12 lip 2017

Od Louise do Alexa

Zaskoczona rozchyliłam delikatnie usta.
- Co sądzę o dzieciach? - powtórzyłam za nim, mając pewnie strasznie głupią minę. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przyglądając się twarzy Alexa z ogromną uwagą. - Chciałabym mieć dzieci. Co najmniej dwójkę. Tylko... jakoś na razie nie było okazji, żeby o tym porozmawiać...
- Teraz jest - uśmiechnął się lekko, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- No więc... nie robi dla mnie różnicy czy będzie to dziewczynka, czy chłopiec. Mam wrażenie, że wniosłoby ono do naszego życia więcej kolorów. Poczekaj... - sięgnęłam po znajdującą się w szafce nocnej kartkę i pokryłam ją kreskami o różnych odcieniach szarości. Następnie za pomocą złotego żelopisu dorysowałam pomiędzy nimi złote linie. - Szare kreski to nasze życie teraz, a te żółte symbolizują dziecko.
- Ja też słyszałem, że mężczyźni to wzrokowcy, ale załapałem o co chodzi, gdy tłumaczyłaś mi to za pierwszym razem - jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, a w oczach zatańczyły iskierki. Już dawno nie widziałam u niego tych płomyków, a ich widok bardzo mnie ucieszył. Może wątpliwości Alexa nie zostały jeszcze pokonane, ale byliśmy na dobrej drodze do spokoju.
Przewróciłam oczami.
- Spaczenie artystyczne.
Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, Alex przysunął swoją twarz do mojej, łącząc nasze wargi w pocałunku. Czułam jak mężczyzna się uśmiecha. Z czasem jego usta zeszły niżej na moją szyję, sprawiając, że mój oddech niekontrolowanie przyspieszył.
- Ale tak już? - zapytałam, a szatyn na chwilę się zatrzymał.
- Czemu nie? - uśmiechnął się szelmowsko, a ja nie mogłam nie odwzajemnić uśmiechu.
~~*~~
- I jak ci idzie? - zajrzałam do swojego starego biura, który z każdą chwilą coraz bardziej przypominał dziecięcy pokój. Jasnokremowa farba została odświeżona, a na największej ścianie namalowałam ogromne drzewo, którego gałęzie pokryte zielonymi liśćmi pięły się po górnej części, sięgając sufitu. Na niektórych siedziały papugi, ożywiając malunek swoimi kolorami. Uznaliśmy, że do chwili narodzin nie będziemy sprawdzać płci dziecka, dlatego musieliśmy się postarać o uniwersalne barwy i taki sam wystrój pomieszczenia. Niedawno zakupione meble stały już złożone w kącie, ale zabawki schowałam do pudeł.
- Skończyłem, teraz tylko sprzątam - Alex posłał mi jeden z tych uśmiechów, które uwielbiałam.
Nasze życie znacznie się uspokoiło w ciągu tych sześciu miesięcy, jakby ciąża zmieniła podejście mężczyzny do życia. Ja sama też patrzyłam na świat w weselszych barwach.
- Na pewno w niczym ci nie pomóc? - upewniłam się.
- Daję sobie radę. Powinnaś odpoczywać - nim zdążyłam cokolwiek wydusić, delikatnie, lecz zdecydowanie popchnął mnie w stronę salonu.
- Ciąża to nie choroba, nie umieram - przewróciłam oczami, ale posłusznie podreptałam na kanapę.

Alex?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz