11 paź 2016

Od Jamie do Aarona

- Jak to, postrzelił go? – warknęłam, pochylając się nad notatkami, opisującymi ostatnie działania policji i detektywów w mieście – Nie mieli prawa go tknąć, a w razie jego ataku, mieli po prostu dać się zabić.
- Informator zginął, ale ten drugi… Jim, tak? Prawdopodobnie w akcie samoobrony, zaczął strzelać. Potem, gdy zmiennokształtny upadł, zaatakował nożem, by ostatecznie pozostawić rannego na pastwę losu i, zapewne, na pewną śmierć. – odpowiedział, siadając na krześle, znajdującym się tuż obok mnie.
- Pan Ward okazał się niezwykle dobrym graczem i przydatnym narzędziem w całej naszej grze, nie możemy go stracić, rozumiesz?
- Doskonale. Ilu ludzi mam wysłać? Przede wszystkim, jakich ludzi?
- Szybkich, najlepiej używających teleportacji, samochody wzbudzą zbyt duże zainteresowanie naszych ulubieńców. Niech w grupie znajdzie się kilku silnych. Zapewne będą musieli wynieść ciało.
- Wyruszą natychmiast. – westchnął, podnosząc się. Szybkim, nerwowym krokiem, opuścił pokój, cicho zamykając za sobą drzwi. Nie miałam wątpliwości, że ten absolutnie posłuszny człowiek zajmie się sprawą szybko, a może nawet sam wybierze się na ratunek zmiennokształtnemu. Już po kilkunastu minutach przeglądania stron, usłyszałam głośnie, szybkie kroki. Część z nich wyruszyła. Uśmiechnęłam się minimalnie, skupiając na raportach. W mieście pojawiło się więcej patroli, a kilka przedawnionych zbrodni uznano za mój wyczyn, jednak dopiero słowa kończące cały spis przykuły moją uwagę. Były spisane przez Alexandra, udało mi się to rozpoznać po jego niezwykle rozwlekłym, niewyraźnym piśmie. W swym liście twierdził, że uważają mnie za pająka. Siedzę na środku swej sieci. Sieć ta ma tysiące nici, a ja dobrze wiem, kiedy każda z nich drży. Moi agenci są liczni i doskonale zorganizowani. Jeśli jest przestępstwo do wykonania, papier do zabrania, dom do ograbienia, człowiek do usunięcia – słowo jest przekazywane mnie, a sprawa zostaje zaplanowana i przeprowadzona perfekcyjnie. W tym mężczyźnie uwielbiałam kilka rzeczy, a jedną z nich było to, że cenił mój przestępczy geniusz, wiedział, do czego jestem zdolna, by osiągnąć cel.
- Wrócili. – wysapał agent, wchodząc do pokoju. Odkładając kartki, podniosłam się. Mężczyzna wyszedł, a ja podążyłam za nim. Z pospiesznych wyjaśnień towarzysza, udało mi się określić, że zmiennokształtny został ranny, niemal śmiertelnie, a atakujący zginęli na miejscu – jeden z nich zabity przez pana Warda, a drugi przez moich ludzi.


Aaron?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz