2 gru 2016

Od Ellen do Alice

- Wiesz, domek na odludziu nie jest tak dyskretny jak może ci się wydawać - przejechałam wzrokiem po skromnie urządzonym wnętrzu i pokrytych kurzem drzwiach. Wzdrygnęłam się mimowolnie i znów spojrzałam na dziewczynę. Gdy ta nie poruszyła się, wciąż siedząc za szafą, westchnęłam z rezygnacją. - Przecież nic ci nie zrobię.
- Skąd mogę mieć pewność? - spytała niepewnie, a w jej oczach widziałam strach.
- Nie mam przy sobie broni - wyciągnęłam z kieszeni kurtki swój sztylet i rzuciłam w jej stronę. Drgnęła niespokojnie, gdy ostrze uderzyło o ziemię, ale wyraźnie się rozluźniła. Wyszła zza mebla i zbliżyła się do mnie.
- W takim razie może zaczniemy od nowa? - uśmiechnęłam się do niej łagodnie i wyciągnęłam rękę w jej kierunku. W oczy rzucał się jej czarny lakier bardzo odmienny od mojego - prawie niewidocznego. - Ellen.
- Um... Alice - odwzajemniła uśmiech i uścisnęła moją dłoń. W momencie, gdy nasze dłonie się złączyły przez moje ciało przebiegł dreszcz, a ja już wiedziałam z kim mam do czynienia. Oczy brunetki rozszerzyły się gwałtownie i dzięki temu wiedziałam, że również poczuła to co ja. Była równie zaskoczona co ja, w życiu nie podejrzewałabym jej o bycie feniksem. Może wilkołakiem albo wampirem, ale ognista istota w tej zaskakująco nieśmiałej i cichej dziewczynie?

Alice? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz