11 mar 2017

Od Williama do Elli

Uśmiechnąłem się mimowolnie i przewróciłem oczami. Nawet nie musiałem zastanawiać się nad odpowiedzią.
TrashKing:
Mimo, że brzmi zachęcająco, nie wiem czy zauważyłeś, ale nie jestem raczej osobą, która nadawałaby się do klubu :v
YourShinki:
Tak, zauważyłem, słońce. Jak sobie chcesz, gnij sobie w swojej jaskini.
TrashKing:
Moja jaskinia jest spoko, przynajmniej jest w niej kot.
HeyKids:
Kotkotkotkotkot
YourShinki:
Pozdrów Ernesta. Btw, znowu popsułeś HeyKids.
HeyKids:
Mopsmopsmops
YourShinki:
...
TrashKing:
Dzięki za uciszenie go. Ja uciekam w świat żywych. Bawcie się dobrze. ^^
Your Shinki:
Oj, z pewnością będziemy >:)
HeyKids:
Żegnaj!
Po raz kolejny na mojej twarzy na mojej twarzy zagościł uśmiech. Oderwałem wzrok od ekranu laptopa i powoli go zamknąłem. Art Yato stanowczo zajął mi za dużo czasu. Złapałem wzrokiem spojrzenie Ernesta. Chyba muszę go nakarmić, nie chcę znaleźć klawiszy w jego kuwecie. Zebrałem się z łóżka i sięgnąłem do szafki po karmę. Gdy napełniłem jego miskę zacząłem się zastanawiać, czy ja mam może coś do jedzenia. Po szybkim zajrzeniu do lodówki i stwierdzeniu, że nie, stało się dla mnie jasne, że muszę wybrać się do sklepu. Stanąłem przed lustrem i oceniłem swój wygląd. Wyglądałem okropnie. Ale cóż, trzeba z tym żyć. Zmieniłem koszulkę na czystą i voila, jestem gotowy.
- Zaraz wracam Eleonorkuś – powiedziałem, po czym schowałem się za drzwiami zanim dosięgnęły mnie pazury zwierzaka. Zamknąłem drzwi na klucz, po czym zbiegłem klatka schodową. Dojście do sklepu nie zajęło mi zbyt wiele czasu. Byłoby krócej, ale najbliższy sklep nie ma tego czego potrzebuję. W moim koszyku wylądowała kocia karma, parę mrożonek, parę jogurtów, woda i z 5 paczek chipsów o smaku octu. 
Gdy zapłaciłem i opuściłem sklep w mojej głowie pojawił się nowy pomysł. Było w miarę ciepło, więc zamiast do domu, swoje kroki skierowałem w stronę niewielkiego parczku. Doszedłem do jednej z ławek i rzuciłem na nią i reklamówkę, i siebie.  Patrząc w niejasny punkt zacząłem planować resztę tygodnia. Mam dwa zlecenia do wykonania, ale nie są one specjalnie znaczące i nie zajmą mi dużo czasu. Nawet klienci mi się trafili nieźli, zostawili mi swobodę wykonania. Ale reszta tygodnia… Prawdopodobnie spędzę ją w mieszkaniu, zabierając się za jakiś nowy serial. To najbardziej lubię, ale z chęcią wyrwałbym się z kimś. Myśli zaczęły mi krążyć wokół znajomych z forum. HeyKids i YourShinki… Znaczy Dean. Ze zdziwieniem uświadomiłem sobie, że nie znam imienia jednego z nich. Będę musiał później zapytać. Z zamyślenia wyrwała mnie para przechodząca obok. Niska kobieta zabawnie kontrastowała z wysokim partnerem. Dzięki nim zauważyłem, że zrobiło się już dosyć późno i zabierając swoją siatkę z zakupami porzuciłem moją ławeczkę. Czas było wracać do domu, Ernest zaczynał się martwić, gdy zbyt długo mnie nie było, a wtedy miał tendencję do demolowania moich książek i mang stojących na półkach. Na szczęście tym razem stały na miejscu, o czym przekonałem się gdy wróciłem. Z westchnieniem zabrałem się do pracy. Temat wydawał się całkiem prosty, Miałem zaprojektować ulotki dla lokalnej pizzerii. Nic wielkiego i całkiem przyzwoita zapłata. Idealnie.
Sam projekt zajął mi niecałą godzinę. Dzięki Ci ojcze, że nie muszę pracować, wychodząc z domu. Mogę puszczać The Cab na głośnik i nikt na mnie nie nakrzyczy. W ciągu rysowania zajrzałem na forum i odświeżyłem dwa razy. Żadnych nowych wiadomości, cisza. Czyżby rzeczywiście wyszli do klubu? Rzuciłem się na poduszkę i zacząłem myśleć nad możliwym powodem, przez którego nie mam żadnych przyjaciół, którzy raczej nie mają możliwości okazania się 40-letnimi seryjnymi mordercami. Albo niebezpiecznymi hackerami. Zaśmiałem się w duchu. Chyba starczy na dzisiaj. Stwierdziłem, że daję sobie spokój z projektem i z Ernestem na brzuchu udałem się w cudowną krainę snów. 

Ella?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz