23 paź 2016

Od Nathaniela do Grimalkin

Był już wieczór i zaczęło się pomału ściemniać. Przeprowadziłeś się do tego miejsca dość nie dawno, gdyż dwa tygodnie temu. Jednak wiedziałem, że kręci się tu całe mnóstwo odmieńców. Dziś wyjątkowo nie padał deszcz, dlatego wybrałem się na spacer by zbadać teren. Od kiedy tu przybyłem, praktycznie non stop lało, przez co dopiero teraz mogłem w spokoju pospacerować. Umysł miałem zamknięty, nigdy nie wiadomo czy jakiś odmieniec potrafi posługiwać siłą umysłu. Wolałem uniknąć myszkowania mi w głowie. W tym momencie przypomniałem sobie ojca, który nauczył mnie tej sztuki i nie tylko. Zacisnąłem dłoń na rękojeści sztyletu, który miałem przypięty do pasa. Chodziłem na samych obrzeżach miasta, w końcu oparłem się o ścianę jakiegoś budynku. Słońce całkiem zaszło i mrok zaczął ogarniać okolicę.
W pewnym momencie, zobaczyłem kobietę, która szła tą samą stroną chodnika co ja. Coś mi w niej trochę nie pasowało. Ojciec nie tylko uczył mnie obrony umysłu, ale także zaczął naukę, jak rozpoznawać kto kim jest umysł. Jednak nigdy nie zakończył tej lekcji. Do teraz, nie umiem w pełni tego robić. Raz się udaje, a raz nie, mogę się także mylić. Zaryzykowałem i zniosłem barierę ochronną. Nie potrafiłem do końca określić czy jest w pełni człowiekiem czy też nie. Kiedy nieznajoma przechodziła obok mnie przestałem się opierać się o ścianę i stanęłam w pozycji pionowej.
-A panienka nie boi się chodzić samej w nocy?- obserwowałem reakcję kobiety. Ponownie wzniosłem barię chroniąc umysł. Nigdy nic nie wiadomo.

  Grimalkin?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz