28 lip 2017

"Cicho, cicho dzieci. To nie demony, nie diabły... Gorzej. To ludzie."

KONTAKT: Howrse: Aleksa2003 | Gmail: lexie.black01@gmail.com
Nick na chacie: Louise

Ashlynn Rose Seifert

22 lata | Kobieta | Łowca
Opis:
Tłum ludzi spacerujących po ulicach San Lizele. Wśród nich - ona. Niewyróżniająca się z tłumu, zwykła. Średniego wzrostu, wynoszącego sto sześćdziesiąt osiem centymetrów, szczupła blondynka o kobiecej, zgrabnej sylwetce. Jej waga waha się pomiędzy pięćdziesięcioma dwoma, a pięćdziesięcioma sześcioma kilogramami, a jest ona zależna od pory roku.  Ładną, sercowatą twarz łagodnie okalają jasne kosmyki długich do ramion włosów z widocznymi ciemnymi odrostami, które przechodząc w pasemka, przeplatają się z tymi blond. Pod "złamanymi" brwiami błyszczą całkiem duże oczy, których tęczówki mają barwę zgaszonego groszku. Otoczone przez wachlarze długich rzęs, które Ashlynn nieustannie podkreśla czarnym tuszem. Nieco niżej, tuż pod nosem znajdują się jasne, półpełne usta, zazwyczaj wygięte w delikatnym uśmiechu. Blada skóra Amerykanki ku jej niezadowoleniu nie opala się. Mimo długiego kontaktu ze słońcem pozostaje jasna, jednak nie w ten niezdrowy, chorobliwy sposób. Od czasów dzieciństwa blondynka uwielbia jeansy, które nosi najczęściej, zestawiając je z luźną koszulką. Nie znaczy to, że nie lubi sukienek, bo i te chętnie założy. Co prawda nie przepada za wciskaniem stóp w buty na obcasie, preferuje obuwie sportowe, jednak jeśli wymaga tego sytuacja włoży szpilki i przy odrobinie wysiłku, nie zabije się po dwóch krokach.
Już jako ośmioletnie dziecko Ashlynn chciała studiować medycynę na jednej z najlepszych amerykańskich uczelni. Tak jak dziewczynki w jej wieku wyobrażają sobie, że są księżniczkami, syrenkami albo wróżkami, ona udawała, że jest studentką Harvardu. Jej pokój zawalony był dziesiątkami książek, a co najmniej połowa dotyczyła tematyki medycyny albo przynajmniej była z nią choć troszeczkę związana. Dostanie się na uniwersytet było jej marzeniem i każdą wolną chwilę spędzała na nauce, aby osiągać jak najlepsze wyniki na każdym sprawdzianie, kartkówce czy egzaminie. Zgłaszała się do każdego konkursu, każdego kółka zainteresować czy pomocy przy zbliżającej się szkolnej zabawie. Im więcej było tego typu rzeczy, tym więcej mogła napisać na podaniu na studia, przez co stawało się one atrakcyjniejsze. Wydawać by się mogło, że marzenie jest na wyciągnięcie jej ręki, jednakże w spełnieniu snu przeszkodziło jedno. Mianowicie, dziecko. Już jako siedemnastolatka, dziewczyna zaszła w ciążę-wpadkę ze swoim chłopakiem - Oliverem Fletcherem, przez co przerwała naukę. Ówczesny partner dziewczyny, kiedy tylko dowiedział się o ciąży Ash, wyjechał z kraju, nie zostawiając po sobie nawet głupiego listu. Przez pewien krótki okres czasu dziewczyna rozpaczała, tęskniąc za swoją nastoletnią miłością, ale kiedy pogodziła się z jego odejściem, obiecała sobie, że zrobi wszystko, by ich dziecko odczuło brak ojca w jak najmniejszy możliwy sposób. Rodzice Ashlynn z początku byli negatywnie nastawieni do mającego im się urodzić wnuczka, a kiedy dowiedzieli się o ciąży córki, ojciec pod wpływem impulsu chciał wyrzucić ją z domu. Na szczęście dał się udobruchać żonie, która jak zawsze zachowała spokój. Mijały dni, a kiedy po porodzie wzięli na ręce małego Tobiasa, pokochali go całych sercem, a mały chłopiec stał się ich oczkiem w głowie. Wesoła sielanka nie trwała jednak długo, bowiem ojciec dziewczyny został wezwany przez amerykański rząd na wojnę. Najwidoczniej odnaleźli w stosie starych papierów dokumenty świadczące o jego przynależności do wojska i korzystając z okazji, wysłali go na wojnę do Iraku. Poza dwoma krótkimi wiadomościami, które wysłał po tygodni, rodzina nie miała z nim kontaktu. W końcu nadszedł czas powrotu. Nie należał on do grona szczęśliwców, bowiem kiedy jego córka przyszła na lotnisko, by powitać go ponownie w ojczyźnie, mężczyzna nie wyszedł z samolotu.
Blondynka stała na lądowisku do wieczora, a kiedy niebo zmieniło barwę na czerń, pozbawiona jakichkolwiek nadziei młoda kobieta wróciła do domu. Mimo nerwowego usposobienia ojca i jego surowości, dziewczyna bardzo go kochała, a jego utrata zabolała ją bardziej niż wcześniejsza ucieczka ojca Tobiasa. Jej matka nie płakała. Wiedziała co znaczy brak listów i jakichkolwiek wieści od męża, ale zamiast pogrążyć się w żałobie, zajęła się wnukiem, próbując wytłumaczyć mu, dlaczego już nigdy nie zobaczy ukochanego dziadka. Kilka dni później rodzina otrzymała "najszczersze kondolencje" od samego prezydenta. Tak naprawdę każdy zdaje sobie sprawę, że listy o tej tematyce wysyłają wynajęci do tego ludzie. Na widok sformułowania "...był jednym z najlepszych żołnierzy..." dziewczyna miała ochotę pojechać do Waszyngtonu i osobiście pomóc prezydentowi udławić się tym listem, bowiem doskonale wiedziała, że jej ojciec miał problemy z utrzymaniem większego pistoletu, a jego bieg miał tempo truchtu. Mimo możliwości Ashlynn nie wróciła na studia. Przeprowadziła się wraz z synkiem do San Lizele, gdzie otworzyła własną kawiarnię, chcąc się usamodzielnić.
Gdyby ktoś musiał znaleźć cielesny, ludzki przykład określenia "dziewczyna z sąsiedztwa" bez chwili namysłu wskazałby Ashlynn. Kobieta bardzo dba o to, by mieszkający obok niej ludzie myśleli o niej jak o osobie, od której zawsze można pożyczyć cukier albo zwierzyć się bez obaw, że później powtórzy to którejś z osiedlowych plotkarek. Wzór cnót. W ich oczach jest samotną matką, porzuconą przez bezdusznego potwora, która stara się zapewnić dziecku jak najlepsze życie. To akurat nie tylko gra pozorów, bowiem kobieta całym sercem kocha synka i poświęciłaby dla niego wszystko. Często jest wobec niego nadopiekuńcza, jednak i to można szybko wytłumaczyć, bowiem Ash zdaje sobie sprawę z ryzyka związanego z byciem aktywnym łowcą i nie zamierza dopuścić, by bariera, którą stworzyła by oddzielić życie prywatne od świata nadnaturalnych runęła. Wiadomość, że jej syn nie odziedziczył po niej genu łowcy, w pewnym stopniu ją uspokoiła. Od tamtego momentu zamiast martwić się o jego przyszłość, mogła skupić się jedynie na trzymaniu go z daleka od "nocnego świata". Kiedy lepiej się ją pozna, można zauważyć, że jej pozorna dobroć wcale nie jest taka fałszywa. Fakt faktem, że będzie ukryta pod kolejną warstwą chłodu i obojętności. Drobna cząstka, niewielkie światełko prawdziwej życzliwości, którą ma w sobie kobieta, szybko rośnie w towarzystwie osób, na których jej zależy. Co prawda nadal będzie przeplatana ze złośliwościami i drobnymi uwagami, ale czytając pomiędzy wersami, zauważyć się da niezwykłą troskliwość jaką obdarza ludzi, którym ufa. Nie jest ani optymistką, ani pesymistką. Nawet nie realistką. Każde z tych trzech nastawień w niej siedzi i czasami jedno z nich staje się tym dominującym. Pewnego razu może ci się wydać, że masz przed sobą osobę naiwnie wierzącą w lepszą przyszłość, a zaraz pomyślisz o niej jako o okropnym czarnowidzu, który nie widzi światełka w tunelu, inaczej nadziei.
Nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale Ashlynn jest strasznie złośliwa z natury. Kiedyś mówiła to co myśli, nie zastanawiając się nad konsekwencjami, ale lata praktyki sprawiły, że zanim coś powie, chwilę pomyśli. Nauczyła się gryźć w język, więc kiedy jest w stosunku do kogoś wredna, doskonale wie, co robi.  Z racji tego, iż jest dość dobrym kłamcą - manipulowanie prawdą ćwiczyła między innymi podczas rozmów z ciekawskim synem albo towarzyskimi nadnaturalnymi - potrafi podświadomie wyczuć, kiedy ktoś próbuje ją oszukać. W tej kwestii jest hipokrytką, bo kiedy ona nie potrafi znieść, gdy ktoś ją okłamuje, sama nie ma przed tym zahamowań. Tłumaczy sobie to obowiązkiem chronienia Toby'ego. Nie jest osobą lekkomyślną, wręcz przeciwnie, czasami zbyt długo zastanawia się podejmując decyzję. Należy do osób towarzyskich. Zbyt długa samotność ją dołuje, dlatego nawet jeśli wraz ze znienawidzoną przez siebie osobą wylądowałaby na bezludnej wyspie, w końcu przełamałaby się i porozmawiała z nią, łaknąc towarzystwa i luksusu rozmowy.
Jest bardzo dobrym obserwatorem. Nawet jeśli nie bierze bezpośredniego udziału w rozmowie, potrafi wyłapać i zapamiętać informacje, które wydają jej się ważne, a następnie użyć ich w stosownej chwili. Szybko łączy fakty, co świadczy o jej inteligencji. Cecha ta bardzo ułatwia jej życie. Zarówno prywatne, jak i służbowe. Nie papla, jednak nie jest też osobą małomówną. Dawkuje słowa, odpowiednio przytakując lub wtrącając coś od siebie, jeśli rozmówca tego wymaga. Należy do osób spokojnych, dość trudno ją zdenerwować, a nawet gdyby jakimś cudem tak się stało, umiejętnie ukryłaby emocje pod kamienną maską obojętności. Oczywiście zdarzają się niewielkie odstępstwa od jej zwyczajnych zachowań, ale jak powszechnie wiadomo, wyjątek tylko potwierdza regułę. Nie można odmówić jej odwagi, jednak do poziomu brawury jej bardzo daleko. Tak naprawdę jej obecność zależy od danej sytuacji, bo w pewnych chwilach Ashlynn ogarnia ogromna nieśmiałość i niemożność wyduszenia choćby słowa, a czasami potrafi stanąć w obronie ofiary wendigo albo innego, niebezpiecznego dla ludzi nadnaturalnego.
Już jako nastolatka uwielbiała seriale, zyskując w oczach kolegów i koleżanek z klasy miano telewizyjnego geeka. Nie wiedziałeś co ciekawego obejrzeć? Wystarczyło napisać, a twój telefon został zasypany tytułami serii filmowych o różnorakiej tematyce. Nawet teraz, jako dorosła kobieta uwielbia weekendowe wieczory, które spędza na nadrabianiu lecących w ciągu tygodnia odcinków. Kolejnym hobby kobiety jest muzyka. Chociaż śpiew wychodzi jej średnio, nauka w szkole muzycznej nie poszła na marne, bo do dziś, Ashlynn potrafi grać na fortepianie i gitarze, a także zna podstawy gry na skrzypcach. Próbowała kiedyś swoich sił w tańcu, towarzyskim i nowoczesnym, jednak skręcona kostka dała jej do myślenia i porzuciła próby przyswojenia skomplikowanych układów tanecznych. Naturalnym jest, że przy posiadaniu cukierni potrafi piec i gotować. Może nie jest kucharką na miarę królewskich standardów, ale z pewnością wyróżnia się spośród mam, gotujących swoim dzieciom na obiad zupki warzywne i kotleciki w panierce. Jest wysportowana i dobrze rozciągnięta, co przy jej drugiej profesji jest dość ważne. Nie należy do osób najsilniejszych, ale brak tężyzny fizycznej nadrabia zręcznością i zwinnością. Chociaż kiepsko radzi sobie z bronią palną, bo kiedy się stresuje, strasznie trzęsą jej się ręce. Dlatego używa krótkiego nożyka, którego ostrze składa się z dwóch części; tej ze złota i tej ze srebra.
Dzięki kursom internetowym opanowała język hiszpański, którym posługuje się biegle, a także próbowała przyswoić trochę francuskiego, jednak jeśli chodzi o ten drugi, potrafi jedynie się przedstawić i powiedzieć, że nie rozumie. Lepsze to niż nic. 
Stosunki: 
Kate Hamilton-Seifert - matka, zawsze uspokajała męża i chłodziła jego nerwowy charakter. To właśnie ona przekonała męża, żeby nie wyrzucał z domu córki, ale pomógł jej w opiece nad dzieckiem. Pokochała nowego członka rodziny całym sercem, a poprzedni sceptycyzm nagle zniknął.
Miles Seifert - ojciec, zawsze był strasznie surowy, a na wieść o ciąży córki chciał wyrzucić ją z domu. Na szczęście nie zrobił tego. Dopiero później przekonał się do wnuczka, stając się niemal perfekcyjnym dziadkiem. Uwielbia małego Tobiasa, nawiasem mówiąc, ze wzajemnością.
Oliver Fletcher - były chłopak i ojciec Tobiasa. Kiedy dowiedział się o ciąży dziewczyny, uciekł na Ibizę. Od tego czasu nie próbował nawiązać kontaktu z dzieckiem i jego matką.
Tobias "Toby" Seifert - pięcioletni syn Ashley i Oliviera, chłopiec jest dla kobiety całym światem. Ashlynn stara się robić wszystko, by dziecko jak najmniej odczuło brak ojca.

Ciekawostki:
* Uwielbia Imagine Dragons, Eda Sheerana, a w szczególności Adele. Podważysz talent muzyczny brytyjskiej piosenkarki? Od razu obmyślaj plan ucieczki.
* Cierpi na nietolerancję glutenu.
* Przejęła od swojej matki zdrowy nawyk picia soków ze świeżych owoców i zamiast porannej kawy sięga po właśnie wyciśnięty napój.
* Siedząc w domu, ubiera swoje długie kolorowe skarpetki. Po części dlatego, że jest okropnym zmarzluchem, a po części dlatego, że są one śliczne i przede wszystkim mięciutkie. 
* Czytając książkę zawsze zaznacza w nich swoje ulubione cytaty za pomocą długopisu lub kolorowych karteczek. Czasami nawet rysuje na marginesach. Z tego właśnie powodu nie zakładała karty w miejskiej bibliotece, wiedząc, że "bazgrze po stronach bezwiednie.
* Uwielbia serial Glee, więc nic dziwnego, że w każdy weekend siada z Toby'm na kanapie, by obejrzeć kolejny odcinek.
* Jest fanką Spider-mana, a w jej biblioteczce tuż obok książek można znaleźć zarówno te stare jak i nowe komiksy o człowieku-pająku. Nawiasem, nigdy nie mów w jej towarzystwie, że lubisz Steve'a Rogersa. To tak ostrzegawczo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz