15 maj 2017

Od Lewisa do Aliciji

- Hatter! - odwróciłem się na dźwięk swojego przezwiska.
- Mark - uśmiechnąłem się, widząc jak blondyn niemal przewraca krzesło, by do mnie podejść.
- Dzięki, Hatter. Nie miałem wcześniej okazji, ale to świetnie, że zgodziłeś się to wszystko zorganizować - promieniał energią.
Skinąłem głową.
- Żaden problem. Nie narzekałem na nadmiar roboty. Ale możesz coś dla mnie zrobić.
Wokalista Sahara Frogs spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Mam dwie znajome, jedna z nich to dziewczyna przyjaciela. Chciałyby cię poznać.
- Jasne, są tutaj?
Skinąłem głową.
- Przyprowadzę je - posłałem mu wdzięczny uśmiech i oddaliłem się.
Chwilę zajęło mi zlokalizowanie w tłumie Stephena.
- Gdzie masz swoją kobietę? - spytałem półżartem.
Rozejrzał się.
- Przy barze, tam ją ostatnio widziałem. Hatter, jest jakiś problem z nagłośnieniem.
Westchnąłem, przecierając oczy.
- Dasz sobie radę sam?
- Powinienem. W razie czego, bądź pod ręką.
Odwróciłem się, wyszukując dziewczyny wzrokiem. Ruszyłem w ich stronę, uśmiechając się do osób, które rzucały pochwały.
- Drogie panie - odezwałem się, stając za Alice i Lise - Możliwe, że mam dla was ciekawy prezent.
- Jeszcze jeden? Już załatwiłeś nam wejście tutaj - Lise uniosła brwi.
- Tak, chodźcie.
Zręcznie manewrując przez tłum, szybko znaleźliśmy się obok Marka. Zostawiłem tam Alice i oniemiałą Lise.
- Mamy problem - omal nie dostałem zawału przez Stephena.
Wziąłem głęboki oddech.
- Caroline. Chyba uznała naszą imprezę za odpowiedni moment, żeby pokazać ci, że z wami koniec - mruknął.
Oparłem się o bar, spoglądając we wskazanym kierunku. Niech ją szlag. Caroline radośnie obściskiwała się z jakimś facetem. Z tej odległości nie widziałem  zbyt wielu szczegółów, ale wyglądało, jakby zjadała mu twarz. Stephen bez słowa wręczył mi szkocką.
- Przykro mi to mówić, ale wiesz, że to dobrze, że między wami koniec.
- Stephen, nie pomagasz.
Chessur westchnął ciężko. Ktoś oparł się o bar obok mnie. Alice. Również spojrzała na toczącą się przed nami scenę, obwieszczającą koniec mojego związku.
- Niefajnie.
- No co ty nie powiesz - odparłem, słysząc jej komentarz.
- Zmarnowałeś na nią za dużo czasu. Wszyscy wiemy, że była cholerną suką. Nico jej nie znosi, wiecznie robiła problemy z niczego.
Wzruszyłem ramionami.
- Nico nie znosi żadnej mojej kobiety, która nie jest jego matką.
- Może słusznie - Alice wciąż była obok.
***
Nie mam pojęcia, jakim cudem skończyłem siedząc na zewnątrz klubu, gapiąc się w nocne niebo, nieco pijany, opowiadając Alice historię mojego związku z Leslie.
- Lee znalazła sobie kogoś nowego, ułożyło jej się życie. Ma chyba teraz kolejne dziecko, ale początkowo sporo podróżowała i nie chciała zabierać ze sobą wszędzie dziecka. Nico i tak mnie uznawał za swojego ojca, więc załatwiliśmy sprawę i zostałem jego prawnym opiekunem. Nie chciał się przeprowadzić do matki, a mi z tym lepiej. Bez niego pewnie już dawno zostałbym alkoholikiem.
- Nico to świetny chłopiec. Chociaż czasem może zbyt inteligentny jak na swoje własne dobro. Jego matka była chyba w szkole kilka razy.
- Bywała tam częściej niż ja. Teraz tez przyjeżdża całkiem często. Dogadujemy się. A Nico trzeba jeszcze utemperować.

Alicija?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz