17 lis 2016

I tak wszyscy kiedyś umrzemy

KONTAKT: Gmail: hun.zombie@gmail.com || Howrse: Pinciak

William Montrose

35 lat | Mężczyzna | Wendigo
OPIS:
,,Dokładnie siedem lat temu niewielkim, amerykańskim miasteczkiem zatrzęsła straszliwa zbrodnia. William Montrose oskarżony został o pięciokrotne morderstwo i kanibalizm. Z zimną krwią zabił członków swoich rodziny, a potem żywił się ich ciałami. Jedna z bliskich znajomych Williama opowiadała, że ten od niemal dwóch miesięcy uskarżał się na brak łaknienia i mdłości, ponadto wydawał się cierpieć na depresję i silne ataki paniki, a przez to odizolował się niemal całkowicie od społeczeństwa. Według śledczych motywu zbrodni nie było, a powodem tego straszliwego czynu była postępująca choroba psychiczna. Montrose twierdził, że został opętany przez indiańskiego demona zwanego ,,wendigo", a jego rodzina, która padła jego ofiarą, tak naprawdę zmarła z głodu, aczkolwiek sekcja zwłok to wykluczyła. Niestety, po dwóch dniach oskarżony uciekł z aresztu.[...]"
Gramofon cicho odgrywał dźwięki ze starej płyty, roznoszące się po przestronnym pomieszczeniu. Drewnianych ścian niemal nie było widać zza półek, stosów książek niemieszczących się już nigdzie i leżących na podłodze, plakatów oraz obrazów. Wydawało się, że ten stary dom zatrzymał się w czasie, niszcząc wszystkie zasady świata. Podczas gdy miasta się pięły do góry, lasy były karczowane, a ludzie zamiast listów zaczęli wysyłać smsy, to miejsce na samym końcu świata, daleko od ludzkiego wzorku, nic się nie zmieniało, jedynie starych gratów przybywało. Instrumenty leżały w pokoju po lewej, trzeszczący gramofon tuż obok materaca służącego za łóżko, koło którego znajdował się ogromny stojak z winylami. Przez okna zasłonięte grubymi kotarami nie wpadały żadne promienie światła - William za nim nie przepadał. Uwił sobie gniazdko z daleka od wszystkich, ciemne, przytulne, własne. Samowystarczalne - generator prądu w ogródku, zwłoki ofiar w piwnicznej chłodni, tuż obok składzika z winem. Musiało takie być, jego właściciel niezwykle stronił od ludzi. Ciągle zawieszony w stanie melancholii, pogrążony we własnym świecie, szarym i martwym. Samotnym. Bez sensu i chęci życia. Jego dusza już dawno umarła i zgniła, ale serce nadal biło, a mózg dalej pracował.
Odrzuca od siebie ludzi. Nie wyglądem, chociaż owszem, wysoki na metr dziewićdziesiąt, nienaturalnie chudy, blady od braku słońca, z obowiązkowymi okularami przeciwsłonecznymi i grymasem na twarzy nie wzbudza sympatii, ale przyjemna aparycja wydaje się móc to nadrabiać. Ponury wzrok, czarne włosy do ramion nadające posępności i zimne, błękitne oczy nie odstraszają aż tak bardzo w towarzystwie dość przystojnej twarzy. Skreśla go dopiero charakter - wiecznie sztywny, gburowaty, skrajnie nietowarzyski i przesadnie powściągliwy. Nie przepada za kontaktem z innymi, nie potrzebuje go, odkąd natura wendigo pozbawiła go ludzkich odruchów, w tym dążenie do życia w grupie, potrzebę obecności kogoś innego. Im dłużej żyje na uboczu, niczym zarażony wścieklizną pies, który zamiast żyć w swym stadzie, rzuca się do gardeł własnym pobratymcom i ucieka od nich, tym bardziej staje się tylko drapieżnikiem, zwierzęciem. Obserwuje jak mięsożerca przystępujący do ataku, analizuje bardzo dogłębnie swoją ofiarę, odkrywa jej wnętrze, ocenia, a gdy nadejdzie odpowiedni czas, rzuca się. Mimo tego oraz mimo pewnej agresji w sobie, jest oazą spokoju i opanowania, cierpliwą, nie marnującą energii na niepotrzebną walkę. Jest apatyczny, powolny, mało co go interesuje, mało co potrafi podburzyć. Wszak wraz ze śmiercią duszy, przyszła depresja, poczucie beznadziejności i pustki w środku, obojętności na swój los i cały świat.
PUPIL: brak.
STOSUNKI: brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz