19 mar 2017

Od Elli do Williama

Pół drogi do mieszkania Willa paplałam radośnie o Pepper i mopsach. Temat niespecjalnie wymagający, ale biedak już się dosyć stresował. Zupełnie nie rozumiem dlaczego, ale każdy ma swoje problemy. Mnie czasem dopadała skrajna panika, teraz sytuacja się uspokoiła, ataki dopadały mnie sporadycznie.
- Omójborze, jest jeszcze lepszy niż myślałam - westchnęłam na widok Ernesta, który przyszedł zobaczyć, któż to zakłóca jego spokój.
Opadłam na kolana jeszcze w korytarzu, zniżając się niemal do poziomu kota.
- Witam szanownego pana - mruknęłam, ostrożnie wyciągając dłoń w jego stronę, tak, by mógł ją obwąchać. 
Zwierzak otarł się o nią, po drobnej chwili namysłu.
- Jaki cudowny - zwróciłam się w stronę Willa, miziając kota za uchem.
Mężczyzna przyglądał nam się z dziwnym wyrazem twarzy. Potem ominął nas i wszedł dalej. Z żalem pogłaskałam kota po raz ostatni, by podążyć za Willem.
Znowu się denerwował. Odwrócił się do mnie przodem, gdy weszliśmy do kuchni.
Nieoczekiwanie złapałam jego dłonie. Zauważyłam jak drgnął niespokojnie. Nieciekawa przeszłość, kolego?
- Um... Ella?
- Znowu robisz to coś z palcami - odpowiedziałam z najbardziej uroczym uśmiechem, na jaki było mnie stać, po czym puściłam go.
 - Tak, może, faktycznie. Tik nerwowy. Chcesz może... chipsa? - wziął z blatu najbliższą leżącą rzecz, która okazała się paczką chipsów.
- Ocet? Nie próbowałam.
Spojrzał na mnie tak, jakbym stwierdziła, że ziemia jest płaska, a Batman nosi czerwoną pelerynę.
- Niezłe - rzuciłam. - Ale czegoś im brakuje. Masz może dżem? Najlepiej jagodowy. 
Przyjrzał mi się dziwnie, po czym wyciągnął z lodówki dżem, dodatkowo podając mi łyżkę.
- Jagodowy. Ale nie wiem, co ty chcesz... - nie dokończył, gapiąc się w milczeniu.
Posmarowałam chipsa dżemem i zjadłam z wyraźnym zadowoleniem.
- Od razu lepiej - uśmiechnęłam się ciepło.
- Jak... Dlaczego...
Przewróciłam oczami.
- Wszystko z dżemem jagodowym jest lepsze. To chyba oczywiste.
Momencik milczenia.
- Tooo... może obejrzymy film? - błyskawiczna zmiana tematu, słonko.
- Świetnie, a jaki? Tylko nie horror, proszę - skrzywiłam się.
Odepchnął się od blatu i ruszając w kierunku drzwi.
- A co, boisz się? - w jego głosie usłyszałam rozbawienie.
- Nie. Wcale - mruknęłam, kłamiąc w sposób oczywisty.
- Tylko ich nie lubisz.
- Właśnie.
 Potuptałam za nim, rozglądając się po mieszkaniu. No, jaskinia to to nie była, nie było tak źle.
- A... może... jakiś sensacyjny?
- O, może być. Zaproponowałabym anime, ale pewnie większość z nich mogłeś widzieć.
Drgnęłam, czując wibracje. SMS. 
"Masz robotę"
I tyle. Marcus nigdy nie owijał w bawełnę.
- Will? Muszę już iść. Praca wzywa - posłałam mu przepraszający uśmiech.
Nerwowo skinął głową, chociaż wewnętrznie prawdopodobnie odetchnął z ulgą. Odprowadził mnie do drzwi, przed którymi zatrzymałam się na moment.
Odwróciłam się, by szybko go przytulić. Znowu wykonał dziwny ruch, ewidentnie zaskoczony. Puściłam go i odsunęłam się, otwierając drzwi i wychodząc.
- Pożegnaj ode mnie Ernesta - powiedziałam - Do zobaczenia, Will!
Odpowiedzi już nie usłyszałam, bowiem szybko zbiegłam po schodach. Czas wrócić do pracy.

Will?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz