22 lis 2016

Od Ellen do Alice

Dzisiejszy dzień w pracy był jednym z najgorszych jakie przeżyłam. Szefowa przyszła do firmy w nie najlepszym humorze i od razu zaczęła tyradę, że niby nie staramy się jak należy i zamiast pracować lenimy w bufecie. Miała poniekąd trochę racji, bo trzy czwarte osób z naszego oddziału nie robiło nic, żerując na wynikach reszty. Dziś kolejny raz zbyłam Bradleya, który usilnie próbował wyciągnąć mnie do kina, używając argumentu o chłopaku czekającym w mieszkaniu. Doskonale wiedział, że kłamię. Chcąc odreagować sytuację z firmy wybrałam się do lasu, gdzie zamyślona zboczyłam z głównej ścieżki. Kluczyłam między zaroślami i drzewami, co chwilę omal się nie wywracając. W pewnym momencie wyszłam na polanę, gdzie potknąwszy się o kamień wyłożyłam się jak długa. Prychnęłam i podniosłam wzrok, zauważając siedzącą na drzewie dziewczynę.
- Hej, pomożesz mi? - zapytałam ironicznie, podnosząc się co utrudnił mi ból w żebrach i silnie pulsująca ręka. Wytarłam nos w kurtkę i spojrzałam na brunetkę, która zeskoczyła z gałęzi i wpatrywała się we mnie uważnie.
- Sorki - odparła tylko, krzyżując ręce na piersi co zrobiłam i ja.
- Oh nie ma sprawy - fuknęłam, ale zaraz przybrałam bardziej życzliwy wyraz twarzy. - Co robisz w lesie? 
- Czytam.
- Ciekawe zajęcie - uśmiechnęłam się i usiadłam na trawie. - Jestem Ellen.

Alice? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz