21 lis 2016

Od Ellen do Adriena

- Ale to było zabawne! - podciągnęłam nogi do piersi i uśmiechnęłam się szeroko.
- Wcale nie. Ty i Damien macie takie same okropne poczucie humoru - zarzucił mi z uśmiechem, popychając lekko przez co straciłam równowagę i runęłam do tyłu na plecy. Całe szczęście, że miękkie poduchy złagodziły upadek, bo w przeciwnym razie opadłabym na do dość twardy podłokietnik.
- Chcesz wojny? - złapałam za rąbek poduchy i uniosłam ją symulując przygotowanie do ataku.
- Nie! Poddaję się! - zasłonił twarz rękoma, a przez palce widziałam jego lekko kpiący uśmiech. Gdy wyprostował się w celu oparcia o  kanapę rzuciłam w niego jaśkiem. - Jesteś potworem El Diablo.
Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy nazwał mnie tak, jak robił kiedyś.
- Spać mi się chce - jęknęłam, rozpychając się na kanapie. Przez Adriena musiałam skulić nogi, co było strasznie niewygodne. Kotołak sięgnął za plecy i podał mi jedną z poduszek. Oparłam ją o poręcz i ułożyłam na niej głowę. Złapał moje nogi i położył je na swoich udach.
- Miło?
- Mhm... - mruknęłam i zamknęłam oczy.
~~*~~
Minęły trzy miesiące od odwiedzin Riena. Zwyczajnie chodziłam do pracy, brałam udział w zajęciach umilając sobie wieczór regularnymi rozmowami z przyjacielem. Ostatnimi czasy zaczęłam czuć się niezbyt dobrze, a od jakiegoś czasu zauważyłam delikatnie wystający brzuszek. Brak miesiączki dodatkowo mnie zaniepokoił. Wciąż mają w pamięci feralną noc, dla pewności zdecydowałam się zrobić test ciążowy. Kupiwszy go w aptece i unikając pełnego obrzydzenia spojrzenia farmaceutki szybko wróciłam z nim do mieszkania, gdzie bez chwili zwłoki zrobiłam go. Ze zniecierpliwieniem spojrzałam na niego, a gdy zobaczyłam, że wynik jest pozytywny przeżyłam szok. Do tej chwili nie dopuszczałam do siebie myśli o dzieciaku...
- Jest tu kto? - usłyszałam głos Adriena, który nie pozwolił mi dłużej martwić się problemem. Na śmierć zapomniałam, że miał dziś mnie odwiedzić. Szybkim ruchem odłożyłam test na szafkę nocną i poszłam przywitać się z przyjacielem.
- Cześć! - mruknęłam, całując go na powitanie w policzek. Czując jego lodowatą skórę, wzdrygnęłam się mimowolnie. - Herbaty?
- Z chęcią - uśmiechnął się, a ja odpowiedziałam tym samym. Skierowałam swoje kroki ku kuchni, gdzie zabrałam się za przygotowanie gorącego napoju. Jednak, gdy wróciłam do salonu nie zastałam tam Waylanda. Rozejrzałam się dookoła, a gdy zauważyłam uchylone drzwi do sypialni rzuciłam się w tamtym kierunku. Widząc kotołaka pochylonego nad testem, spróbowałam wyrwać mu go.
- Rien, do jasnej cholery, oddaj mi to! - zarządziłam, gdy po raz kolejny nie udało mi się mu zabrać testu.

Rien? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz