2 paź 2016

Od Harleen do Adriena

Wyjechałam swoim motocyklem z domu. Skierowałam się w stronę lasu, a Wysysacz Szpiku zgrabnie omijał wszystkie przeszkody w postaci drzew. Zatrzymałam się na ładnej polance. Zeskoczyłam z Harleya i na próbę zamachałam swoim kijem baseballowym. Potem oparłam go sobie o ramię i z kieszeni wyjęłam piłkę do baseballu. Podrzuciłam ją do góry i walnęłam kijem. Potem pobiegłam po nią, wróciłam do Wysysacza Szpiku, ułożyłam dłoń w pistolet, przyłożyłam do skroni i upadłam na trawę udając martwą.
-Ładnie, ładnie.- powiedziałam do siebie.
-Martwi nie gadają.- powiedziałam, wdając się ze sobą w rozmowę.
-Zamknij się.
Wstałam, wymachując kijem i usiadłam na Wysysaczu Szpiku.
Nagle usłyszałam, jak ktoś do mnie podchodzi od tyłu. Zamachnęłam się kijem i usłyszałam odgłos ciała upadającego na ziemię. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka leżącego na ziemi.
-Proszę proszę. Skądżeś się tu wziął, Kotku?- zapytałam, stając i opierając się na swoim kiju baseballowym.

Chłopak? Adrien konkretnie? Wiem, że opo bez sensu, ale nawet nie próbuj atakować, bo znowu dostaniesz kijem, Kotku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz