20 mar 2017

Od Williama do Elli

***
Miesiąc. Cholerny miesiąc. Przez cały cholerny miesiąc Ella przychodziła do mojego mieszkania       i molestowała i mojego kota, i mnie. Jego dosłownie, mnie nie do końca. Zazwyczaj kończyliśmy oglądając coś online, film lub serial a ona wyjadała całe moje jedzenie z lodówki z dżemem jagodowym, którego mam wielki zapas. Czasami nawet siedzieliśmy w całkiem komfortowej ciszy lub słuchając muzyki, ja rysowałem, ona coś czytała lub sprawdzała telefon. Ernest ją polubił, ja chyba też. W sumie to bardziej się oswoiłem z jej obecnością niż polubiłem, nie czuję już takiego braku komfortu w jej pobliżu (chyba, że za bardzo się zbliży). Teraz też, ja wykonuję kolejne zlecenie, czyli plakat informujący o jakimś wydarzeniu w nowym klubie, a ona siedzi w moich nogach i czyta jakieś fanfiction (wolę nie wiedzieć o jakiej tematyce) i szturcha okazjonalnie moje kolano. Gdy znów to zrobiła nie powstrzymałem się.
- O co z tym chodzi? - spytałem i wykonałem taki sam gest jak ona, szturchając ją w ramię.
- Sprawdzałam kiedy się zdenerwujesz - powiedziała i puściła mi oczko. Jakim cudem wylądowałem z kimś takim? Okulary zsunęły jej się z nosa, więc niezgrabnie poprawiła je, zrzucając sobie na twarz kosmyk włosów. Wyciągnąłem dłoń i poprawiłem je zakładając je za jej ucho. Gdy skończyłem tę jakże wdzięczną i poetycką czynność kącikiem oka zauważyłem coś jasnego po drugiej stronie kanapy. Odwróciłem głowę i zauważyłem, no cóż, uhmmm, Apolla. Ella podążyła za moim wzrokiem i zrobiła zagadkową minę.
- Uhmm, Willie, zawsze trzymałeś świecącego się mężczyznę koło kanapy? - Tata przewrócił oczyma i skrzyżował ramiona na piersi.
- Tak nie do końca? Ella, poznaj Apolla, Apollo, poznaj Ellę - w moich myślach pojawiło się jedno zdanie. Co on do cholery tu robi? Tata odbił się od ściany i stanął naprzeciwko kanapy.
- Znam ją za dobrze. Wiesz, przewidywanie przeszłości i te sprawy - powiedział sarkastycznie. Nigdy nie używał takiego tonu. I nigdy nie wydawał się taki zdenerwowany.
- Uhmm, okej, ja z tym zawsze miałem problemy, więc może powiesz mi co Cię tutaj sprowadza? - rzuciłem równie sarkastycznie. Z tego co wiedziałem reszta herosów nie miała żadnych problemów, więc co miałby tutaj robić? Ella tylko przesuwała wzrok z jednego na drugiego.
- Synu, przewidywanie przeszłości już chyba jest twoją lepszą umiejętnością niż myślenie rozsądnie. Bo raczej żaden nadnaturalny o zdrowych zmysłach nie zadaje się z antynadnaturalną ani łowcą, co Ci strzeliło do głowy?
- To ja może wyjdę do toalety... - Ella zsunęła się z kanapy, prześlizgnęła się obok Apolla i rzeczywiście zamknęła w łazience. Przeniosłem zaskoczony wzrok na ojca. Teraz postanowił się o mnie pomartwić?
- Mogę Cię zapewnić, że moje zmysły są zdrowe, bo przy nich zupełnie nic mi nie grozi. W przeciwieństwie do mojej matki, z którą mnie zostawiłeś na 18 lat - wow. W moich słowach było zdecydowanie więcej jadu niż planowałem.
- Żartujesz sobie ze mnie? Nie po to dałem Ci sztylet, żeby leżał sobie bezczynnie, gdy jesteś w pobliżu dwóch najniebezpieczniejszych osób w twoim otoczeniu - w tym momencie Apollo podniósł głos. Krzyczący Bóg. To trochę przykre doświadczenie.
- Nie, nie żartuję. Daję sobie radę, jeśli będę potrzebował się obronić to dam radę. A sztylet dałeś mi żebym bronił się przed potworami z greckich mitów, gwoli ścisłości - udało mi się zachować niski ton głosu. Nie lubię go podnosić, zniżać się do krzyku. Zsunąłem laptop z kolan, Ernesta ze stóp i wstałem.
- Słuchaj Will. Wiem, że jesteś zupełnie zdolny do zadbania o siebie, dlatego nie będę tego tolerował, gdy popełniasz taki okropny błąd - oho, nadal krzyk. Nie rozumiałem kompletnie dlaczego robi coś takiego, minął miesiąc a ja jestem cały i zdrowy (no może moje nerwy nie do końca).
- Gdy tu przyszedłeś Ella była w tym mieszkaniu i jakoś żyję. Tak samo było przez ostatni miesiąc. Więc o ile nie widzisz jakieś mojej dramatycznej śmierci w przeciągu kolejnego to chyba nie ma się o co martwić - chciałbym, żeby to go przekonało. O bogowie, czemu ja? Skupiłem wzrok na ojcu, ale on patrzy za okno za mną. Odwróciłem się, nie wiem co on takiego ciekawego widzi, że...
- Czyli jednak się odważyła - tata skomentował sytuację a ja patrzyłem na przestraszoną Ellę. opierającą się na moim parapecie. Złapała mój wzrok i pomachała. Na. 4. Piętrze. Co do cholery?! Zaczęła schodzić na dół a ja tylko podbiegłem do okna. Opuszczała się powoli korzystając z parapetów i balkonów sąsiadów. Co się zrodziło w jej chorej głowie? Wybiegłem szybko z mieszkania nie myśląc nawet o jego zamykaniu. Może ojciec to zrobi. Mam nadzieję, że już go nie będzię gdy do niego wrócę. Zbiegłem po schodach, zeskakując po trzy stopnie na raz. Podbiegłem pod ścianę, gdzie znajdowała się Ella, i yupp, nadal tam była, chciała właśnie zeskoczyć z ostatniego balkonu. Podszedłem, a ona się zachwiała i spadła na tyłek tuż obok mnie. To musiało boleć. Podałem jej dłoń i pomogłem wstać.
- Co ty tam odwaliłaś? - spytałem szybko.
- Nie chciałam przeszkadzać - Ella zachichotała nerwowo. Chyba jej nie wierzyłem. Wsuneła delikatnie ramiona pod moje i lekko się wtuliła chowając twarz w mojej piersi (wyżej nie sięga). Nie wiedząc co zrobić położyłem dłoń na jej głowie i zacząłem głaskać.

Ella?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz