22 paź 2016

Od Jamie do Hope

Ciężko dysząc, odsunęłam się od dziewczyny, wciąż patrząc na jej ciało. Posłusznie połknęła tabletkę, którą wcisnęłam jej siłą, a teraz, będąc pod jej wpływem, niebezpiecznie drżała i stała się niesamowicie chętna na jakiekolwiek lubieżne zachowania, zaś mi, w całej tej bezwstydnej zabawie, pomogły wypite kilkanaście minut temu butelki szkockiego Grant’s. Panna Morgan, młodsza ode mnie o zbyt wiele lat, nie pociągała mnie w żadnym stopniu. Była tylko obiektem, który chciałam wykorzystać dla zaspokojenia własnych potrzeb i z chęci zemsty za przegraną w pierwszym starciu. Będzie cierpieć katusze, tracić wszystko, co cenne, tracić własne ja – przy mnie nie istnieje słowo stałość. Nie wie tego, nie może nic na to poradzić. Nasze życie jest brutalne. Dla niej, dla mnie. Niech ma tę świadomość. Właśnie otrzymała rolę i musi ją odegrać.
Uśmiechnęłam się zadziornie, podchodząc do rudowłosej kochanki. Brutalnie przycisnęłam ją do ściany, uciszając jej cichy krzyk pozornie namiętnym pocałunkiem. Wplotłam dłonie w jej włosy, jeszcze mocniej naciskając na drżące ciało. Odchyliłam się, by móc odetchnąć i gwałtownym ruchem zdjęłam z niej bluzkę. Rzuciłam ją za siebie, patrząc na jej półnagie, lekko umięśnione ciało. Ponownie przycisnęłam ją do ściany, jednak teraz to ona przejęła inicjatywę. Objęłam ją w pasie, a ona zaczęła kolejny wybuchający namiętnością pocałunek, w tym samym czasie próbując rozpiąć guziki koszuli, którą miałam na sobie. Ostatecznie, po kilku minutach szarpań, udało jej się to zrobić; zrzuciła materiał z moich ramion. Zatopiła dłonie we włosach, by za moment zająć się zapięciem stanika. Odepchnęłam ją brutalnie, cofając się kilka kroków. Ciężki oddech ponownie powrócił. Musiałam grać.
- Co to miało być? – zapytała zaskoczona, zbliżając się. Pewnie, jednak delikatnie, chwyciła mnie w pasie, obracając ku ścianie i przyciskając do niej. Pochyliła się nade mną. Popatrzyłam w jej czujne, szare oczy.
- Nic, słonko – odpowiedziałam, uspokajając oddech – Po prostu chciałam zobaczyć twoje zdziwienie. Wtedy wyglądasz najpiękniej. Niczym prawdziwe dzieło sztuki. Jak… „Kobieta z kwiatami” Vernon. – dodałam, gładząc jej policzek. Zbliżyłam twarz na tyle, byśmy obie dotykały się zarówno nosami, jak i czołami. Przymknęłam powieki, muskając jej ciemnoróżowe usta.

Hope?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz