22 lip 2017

Od Michaela do Felixa

Westchnąłem i raz kolejny przewróciłem się na drugi bok. Po chwili myślenia sięgnąłem po telefon i odblokowałem go. Spory zegar na głównym ekranie wskazywał 03:41. Wydałem z siebie jęk rozpaczy. Szybko zamilkłem, bo młody spał w moim pokoju. Przyjechał do nas kuzyn, Gerard, więc zajął sypialnię brata.
- Mikey? - usłyszałem senny głos Percy’ego.
- Sorry, młody. Śpij - wyszeptałem szybko.
- Nie o to chodzi. Znów to robisz -powiedział a ja podniosłem się szybko. Tuż obok łóżka leżało parę róż. Znów westchnąłem. Cholera. Podniosłem je wszystkie, wziąłem także telefon i wstałem. Jak najciszej wyszedłem z pokoju. Zszedłem po schodach do kuchni i z głębi szafki wyciągnąłem nieco zakurzony wazon. Wlałem do niego trochę wody i włożyłem do niego kwiaty. Uśmiechnąłem się lekko, trącając palcem płatki jednego z nich. Przeniosłem naczynie i postawiłem obok czterech innych. Kwiaty sypały się za mną odkąd wyszedłem z domu Felixa. Cóż, jedyne co mogę powiedzieć to to, że sporo kobiet zostało dzisiaj uszczęśliwionych. Właśnie… Felix… Poczułem znajomy dreszcz przechodzący po moich plecach a na blacie obok mnie po sekundzie leżała róża. Z westchnieniem odłożyłem ją do reszty. Już rodzina się ze mnie podśmiechiwała. Mama nawet spytała kiedy go im przedstawię. Erghhh. Skierowałem się z powrotem w stronę schodów ale pchnięty przeczuciem odwróciłem się w ostatniej chwili i z szafki, obok której wisiało lustro zgarnąłem słuchawki. Po chwili zbiegałem już po schodach do piwnicy. Zamknąłem za sobą drzwi wsadziłem słuchawki do uszu i zacząłem powoli przerzucać piosenki. Zaczęło lecieć “Bang Bang” w wersji KHS. Uśmiechnąłem się, lecz po wykonaniu paru szybkich ruchów stwierdziłem, że to nie to. Wzruszyłem ramionami i włączyłem kolejną. Wylosowało “Unsteady”. Po powolnym obrocie stwierdziłem, że tego też nie czuję. Telefon zasugerował “Take me to Church”. Po pierwszych nutach i pierwszej figurze wiedziałem, że to to. A potem tańczyłem. Tańczyłem, tańczyłem i tańczyłem…

***
Wpadłem do pokoju Laury i rzuciłem się na jej łóżko.
- Umieram - powiedziałem. Odwróciła się na fotelu, na którym siedziała przy biurku.
- Czy twoja śmierć ma coś wspólnego z panem Felixem Wrayem? - spytała podnosząc jedną brew i uśmiechając się okrutnie.
- Tak. Nie. Nie wiem? - wymamrotałem i jęknąłem przewracając się na brzuch.
- Czyli tak - powiedziała a ja spojrzałem na nią podejrzliwie.
- Czyli Ci się podoba? - zapytała znów.
- Nie - zaprzeczyłem szybko.
- Czyli Ci się nie podoba? - westchnęła patrząc na mnie.
- Tak. Nie. Nie wiem! - wykrzyknąłem wtulając twarz w jej różową poduszkę.
- Czyli tak - podsumowała a ja nie zareagowałem. Na chwilę oboje zamilkliśmy.
- Słuchaj, Felix to dobra partia, więc nieważne czy zapraszasz go na randkę, czy tylko na zwykłe spotkanie, więc - pisz do niego. Poza tym podobno ten film jest dobry. A Tom Holland jest przeuroczy - uśmiechnęła się a ja spojrzałem na nią niepewnie. Przewróciła oczyma.
- Mikkie, cipo. Ja mam napisać? - spytała a ja rzuciłem się do komputera. Zescreenowałem repertuar, zaznaczyłem jeden seans i wysłałem szybko do Felixa z krótkim pytaniem.
Idziemy?

 Feliksio? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz