Zaparkowałam ścigacza przed salonem tatuażu, dokąd przed
chwilą weszła ciemnowłosa dziewczyna i zgrabnym ruchem zeskoczyłam z maszyny,
uprzednio wyciągając kluczyki ze stacyjki. Wygładziłam bluzkę i poprawiłam
skórzaną kurtkę, a następnie ruszyłam w kierunku szklanych drzwi. Otworzyłam je
i zamknęłam szybko, głośno przy tym trzaskając. Moim oczom ukazał się mężczyzna
i stojąca obok nastolatka. Przez chwilę mierzyłyśmy się wzrokiem, a niezręczną
ciszę przerwał mój chłodny głos.
- Ty jesteś Lauren? – zapytałam ją.
- Zależy kto pyta – odparowała szybko, uśmiechając się przy
tym figlarnie. Była ode mnie sporo wyższa i lepiej zbudowana, ale wiedziałam,
że w razie próby ucieczki uda mi się ją złapać. Założyłam ręce na piersi.
- Twój największy koszmar – mój uśmiech stał się trochę
weselszy, ale po chwili spoważniałam. – Musimy porozmawiać, chodzi o twojego
ojca.
Widziałam, że zaskoczyłam ją. Spojrzała na mnie, jakby
chciała sprawdzić czy blefuję, ale najwyraźniej w mojej postawie nie dostrzegła
ani krztyny kłamstwa. Chwyciła torebkę i podeszła do mnie.
- Naprzeciwko jest kawiarnia, pasuje?
- Oczywiście – opowiedziałam. Wyszliśmy za zewnątrz
zostawiając w środku osłupiałego faceta.
~~*~~
- Dobra, mów o co chodzi – nakazała, gdy tylko usiadłam w
miękkim fotelu. ADHD było u niej bardzo widoczne, rozwinęło się silnie nawet
jak na półboga.
- W San Lizele pojawili się Łowcy – zaczęłam spokojnie,
obserwując uważnie jej twarz. – Chciałam cię tylko ostrzec. Czuć od ciebie dość
potężnego boga i Podziemie. Zgaduję, że twoim tatusiem jest Hades.
- Tylko potwory czują nasz zapach – wypaliła, odruchowo sięgając
do torby. Wystarczył jeden ruch ręką, aby ją unieruchomić. – Kim ty jesteś do
cholery?
- Twoim koszmarem, Lauren – zaśmiałam się cicho. Położyłam
przed nią karteczkę z moim numerem i ruszyłam w stronę wyjścia. Uwolniłam ją
spod zaklęcia. – Coś czuję, że jeszcze się spotkamy.
Lauren? Wybacz, że tak sztywno, ale rozkręcę się niedługo ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz