25 lip 2017

Od Leann do Timma

Spojrzałam na nieznajomego, lekko zdziwiona. Moje zderzenie trzeciego stopnia z fontanną nie było niczym dziwnym. Zdarzały mi się już takie wypadki.
- Całkiem niedaleko - uśmiechnęłam się promiennie, mimo że ociekałam wodą.
- Odprowadzę panią, Frau Leann - zaproponował.
Oh... To było niespodziewane.
- Ależ nie ma takiej potrzeby - rzuciłam szybko, nie chcąc się narzucać.
- Ale nalegam - dodał.
Westchnęłam. W zasadzie, co w tym złego. Umiem się bronić, a koleś nie wydawał się szczególnie podejrzany, bądź co bądź wyciągnął mnie z fontanny.
- Niech będzie - rzuciłam, uśmiechając się radośnie.
- Timm jestem - powiedział, nagle przypominając sobie, że się nie przedstawił.
- Świetnie. Miło, że wyjąłeś mnie z tej fontanny - paplałam radośnie.
Szliśmy w stronę mieszkania mojego i brata. Gadałam cały czas, co zdawało się odpowiadać mojemu nowemu towarzyszowi.
- Wejdziesz? - spytałam, gdy dotarliśmy na miejsce.
Pokręcił głową. Odprychnęłam.
- Nie ma mowy, że nie wchodzisz, to było pytanie retoryczne. Przecież wyjąłeś mnie z fontanny!
Jakoś wepchnęłam go do mieszkania. Przywitał nas wolno sunący Mozart, do jego grzbietu został przyczepiony jaskrawy różowy balonik.
- Czemu balonik? - spytał Timm, wskazując na pupila.
- Bo ciągle mi się gubi. Wchodzi pod meble i trudno go znaleźć, a żółwie są raczej ciche - wyjaśniłam pogodnie.
- Leon! - krzyknęłam wgłąb mieszkania.
Zero odzewu. Pewnie wyszedł.
- Leon?
- Tak, mój brat, mieszkamy razem. No, poczekaj tutaj, tu masz ciastka - wcisnęłam mu w ręce pokaźny słoik.
- Pójdę się przebrać - dodałam wesoło, znikając w swoim pokoju.

Timm?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz