Obudziłem się dręczony ogromnym pragnieniem. Zawsze chce mi się pić, gdy się budzę, toteż nie było w tym nic nowego. Ani śladu wskazówki, iż czeka mnie pamiętny dzień. Przemieniłem się w moją prawdziwą postać, krecza. Przecisnąłem się przez szczelinę wysoko w pniu mojego drzewa ghanbala i powiodłem wzrokiem po białej, mroźnej połaci w dole. Słońce miało wzejść w pełni dopiero za godzinę i niebo wciąż jeszcze usiane było gwiazdami. Pragnienie było gigantyczne, postanowiłem iść do starego Bonetiego, a potem zmusić go do handlu, przy okazji poczęstowałby mnie herbatą bądź innym ciepłym trunkiem. Wcisnąłem się z powrotem do środka drzewa i wsunąłem najostrzejszą klingę do pochwy na piersi. Zasznurowałem kilka bandaży wokół nadgarstków. W postaci krecza mam ogon, bardzo długi ogon. Nie śmiejcie się, nie róbcie min ani nie kręćcie głowami. Zachowajcie rozsądek, właściwie to powinniście żałować, że nie macie ogonów. Bo widzicie, mój ogon jest bardzo silny, lepszy niż trzecia ręką. W końcu prześlizngąłem się przez szczelinę, stając na gałęzi. Potem zeskoczyłem gładko na śnieg. Potem puściłem się biegiem, patrząc jak grunt umyka mi spod nóg. W końcu stanąłem przed domem Starego Bonetiego, był to poczciwy kowal. Wychowywał trzy córki. Zastukałem cicho do drzwi, w specjalnym, charakterystycznym rytmie. Pukanie było na tyle ciche żeby nie zbudzić trzech dziewcząt, ale na tyle donośne, że po chwili usłyszałem kroki na schodach. Kowal uchylił drzwi, przesuwając do sczeliny świecę, oswietlając moją twarz.
- O co chodzi tym razem?- rzucił z oburzeniem.
- Chce mi się pić, przy okazji mógłbym spojrzeć na broń. - oznajmiłem.
Potem uśmiechnąłem się, demonstrując ostre zęby i pozwalając by gorący oddech parował w mroźnym powietrzu.
- Nic ci nie dam.- zaprotestował kowal.
- A jak się miewają twoje córki? - jeszcze szerzej otworzyłem usta.
~★~
U kowala spędziłem dobre cztery godziny. Napiłem się ciepłej herbaty i teraz ciepło rozchodziło się po całym ciele. Savio dalej nie wrócił, nie żeby jakoś bardzo mną to wstrząsnęło ale jednak... lekko się martwiłem. Przemieniłem się z powrotem w człowieka. Usłyszałem krzyk a potem padłem na ziemię. Ponownie ukazała mi się wizja... wizja przeszłości przenosząca się w przyszłość. Po wizji runąłem w ciemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz