24 lip 2017

"Ludzie modlą się o życie wieczne, a większość z nich nie ma pojęcia jak wykorzystać te parę chwil na ziemi."

KONTAKT: Gmail: Rejnbowmarshmallow@gmail.com | Howrse: Qjonka
Nick na chacie: Susłon

Ariel Zioła

22 lata | Mężczyzna | Człowiek
Głos: Happysad
OPIS:
Blondyn balansował swoim chudym cielskiem, gdy próbował przejść bez fiasku po wysokim, wąskim murku. Stopy jak kajaki nie ułatwiały mu tego zadania, a latające wte i wewte sznurówki rozpraszały go od wpatrywania się w równo ułożone cegiełki. Szeroko się uśmiechał, mimo wszystko. "Zachowujesz się jak dziecko" - skwitował krótko brunet idący obok niego, chodnikiem. Nie przepadał za odstawaniem od wszelakich norm, w przeciwieństwie do właściciela falowanych włosów, które spływały spod szarej, porozdzieranej czapki, prosto na jego wąskie ramiona. Nie odpowiedział, jedynie zatrzymał się, spojrzał na przyjaciela i wystawił mu język, udowadniając przy okazji swoją dojrzałość psychiczną. Skoczył gładko z murku, poprawił jeansową kurtkę i żwawym krokiem ruszył przed siebie, całkowicie ignorując ciche westchnięcie ze strony znajomego, któremu zostało jedynie zastanawiać się nad tym, czy koleguje się z dwudziesto-, czy z pięciolatkiem. 
Każdy wiedział, że Ariel należy do tych, którym szaleństwo i zabawy w głowie. Do tych, którzy nie boją się ryzyka, a na słowo "strach", czy "niepewność" reagują głośnym śmiechem. Jednakże i tak nikt nie spodziewał się po nim różowych włosów. Rozumieli, gdy ściął je do zera, gdy zrobił się "na Kurta Cobaina", gdy strzelił sobie trwałą, ale różowe włosy były poza ich granicami. Początkowy szok, a późniejsze zrywanie boków nie było tym, co oczekiwał od przyjaciół. Odwrócił się więc "dupą" i wyszedł z garażu nie oglądając się za sobą. Nienawidził, gdy nie brano go na poważnie. 
Nigdy nie sądziła, że przyjdzie jej słuchać najlepszych rad życiowych od nabakanego, odciętego od rzeczywistości Ariela w okularach - serduszkach. Jednakże co innego jej zostało, skoro wszystkie znajome ją wystawiły, a większość mężczyzn nie miała pojęcia o tym co mówi. Został jej blondyn, który wyjątkowo zajarał marychę, a nie tytoń. Mimo tego jak absurdalnie by to nie zabrzmiało - gadał z sensem. Co prawda w pewnym momencie zaprzestał, bujając się lekko, a na sam koniec uciekł do lodówki, ale jednak coś z tego wyniosła. Przemyślenia były... ciekawe. Pełne śmiechu, często nielogiczne. Ariela pobijały rekordy. 
Z uśmiechem na twarzy przepuszczał źdźbła trawy przez palce. Głaskał je, zrywał, bawił się. Z niezdarną kiteczką na czubku głowy wyglądał "uroczo", jak to określił jego partner z tamtych czasów. Całokształtem bliżej mu było do wieśniaka, a nie słodkiej kuleczki, ale jak kto woli. Gdy nie śmiał się na cały głos, przychodziło mu ze spokojem oglądać krajobrazy, muskać opuszkami miękkie rośliny. Błękitne oczy mieniły się w słońcu, chociaż tak bardzo je mrużył, a dołeczki w policzkach mimo wszystko dalej się pojawiały. Było w nim coś dziwnego. Coś co za każdym razem odsuwało skotłowane myśli na drugi plan. Co sprawiało, że wszystkie nerwy, niepewności i smutki znikały wraz z pojawieniem się na horyzoncie rozbieganej istoty, ze skołtunionymi włosami i radosnymi ślepiami. Był przystanią na oceanie w czasie sztormu. Oazą na pustyni. Może to ze względu na wszechobecną sielankę w jego życiu i brak czynnika kopiącego po dupsku. Cóż, Arielowi to nie przeszkadzało. 
Mimo wszystko ten metr osiemdziesiąt trzy szczęścia, czasem zamieniał się w drobną kupkę płaczu, żalu i smutku. Wył jak banshee, skamlał jak zmiennokształtny. Usuwa te wspomnienia ze swojej pamięci. Filtruje je, by głowy nie zaprzątały mu rzeczy mało ważne. Szkopuły, które w przyszłości jedynie mąciły mu czysty obraz tego, co się dzieje. Wypierał zło. Dalej to robi. Uważa, że nie może się tym zamartwiać w nieskończoność. W końcu chwile mijają. Te złe jak i dobre. Po co roztrząsać temat.
Stukał pałeczkami od perkusji o blat. Robił to, gdy się denerwował, a denerwował się zdecydowanie zbyt często. Żyła latała mu jak szalona, Egoizm przebijał się przez grubą warstwę miłego, miękkiego chłopaczka o gołębim serduszku i energicznym jak mało co cielsku. Cynizm miał ochotę na nowo się wyrwać. Oczy świeciły mu zdenerwowaniem, tak samo jak kolczyk w nosie, którym namiętnie poruszał. Miał nadzieję się uspokoić, wziąć to wszystko na trzeźwo. Emocje rwały nim za bardzo i ta... Zła? Strona miała ochotę znowu zamknąć go w mieszkaniu na kilka miesięcy. Miał dosyć. Nie chciał uciekać. Nie znowu. 
Spojrzał na roślinkę. Kaktusy to jedyna flora, które był w stanie utrzymać przy życiu. W przeciwieństwie do zwierząt, o nich zapominał całkowicie. Może to przez fakt, że się nie odzywały? Siedziały cicho i nie domagały się atencji ze strony blondyna. Tymczasem kolczasty koleżka siedział sobie spokojnie w zbitej doniczce i tylko raz na jakiś czas potrzebował wody. Dobrze, że chociaż o tym pamiętał. Zaczął machać stopami odzianymi w zjechane do granic możliwości tenisówki niczym pięcioletnia dziewczynka, przeżuwając przy tym spaghetti własnej roboty. Przepadał za nim. Babcine przepisy zawsze się sprawdzały. Zerknął na szklankę wypełnioną do połowy Pepsi. Coca-Coli i Fanty nie cierpiał. 
Spoglądał z nostalgią na zdjęcia z dzieciństwa. Gładził palcem śliski papier pokryty tuszem. Kolejne wspomnienia atakowały jego głowę, emocje wyciskały z oczu potok łez. Mimo wszystko się uśmiechał, bo widok rozbawionego blondynka i bruneta obok niego, był czymś cudownym. Szczęśliwi rodzice, dziadkowie, którzy wtedy jeszcze nie musieli jeździć po szpitalach. Dom. Stary, przytulny budynek, gdzie spędził całe swoje dzieciństwo. Mimo tego jak irytujący był wtedy Kamil, jak bardzo nienawidził szkoły, do której musiał uczęszczać, tęsknił za tymi czasami. Gdzie mama robiła mu śniadanie, całowała w czółko, opowiadała dobranockę. Gdzie go tuliła i gdzie opatrywała jego obtłuczone we wszystkie strony kolana. Gdzie z tatą robił drewniane zabawki. Gdzie uciekał przed bratem, który chciał wylać na niego wiadro zimnej wody. Nie ważne jak źle by wtedy nie było. Chciał wrócić do domu. Do Polski.
Cisnął marynarką w kąt. Podobnie zrobił z eleganckimi spodniami i krawatem, który zerwał z niezwykłą przyjemnością. Nienawidził garniturów, nie ważne jak dobrze w nich nie wyglądał, była to udręka, w której się pocił i miał jej serdecznie dosyć. Przetarł mokre czoło i odgarnął do tyłu, krótkie wtedy, włosy. Drżącymi rękami starał się rozpiąć koszulę, a gdy osiągnął już cel, runął jak długi na materac w jego kawalerce. Nie miał chęci kupować do niego ramy, więc sypiał na miękkiej, taniej gąbce. Wcisnął poduszkę pod głowę i westchnął. Trudno było mu uwierzyć, że jego kolejny znajomy wziął ślub, a on wrócił właśnie z wesela. Przewalił się na bok, pytając sam siebie, czy tylko on nie jest w stanie się ustatkować, jak wszyscy inni. Był jeszcze młody, nieprzygotowany do wspólnego życia z inną istotą, ale mimo wszystko brakowało mu drugiego ciała, bliskości fizycznej jak i psychicznej. Był po prostu samotny. Nienawidził tego uczucia.
PUPIL: Dawniej był dumnym właścicielem świnki morskiej imieniem Zyta. Po tym jak zdechła przeżył delikatną traumę, więc póki co nie posiada zwierzaka. 
STOSUNKI:
Jak prawie każdy, ma dwoje rodziców - Magdalenę i Pawła. Kochająca się dwójka, która po kilku kryzysach powoli dociera do pionu. Trafił mu się starszy brat Kamil [swoją drogą pępek tego wszechświata, wiadomo, życie kręci się wokół niego, nawet, jak go nie znasz], no i dalsza rodzina, nie licząc dziadków, którzy mają się całkiem całkiem. Oprócz tego przez te wszystkie lata zebrało mu się sporo znajomych i kilku przyjaciół, z którymi chętnie się spotyka. Otwarty na wszelkie nowe znajomości. 
CIEKAWOSTKI:
· Miłośnik herbat, szczególnie zielonych.
· Wyznawca Indie Rocka.
· Paczka papierosów dziennie? Dla niego to nie problem.
· Szczerze nienawidzi swojej cery. Wieloletni trądzik doprowadza go do szału nie zapowiada się, by kiedykolwiek zniknął. Póki co kryje to pudrem. 
· Arachnofobia to jego drugie imię.
· Po kilku złamaniach, oraz urazach zdarza mu się utykać na lewą nogę, nie może również za długo stać.
· Kolor włosów i ich styl zmienia częściej niż niektórzy się myją. Nie dziwota, jeśli kiedyś przyjedzie z irokezem.
· Ma wadę wzroku, ale nie nosi okularów.
· Okrutne łaskotki.
· Zawsze, ale to zawsze ma dwie różne skarpetki. Nie, że nie chce mu się dobierać. On je dobiera, tyle, żeby nie pasowały. 
· Samotnie wynajmuję kawalerkę, która wielkością przypomina salon w normalnym mieszkaniu
· Grywa na perkusji
· Pracuje w małej, przytulnej kawiarence. Nie jest zbyt znana, ale nie zamieniłby jej na żaden biurowiec. 
· Uczulony na wszelakie pyłki kwiatowe, oraz kiwi, które swoją drogą uwielbia i mimo wszystko je. 
· Zdaje sobie sprawę z istnienia istot nadnaturalnych i łowców, głównie ze względu na to, że jego kuzynka urodziła się jako zmiennokształtna. Nikt nie wie dlaczego, prawdopodobnie geny przodków jakimś cudem znalazły ujście w dziewczynie. 
· Mówi płynnie po angielsku, trochę gorzej po niemiecku i rosyjsku, ale zna jakieś tam podstawy. 
· Najlepszy towarzysz do zarywania nocek przy filmach i grach. 
· Uwielbia maliny, truskawki, poziomki. Ogólnie wszystkie owoce leśne są jego ulubionymi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz