2 paź 2016

Od Ellen do Adriena

- Julie, idę na dwór! - rzuciłam do krzątającej się w kuchni macochy. W domu roztaczał się zapach czekoladowych ciasteczek, przygotowanych z okazji urodzin Bobby. Moja młodsza siostrzyczka biegała po domu rozpakowując prezenty nie tylko od rodziców, ale również ode mnie i Camerona. Blond włoski miała splecione w dwa warkoczyki, a ubrana była w różową sukienkę. Wyglądała naprawdę pociesznie, ubrudzona kremem.
- Tylko ubierz się ciepło - kobieta wychyliła się na chwilę z kuchni. - Jest dziś dość chłodno. Nie chcę żebyś się pochorowała.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Mój ojciec nie mógł znaleźć sobie lepszej żony. Była bardzo miła, traktowała mnie jak własną córkę, tak samo było z Cameronem. Robiła również świetne słodycze.
Założyłam swoją ciemnoszarą bluzę, a na głowę wcisnęłam ciemnoczerwoną czapkę z czarnym pomponem, na nogi tradycyjnie włożyłam ciemne trampki. Gdy tylko otworzyłam drzwi uderzyła mnie fala zimna. Jesień tu, w San Lizele nie należała do ciepłych. Wtem moją uwagę zwróciła pewna postać idąca po chodniku.
- Ej! Żyrafa! - zawołałam za chłopakiem, biegnąc w jego stronę. Przy moim niskim wzroście, był olbrzymem.
- Czego Karzełku? - odciął się, gdy go dogoniłam. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Gdzie idziesz? - zapytałam Adriena, który zwolnił widząc, że ledwo za nim nadążam. Podziękowałam mu za to najładniejszym uśmiechem, na jaki potrafiłam się w tamtej chwili zdobyć. Trudno jest szczerzyć się, gdy trzęsiesz się z zimna.
- Przed siebie - odpowiedział, wiedząc, że mnie tym zirytuje.
- No weeeeź - mruknęłam, przeciągając głoski niczym dziecko, chcące lizaczka. Zerknął na mnie kątem oka.
- Chciałem coś kupić w księgarni - odpowiedział po chwili, ku mojej uciesze. - Chcesz na barana?
- Tak! - pisnęłam radośnie i po chwili już siedziałam mu na ramionach, - Zawsze chciałam pojeździć na żyrafie.
- Jeszcze jedno słowo i pójdziesz pieszo - zagroził żartobliwie, na co się zamknęłam.
~~*~~
- Znasz jakąś ciekawą książkę? - usłyszałam pytanie, na co podniosłam wzrok znad książki.
- Harry Potter - zaproponowałam odruchowo, chcąc pozbyć się natręta przeszkadzającego mi w czytaniu.
- Chyba dobry pomysł - odparł po chwili namysłu, a następnie mimo protestów pociągnął mnie za sobą do kas, gdzie każde z nas zapłaciło za swoje zakupy. Chwilę później byliśmy już na dworze, kierując się w stronę mojego domu. - Co kupiłaś?
- 13 powodów.
- A o czym to jest? - zapytał zaciekawiony.
- Dziewczyna zabija się, a później wysyła swoim znajomym kasety, na których opowiada o powodach swojego samobójstwa. Tak z grubsza - opowiedziałam mu fabułę w dużym skrócie.Wesołą sielankę przerwało głośne ujadanie psa, dlatego odruchowo złapałam chłopaka za rękę.

Czarny Kocie? xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz