- Jak to, postrzelił go? – warknęłam, pochylając się nad
notatkami, opisującymi ostatnie działania policji i detektywów w mieście – Nie
mieli prawa go tknąć, a w razie jego ataku, mieli po prostu dać się zabić.
- Informator zginął, ale ten drugi… Jim, tak? Prawdopodobnie
w akcie samoobrony, zaczął strzelać. Potem, gdy zmiennokształtny upadł,
zaatakował nożem, by ostatecznie pozostawić rannego na pastwę losu i, zapewne,
na pewną śmierć. – odpowiedział, siadając na krześle, znajdującym się tuż obok
mnie.
- Pan Ward okazał się niezwykle dobrym graczem i przydatnym
narzędziem w całej naszej grze, nie możemy go stracić, rozumiesz?
- Doskonale. Ilu ludzi mam wysłać? Przede wszystkim, jakich
ludzi?
- Szybkich, najlepiej używających teleportacji, samochody
wzbudzą zbyt duże zainteresowanie naszych ulubieńców. Niech w grupie znajdzie
się kilku silnych. Zapewne będą musieli wynieść ciało.
- Wyruszą natychmiast. – westchnął, podnosząc się. Szybkim,
nerwowym krokiem, opuścił pokój, cicho zamykając za sobą drzwi. Nie miałam
wątpliwości, że ten absolutnie posłuszny człowiek zajmie się sprawą szybko, a
może nawet sam wybierze się na ratunek zmiennokształtnemu. Już po kilkunastu
minutach przeglądania stron, usłyszałam głośnie, szybkie kroki. Część z nich wyruszyła.
Uśmiechnęłam się minimalnie, skupiając na raportach. W mieście pojawiło się
więcej patroli, a kilka przedawnionych zbrodni uznano za mój wyczyn, jednak
dopiero słowa kończące cały spis przykuły moją uwagę. Były spisane przez
Alexandra, udało mi się to rozpoznać po jego niezwykle rozwlekłym, niewyraźnym
piśmie. W swym liście twierdził, że uważają mnie za pająka. Siedzę na środku
swej sieci. Sieć ta ma tysiące nici, a ja dobrze wiem, kiedy każda z nich drży.
Moi agenci są liczni i doskonale zorganizowani. Jeśli jest przestępstwo do
wykonania, papier do zabrania, dom do ograbienia, człowiek do usunięcia – słowo
jest przekazywane mnie, a sprawa zostaje zaplanowana i przeprowadzona perfekcyjnie.
W tym mężczyźnie uwielbiałam kilka rzeczy, a jedną z nich było to, że cenił mój
przestępczy geniusz, wiedział, do czego jestem zdolna, by osiągnąć cel.
- Wrócili. – wysapał agent, wchodząc do pokoju. Odkładając
kartki, podniosłam się. Mężczyzna wyszedł, a ja podążyłam za nim. Z
pospiesznych wyjaśnień towarzysza, udało mi się określić, że zmiennokształtny
został ranny, niemal śmiertelnie, a atakujący zginęli na miejscu – jeden z nich
zabity przez pana Warda, a drugi przez moich ludzi.
Aaron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz