30 cze 2017

Od Koyori do Jamesa

Podniosłam się z pozycji leżącej na siedzącą. Nie byłam przyjaźnie nastawiona do jego pomysłu… Martwię się o jego rękę. Nie jest wilkołakiem, nie regeneruje się szybciej, tak jak my i nawet nie wiem, za ile ta ręka będzie u niego na tyle sprawna, by ją używać. Ach, anatomia człowieka jest tak bardzo dla mnie niezrozumiała… Mogłam bardziej uważać na lekcjach biologii… Spojrzałam w jasne oczy mężczyzny mimo tego, że w moich nadal świeciły łzy.
- A jak łowczyni dopadnie ciebie, za nim ostrzeżesz swoją siostrę? - zapytałam z poważnym wyrazem twarzy. Nie wiem, czemu zależało mi na jego bezpieczeństwie. Po prostu tak jakoś… Czarnowłosy odwrócił głowę w stronę ściany po jego prawej stronie.
- Wiesz… Siostra jest ważniejsza – odpowiedział, kątem oka na mnie spoglądając. Spuściłam głowę w dół, czując, jak coś pcha mi się na nogi. Kohi ewidentnie chciała mnie pocieszyć, choć chyba sama niezbyt wiedziała, jak się do tego zabrać. Musnęłam palcami jej głowę, a ona przymknęła oczka. Głęboko westchnęłam, podnosząc się z łóżka. Gdy stanęłam na swoje nogi, poczułam, jak fretka wskakuje mi na ramiona, zatapiając pyszczek w moich włosach.
- No skoro tak… - szepnęłam, idąc w stronę drzwi od sypialni. Spojrzałam za siebie, gdzie niebieskooki już wstawał z materaca. Otworzyłam pokój, wychodząc z niego i jeszcze wycierając łzy z oczu. Pewnie Aoi i tak mnie słyszał zza ściany, jednak… wolałabym stwarzać pozory, że nic mi się nie stało. Na szczęście chłopcy siedzieli u brata na górze, a nie na dole, co ułatwiało mi… chyba teraz wszystko.
- Na pewno dobrze się czujesz? Bo jak nie to… - znowu zaczęłam mówić w stronę Jamesa. Ten tylko spokojnie ruszył aktualnie swoją drugą ręką.
- Dam radę. W końcu to rękę mam unieruchomioną, a nie nogę – powiedział, delikatnie się uśmiechając. Skinęłam głową, zostawiając ją w dole i przeszłam w prawo do kuchni, która jednocześnie była połączona z jadalnią i salonem. Przeszłam między narożnikiem a wiszącym telewizorem i podeszłam do drzwi tarasowych. Otworzyłam je, robiąc miejsce, by czarnowłosy mógł przez nie wyjść.
- Z tyłu jest niezagrodzona część z polem. Uważaj, bo mogą w niej być niebezpieczne stworzenia, choć na ogół jest tu bezpiecznie. Zaraz obok jest droga żwirowa, możesz iść wzdłuż niej i dojdziesz do miasta, obojętnie którą stroną – wyjaśniłam mu pokrótce, wychodząc za nim na szary bruk. Skinął głową, odwracając się w moją stronę.
- Dzięki – powiedział, po czym odszedł w swoją stronę. Wymusiłam całą swoją wolę, by zaraz nie pobiec za nim. Przymknęłam oczy, wracając do domu, zamykając drzwi i kierując się w stronę krętych schodów, na których szczycie jest duży pokój czarnowłosego dwunastolatka.

James?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz