14 lip 2017

Od Stilesa

na wstępie zaznaczam, że nie przepadam za pisaniem pierwszego opowiadania, bo zazwyczaj nie mam na nie pomysłu, więc przepraszam za jakość i długość, poprawię się <3


Wychodząc ze sklepu z pizzą pod pachą, czułem się jak James Bond, tylko bez wybuchów w tle. W sumie mogliby nagrać film, w którym jakiś koleś ratuje światowy zapas mrożonej pizzy hawajskiej, a na pewno oglądałbym go w każdy wtorek. Zbiliby fortunę na tej produkcji, ale wątpię, by ktoś jeszcze wpadł na taki cudowny pomysł. 
O swoim winie - które niechcący zostawiłem przy kasie - przypomniałem sobie gdzieś między sex-shopem a kwiaciarnią, chciałem się zawrócić, ale policja już stała pod hipermarketem. Wznowiłem spacer do mojego kochanego jeepa, zaparkowanego gdzieś koło monopolowego. Całe szczęście, że lecę ten dzień na farcie i bez żadnego problemu do niego dotarłem. Zostawiłem hawajską w samochodzie, na wszelki wypadek przypiąłem ją pasami do siedzenia, i odwróciłem się w stronę drzwi sklepu. Właśnie wynosili z niego zwłoki mężczyzny, a zaraz za nimi wybiegła roztrzęsiona pracownica marketu. Postanowiłem już nie zawracać sobie tym głowy i po prostu wsiadłem do jeepa i po kilku próbach, udało mi się go odpalić. Szarpnął kilka razy, by po chwili rozpocząć płynną jazdę, przerywaną jedynie stukotem niewiadomego mi pochodzenia.
- Czy ciebie uda się jeszcze naprawić? - westchnąłem, rozglądając się po wnętrzu jeepa.
Nie był może w najlepszym stanie, ale wciąż jeździł, więc.. czego chcieć więcej od pojazdu? Wyjechałem z parkingu i ruszyłem w kierunku swojego mieszkania, jednak już po krótkiej chwili pewnie zdarzenie bardzo przykuło moją uwagę. Grupka napakowanych kolesi biegnąca za o wiele drobniejszą postacią. Nie był to codzienny widok i prawdopodobnie nie bawili się w berka, czy coś w tym stylu. W tym Demonie odezwało się dobre serce, a raczej ciekawość i chęć zabawienia się kosztem życia jakichś sebixów.
Zgasiłem światła i podjechałem odrobinę bliżej. Doskonale znałem tę okolicę, znajdowało się w niej wiele ślepych uliczek, co było świetną okazją dla wielu przestępców. Najbardziej niebezpieczna część miasta, a jednocześnie najmniej strzeżona przez tutejszą policję.
- Jesteś zbyt głośny, żeby podjechać bliżej - westchnąłem, zatrzymując się na poboczu.
Czy ja zaczynam rozmawiać z samochodem? Chyba zaczynam powoli wariować. Zostawiłem otwartego jeepa - bo kto normalny chciałby go ukraść - i ruszyłem w kierunku, być może, ciekawego wydarzenia. Chyba za dużo narzekałem na monotonię mojego życia, bo dzisiejszy dzień, zaczął obfitować w wiele nowości. Nareszcie wyrzucili mnie z pracy, zabiłem jakiegoś kolesia w hipermarkecie, bo chciał zabrać ostatnie opakowanie pizzy hawajskiej, a teraz idę pobawić się w berka, bo raczej ofiara jaką sobie wybrali, nie jest im równa chociażby siłą fizyczną. 
Gdy tylko zobaczyłem, gdzie skręca ta grupka, od razu wiedziałem, że z tego miejsca nie ma wyjścia. Był to zaułek między pocztą, a starym blokiem, gdzie znajdowały się głównie śmietniki i ulubione miejsca tego typu ludzi. Postać, która przed nimi uciekała, albo nie znała miasta, albo była na tyle spanikowana, że nie wiedziała dokąd biegnie. Już na odległość kilkudziesięciu metrów, byłem w stanie usłyszeć ich rozmowę, a raczej ich wrzaski, które przez tutejszych mieszkańców były zwyczajnie ignorowane. 
- Dokąd tak biegniesz? Stąd już nie masz wyjścia królewno - zawołał jeden z nich, gdy kobieta zatrzymała się przy wysokim, kamiennym murze.
Cała grupka stanęła kawałek dalej i powoli zbliżała się do swojej ofiary. Byli ludźmi, to pewne. Większości wydaje się, że istot nadnaturalnych nie można rozpoznać po samym wyglądzie, czy sposobie bycia, ale uwierzcie mi, wystarczy odrobina spostrzegawczości i bycie jednym z nich. 
W momencie, gdy jeden z nich szarpnął dziewczynę za rękę, postanowiłem zainterweniować. 
- Hej, panowie! Nie tak traktuje się kobiety - zawołałem, opierając się ramieniem o zimną ścianę budynku. 
- Czego tu szukasz?! Wypierdalaj, jeżeli ci życie miłe! - wrzasnął najwyższy z mężczyzn i zrobił kilka kroków w moją stronę.
- Jesteście tylko ludźmi, a uważacie się za nie wiadomo kogo. - W tym momencie włączyła mi się w głowie czerwona lampka, rozpoczynam swoje wywody filozoficzne. - Myślicie, że macie ogromną siłę, nawet większą od tego, jak mu tam.. yy.. Boga, no tak. Wątpię, że w niego wierzycie, ale mniejsza z tym. W waszym mniemaniu możecie decydować o cudzym życiu tego okradniemy, tamtą zgwałcimy, tego pobijemy, a jeszcze innego zabijemy. Nie, nie, nie tak to działa, bo..
Nie zdążyłem dokończyć, bo grupa "dresów" szybko pokonała dystans jaki nas dzielił, a ten najodważniejszy wymierzył cios w moją twarz, niestety okazało się, że ma dobrego cela, a ja słaby refleks podczas wywodów filozoficznych. 
Wystarczyło jedno spojrzenie. Od razu cofnęli się, o mało nie potykając o własne nogi. 
- Jeszcze nie zacząłem zabawy. - Zmarszczyłem brwi.
Chciałem się trochę nad nimi poznęcać, ale jakoś nie miałem chęci by ich gonić. Bez większego zastanowienia zaczęli uciekać w stronę ulicy. Trafiłem chyba na początkujących "gangsterów", jeżeli można ich w ogóle tak nazwać. Pewnie dopiero po czasie zacznie ich gryźć sumienie i uznają, że dali się nabrać jakiemuś przebierańcowi. 
Odwróciłem się w stronę kobiety, która wyglądała na bardzo zagubioną. Nie byłem do końca przekonany, czy jest człowiekiem, wręcz przeciwnie, byłem prawie pewny, że to istota nadnaturalna. Nie pasował mi tylko jeden element, dlaczego się nie broniła? 
- Wszystko w porządku? - spytałem, podchodząc bliżej.




Ktoś? ;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz