- Wybacz, panno Morgan, niestety nie udało mi się spełnić wszystkich
twych wymagań.- powiedziała Moriarty, wręczając mi poplamione, w połowie zapisane kartki, oraz resztki całkowicie tępego ołówka HB.
Odwróciła się i przechodząc nad ciałami mężczyzn, wyszła z pokoju i zamknęła drzwi, zapewne przy okazji je jakoś blokując. Skrzywiłam się z niesmakiem, niechętnie oglądając przybory. Zaczęłam szperać w kieszeniach kurtki. Znalazłam miękki, dobrze zatemperowany ołówek i gumkę. Natrafiłam też na mały, przenośny szkicownik, który nosiłam ze sobą wszędzie, ale on został w kurtce.
-Jak miło. - mruknęłam.
Zaczęłam czytać coś, co musiało być listem, jednak nie znalazłam tam nic ciekawego. Zaczęłam rysować konia - demona atakującego przerażonego człowieka. Uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy naszkicowałam sylwetkę człowieka, skupiłam się na jego mimice twarzy. Zwykle pogodna, spokojna twarzy teraz była wykrzywiona przez strach. Mężczyzna osłaniał się ręką, próbując odsunąć się od wychudzonego ogiera z rozdartym bokiem, widać było gołe żebra. Demon posiadał bardzo przerośnięte, dwa ostre niczym brzytwy zęby na krztałt kłów, podarte, nietoperze skrzydła i baranie rogi. Gdy dodawałam koniowi puste, białe oczy, wróciła Moriarty i usiadła, kontynuując konserwację obrazu. Gdy skończyła, zdjęła obraz i postawiła go w kącie pokoju, by farba mogła zaschnąć. Zerkając na mnie, wróciła na wcześniejsze miejsce i zaczęła porządkować pędzle i tubki farb.
- Twoja przyjaciółka nie żyje – powiedziała, wycierając drewnianą płytę, służącą jako paleta – Podano jej zbyt dużą dawkę leku.
Zaczęłam ściskać ołówek, ręka zaczęła mi się trząsć. Z całej siły próbowałam tłumić w sobie emocje, ale to zaczęło mnie przerastać. Schowałam ołówek i gumkę do kieszeni, a kartkę zmięłam i rzuciłam w kąt. W takiej sytuacji zazwyczaj zaczęłabym słuchać muzyki, by się uspokoić, ale komórkę zostawiłam w domu, zresztą szanse na to, że porywaczka pozwoliłaby mi go zachować były niewielkie. Zerknęłam w stronę blondynki, przyglądała mi się z satysfakcją. Ręce trzęsły mi się coraz bardziej, zacisnęłam je na kolanach, licząc, że to pomoże, ale zaczęłam drżeć cała. Łzy napłynęły mi do oczu, ale za nic nie chciałam, by kobieta to zobaczyła, bo i tak widziała już zbyt dużo. Zaczęłam powoli uspokajać oddech, by zwolnić wszystkie swoje funkcje życiowe, odciąć się od świata. Zamknęłam oczy. W chwili, gdy zwolniłam wszystko do minimum, większość mięśni została rozluźniona. Chwilowo straciłam wszystkie zmysły, nie czułam zupełnie nic, ale zachowałam świadomość i mogłam myśleć. Szczerze, to pierwszy raz ograniczyłam się do takiego stopnia, nigdy wcześniej mi się to nie udało, ale ojciec kiedyś próbował mnie tego nauczyć. Niebyt jest takim przyjemnym uczuciem..Nie trzeba się niczym przejmować. Nie wiem, ile tak siedziałam, straciłam poczucie czasu, ale widocznie słuch powoli mi wracał. Najpierw zaczęło piszczeć mi w uszach, następnie usłyszałam cichy szmer. Nagle do moich uszu dotarł dźwięk wystrzału. Natychmiastowo przywróciłam wszystkie zmysły ni normalną akcję serca, otworzyłam oczy. Napięłam mięśnie, gotowa do walki.
-Widzę, że śpiąca królewna raczyła się obudzić. - Moriarty schowała pistolet i rzuciła sarkastycznym żarcikiem.
Nieco rozluźniłam mięśnie.
-Została zmuszona, dokładniej, bo najchętniej by w niebycie została już na stałe. - wycedziłam.
Ten chwilowy niebyt przywrócił mi równowagę, przynajmniej chwilowo. Z kieszeni kurtki wyjęłam szkicownik i zaczęłam go przeglądać, jednak blond włosa morderczyni bezpardonowo wyrwała mi go i sama zaczęła wertować.
Mori?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz