16 paź 2016

Od Grimalkin do Jamie

- Przejdźmy się, dobrze? Nawet tutaj ktoś może nas usłyszeć. -pociągnęłam kobietę na ulicę.
- Powtórzę jeszcze raz, ile mam ci zapłacić żebyś dołączyła do mnie i mojej organizacji? - spytała.
- Wbrew pozorom nie jestem na sprzedaż,  przyjmuję tylko pojedyncze zlecenia. A cena zależy od ilości ofiar. Za zabicie jednej osoby i ukrycie śladów... tysiąc funtów. Im więcej istot tym cena
niższa za jednego. Dziecko zabiję za darmo. Lecz nigdy nie dołączę do żadnej organizacji,  nieważne czym się zajmują. Grimalkin musi mieć swój honor. Muszę polegać tylko na sobie.-odparłam.
Kobieta spojrzała na mnie z wyraźną iskrą gniewu w oczach. Otworzyła usta żeby coś powiedzieć ale w porę jej przerwałam.
- Nie życzę sobie aby ktokolwiek znał moją tożsamość oprócz tych,  którym pozwolę mnie poznać. Tak czy siak... zapraszam Cię na herbatę, oczywiście u mnie. Znalezienie adresu nie będzie problemem. Najlepiej żebyś przyszła sama i około 3 w nocy. Wejdź bez pukania, jeśli będę mówić słowa  niezrozumiałe dla ciebie, nie przerywaj mi. Przynieś spis osób które mam zabić,  możesz wymyślić plan lecz sama też mogłabym sobie poradzić. Do zobaczenia później,  Moriarty.  Mam nadzieję że nie zrobisz nic, co mogłoby negatywnie wpłynąć na nasze stosunki. - dosiadłam ogiera , który pojawił się przy moim boku i ruszyłam w stronę domu.
~~ ❤~~
 Gdy znalazłam się w moim ,,gnieździe'', zaczęłam sprzątać. Nie mogłam przecież zaprosić Moriarty do istnego syfu jaki wcześniej stanowiły garnki w zlewie, noże na podłodze i krew na stolikach (nie pytajcie skąd). Kiedy skończyłam było około 1 w nocy, dokładniej nie wiedziałam. Nie miałam zegarka ale równie dobrze radziłam sobie z układem gwiazd. Na stole postawiłam wino i dwa kieliszki, a obok ułożyłam talerz z różnymi przekąskami. Ogólnie nigdy nie ruszałam soli... ale jak gość to gość, prawda? Szczerze mówiąc, żelazo, sól i jarzębinowe drewno najbardziej mnie osłabia ale tego nikt nie wie, a co najważniejsze nikt nie wykorzystuje. Następnie wyjęłam śrubokręt spod stoły i usiadłam na krześle. Podwinęłam nogawkę i wykręciłam srebrny trzpień z kolana. Kiedyś napadło na mnie kilka kreczów. Złamali mi nogę, a kość pod wpływem dużej siły strzaskała się i byłam zmuszona ją jakoś połączyć, żebym mogła normalnie funkcjonować. Oczywiście musiałam sama sobie poradzić, bo co bym powiedziała lekarzom? Ćwiek sprawiał mi okropny ból ale pod żadnym pozorem nie wpływał na jakość mojej walki. Położyłam śrubokręt i zakrwawiony trzpień na stoliku do kawy. Szklany blat lekko splamiła krew. Wyjęłam kawałek papirusu spod stolika i rozwinęłam go na ziemi. Klęknęłam obok zwoju i zaczęłam recytować zdania na nim zapisane. Było to w Dawnej Mowie... języku, którym posługują się wszystkie stwory z Mroku...

Jamie? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz