30 paź 2016

Od Adriena do Ellen

- Nie bywam na takich imprezach. Niezbyt lubię tłumy. Sama rozumiesz, mam wyczulone zmysły i gubię się w  natłoku bodźców. A poza tym, w takich miejscach łatwo skończyć martwym.
Ellen roześmiała się.
- Wiem przecież, że czasami byłeś na czymś takim. Nie oszukuj.
Odchrząknąłem.
- Byłem w interesach. Nie tylko nadnaturalni tracą rozum w takich miejscach. Łowcy też bywają łatwym celem.
Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Spokojnie, mamy małą umowę. Są dni, kiedy mamy wolne. Dwie środkowe soboty miesiąca. Wtedy nie polujemy na siebie nawzajem w określonych dzielnicach.
Ellen przewróciła oczami. Uśmiechnąłem się lekko.
- Jeśli bardzo chcesz, możemy wyjść... kiedyś.
Dotarliśmy do mojego mieszkania bez kłopotów. Zmusiłem Ellen do wejścia do środka.
- Przemarzłaś, zrobię ci herbaty. Możesz zostać tutaj albo jeśli bardzo chcesz, dam ci coś ciepłego i pójdziesz do siebie.
Queen pojawiła się jak zwykle, znikąd. Wepchnęła się na kolana siedzącej przy niewielkim stoliku Ellen i miauknięciem domagała się pieszczot.
- Jest niemożliwa - odezwałem się z krzywym uśmiechem, podając Ellie kubek.
Prychnęła.
- To ty jesteś niemożliwy, Żyrafo.
- Nie znasz się, Ellie. Nie masz pojęcia, ile pieniędzy idzie na samo wyżywienie tego darmozjada.
Kotka rzuciła mi nieprzyjazne spojrzenie, po czym z godnością podniosła się z kolan El.
Zeskoczyła na podłogę.
- Daj spokój, Queen, chyba się nie obraziłaś?
Podniosłem kotkę z podłogi, nie zważając na wściekłe prychnięcia i ostre pazurki przejeżdżające po moich dłoniach.
- Jakbym widział ciebie, El Diablo - roześmiałem się.

Ellen?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz