1 gru 2016

Od Leonarda do Hope

Ostatni klient wyszedł zamykając drzwi. Na reszcie trochę odpoczynku, a przy odrobinie szczęścia może nawet będę mógł się z kimś trochę pogonić. Inaczej niż pogonią tego nie mogę nazwać, młodzi odmieńcy zazwyczaj szalejący z powodu burzy hormonów, w ogóle nie panujący nad umiejętnościami trochę ognia, celne uderzenie i już, na prawdę zero zabawy. Zamknąłem sklep po czym ruszyłem w stronę lasu. Po zachodzie słońca to najpiękniejsze miejsce w okolicy.
Każdy żyje tu trochę inaczej, nie można dostosować się do jednego szablonu. Stres tutaj chyba nie istnieje, położyłem się na trawię i wpatrywałem w pięknie lśniące gwiazdy. Odleciałem szybciej niż miałem to w zamiarze, jednak obudziły mnie odgłosy dochodzące z niedaleka. Zmierzały w moim kierunku, poczułem to,  więcej dwie osoby. Lekki krok, czyli kobiety lub dobrze wyszkoleni przeciwnicy, minęła dłuższa chwila poczułem słodką woń delikatnych perfum to jednak kobiety. Wstałem, one również mnie zobaczyły jedna z nich była inna, wyglądały tak samo ale coś było nie tak. Po ich minach wnioskuję, że nie spodziewały się tu kogoś spotkać,
spojrzały na siebie wzajemnie. Jedna przyjęła pozycję obronna druga jakby miała zaraz uciekać, to było zbyt podejrzane. Szybko przeanalizowałem sytuację, jednak jej wynik był dość ekscentryczny.
Mianowicie wynikało z niego, że natknąłem się na zbuntowanego łowcę i jednego z nadnaturalnych,
nie powiem. Zapowiada się ciekawie.

Hope?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz