby opłacało się wrócić do domu i znowu tu wrócić. Wpatrywałam się w zegar na stacji i patrzyłam, jak powolnie mijają minuty.

- Przepraszam? Oto pani gorąca czekolada. – powiedziała stara kelnerka z niezadbanym kokiem ubrana w biały fartuszek, który był zarzucony na czarnej sukience. Wyłożyła z tacy wyczekiwany przeze mnie napój i poszła bez słowa. Nie miałam ochoty jej nawet odpowiadać. Podniosłam filiżankę i wzięłam łyk napoju. Piłam lepsze, ale mogła być. Co chwilę włączałam telefon z nadzieją, że coś nowego się stało. W rezultacie przez nudę postanowiłam sięgnąć po książkę. Odeszłam na chwilę od stolika i udałam się do morza półek. Nie miałam określonej tematyki- szukałam czegoś, co mi się spodoba. Ręką przesuwałam książki w celu przeczytania okładki. W pewnym momencie jakby znikąd zobaczyłam tą samą kobietę, która weszła ponad 40 minut temu do biblioteki. Przez niewielki otwór zdołałam zauważyć, że jej szare oczy wgapiały się na ilustrację z wilkołakiem, co osobiście mnie nieco zdziwiło. W tym mieście z tego, co zauważyłam to normalne. Odstąpiłam kawałek i ruszyłam do owej dziewczyny. 


Gwen? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz