Ziewnąłem, przewracając się na drugi bok, omal nie zgniatając przy tym śpiącej Lady Makbet. Zamrugałem, otwierając wolno oczy i spoglądając na kotkę zaspany. Rzadko przychodziłam spać do mojego łóżka, miała swój kącik na szczycie mojej szafy. Siadywała tam, patrząc na wszystko wielkopańskim wzrokiem. Czasem, dla samej zabawy, zeskakiwała w środku nocy, wprost na moje bose stopy, drapała je, po czym uciekała. Zawsze budziłem się przy tym wystraszony.
- Dzień dobry, królowo - wymamrotałem.
Wyciągnąłem rękę, by pogłaskać kotkę za uchem. Strzepnęła nim zabawnie i posłała mi mordercze spojrzenie.
- Już, przepraszam.
Kichnęła, po czym wstała, z gracją wskakując na mój nieszczęsny brzuch. Wyciągnęła pazurki, jak zwykle przeciągając się i drapiąc mnie po żebrach. Syknąłem, ale nie ruszyłem się, obserwując kotkę z rozbawieniem. Dopiero, kiedy uznała, że dostałem swoją karę, zeszła z łóżka i przez przejście w drzwiach wyszła z pokoju.
Podniosłem się, spoglądając przy okazji na stojący na zagraconym biurku zegarek.
10:53
No to trochę zaspałem. Szlag. Przyspieszyłem od razu, chwytając pierwsze, lepsze ubrania. Wpadłem do łazienki i jak najszybciej doprowadziłem się do stanu względnej używalności. Zbiegłem na dół, po drodze zgarniając plecak i żegnając się z kotem.
Wróciłem się jeszcze raz, po telefon. I nie zamknąłem drzwi. Kiedy biegłem w stronę przystanku, miałem już przy sobie i telefon i klucze. Zdyszany dopadłem mojej 22 i opadłem na siedzenie. Do szkoły miałem stosunkowo niedaleko, jakieś trzy przystanki. Czekając, gapiłem się przez okno. Dzisiaj po szkole powinienem mieć trening, ale Ryan był zajęty i kazał mi przeczytać książkę, którą on sam kiedyś czytał. Jaki miała tytuł? Z westchnieniem sprawdziłem swoją rozmowę z chłopakiem, ale tytułu nie było. Oczywiście. No cóż, książek o łyżwiarstwie figurowym nie może być dużo, no nie?
Wysiadłem z autobusu, myśląc o tym, ile lekcji przegapiłem. Cztery? Nie, trzy, w czwartki mam wolną pierwszą godzinę. A to znaczy, że nie było mnie na angielskim i dwóch godzinach matematyki. Nawet nieźle.
Wdrapałem się po schodach szkoły i wszedłem do środka rozglądając się uważnie. Na moje szczęście była przerwa. Odnalazłem swoją grupę, czekaliśmy na biologię. Delilah wypatrzyła mnie natychmiast.
- Czemu nie odbierasz telefonu! - warknęła, potrząsając mną.
Wyrwałem jej swoje ramię.
- Zaspałem, budzik nie zadzwonił - jęknąłem.
Przewróciła oczami. Zadzwonił dzwonek i westchnąłem ciężko. Biologia nie była moją dobrą stroną. Jak większość przedmiotów.
- Johnson prawie zrobiła kartkówkę, stara jędza. Ale Rose ciągle gadała, to ją wzięła do odpowiedzi - paplała dalej moja przyjaciółka.
Dzień mijał jak zwykle. Biologię przetrwałem, dalej był wf, na którym jak zwykle nie ćwiczyłem. Potem godzina na spotkanie zorganizowane przez samorząd. Zignorowałem je, spędzając ten czas na rozmowie z moim ulubionym nauczycielem.
Wyszedłem ze szkoły w niezłym nastroju. Swoje kroki skierowałem do najbliższej biblioteki, w nadziei znalezienia książki, o której mówił Ryan. W sumie, to mogłem się spodziewać, że nie spotkam normalnego bibliotekarza. Koleś coś pomiędzy potencjalnym psychopatą a niegroźnym maniakiem. No cóż, co mi szkodzi zatrzymać się na trochę. Sądząc z ciężaru tych książek, nie zamierzałem targać ich ze sobą do domu, więc zostanie i poczytanie ich w bibliotece brzmiało rozsądnie.
Posłusznie wszedłem po schodach, mając za sobą podekscytowanego mężczyznę. Zatrzymałem się, rozglądając po pomieszczeniu. Zadarłem głowę w górę, patrząc w niebo, widzialne przez kopułę.
- Rzeczywiście, ładnie tu. Nawet bardzo. Jeszcze nie widziałem takiego dachu w bibliotece.
Obniżyłem wzrok, wciąż przyciskając do siebie książki.
- Mówiłem, że ci się spodoba. Jest świetnie, tylko mało osób tutaj trafia.
Trochę przypominał szczeniaczka, ale wilkołakiem nie był na pewno. Człowiekiem też nie. Pachniał nadnaturalnym, ale tego zapachu akurat nie znałem.
- Myśli pan, że mogę tu poczytać? Nie chcę tego nieść do domu.
Na twarzy bibliotekarza pojawił się zadowolony uśmiech.
- Myślę, że nawet nie tyle możesz, co powinieneś.
Odpowiedziałem nieśmiałym uśmiechem i odłożyłem ciężkie tomiszcza na sofę.
- Jestem Felix - przedstawiłem się, wyciągając do mężczyzny dłoń.
Emil?
Trochę krótko, ale muszę wyczuć Emila, bo w niego nie umiem .v.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz